Jest akt oskarżenia w sprawie śmierci półrocznego Maksymiliana z Rzeszowa. Znajomy jego matki odpowie za zabójstwo oraz okrutne znęcanie się nad chłopcem i jego siostrą. Podobne zarzuty usłyszała matka dzieci.
Dramat rozegrał się pod koniec lipca ubiegłego roku. Do rzeszowskiego szpitala trafił wówczas skatowany, półroczny chłopiec. Maksymilian miał m.in. poważne obrażenia głowy. Kilka godzin później do lecznicy przewieziono jego 2,5-letnią siostrę Lenę. Lekarzom nie udało się uratować życia chłopca.
Śledztwo w sprawie Maksymiliana i jego siostry prowadziła rzeszowska prokuratura, ale po interwencji Prokuratury Krajowej postępowanie przeniesiono do Lublina. Śledczy przygotowali właśnie akt oskarżenia przeciwko matce dzieci – 24-letniej Karinie B. oraz jej znajomemu – 40-letniemu Grzegorzowi B.
– Mężczyzna usłyszał trzy zarzuty, z których najpoważniejszy dotyczy umyślnego zabójstwa chłopca. Przynajmniej dwa razy uderzył go tępym narzędziem w głowę, powodując obrażenia skutkujące śmiercią – mówi Piotr Sitarski, z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Grzegorz B. odpowie również za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad Leną oraz jej bratem.
Początkowo również Karinę B. podejrzewano o zabójstwo. Nie znaleziono jednak na to wystarczających dowodów. – Kobieta ma cztery zarzuty. Dotyczą pomocnictwa w zabójstwie oraz znęcaniu się nad Maksymilianem oraz Leną, także samodzielnego znęcania się nad córką – dodaje prokurator Sitarski.
Po zatrzymaniu Grzegorz B. przyznał się do znęcania nad dziewczynką. Twierdził jednak, że nie zabił chłopca. 40-latek wyjaśniał, że nienawidził Leny, a sprawianie jej bólu dawało mu przyjemność. Cieszył się widząc, że dziecko się go boi. Grzegorz B. opiekował się dziećmi 24-latki pod jej nieobecność. W tym czasie dochodziło do znęcania. 40-latek był zaprzyjaźniony z rodziną. Wcześniej był pracodawcą ojca dzieci.
Feralnego dnia był z nimi sam. Tłumaczył później, że chłopiec wypadł mu z rąk i uderzył głową o podłogę. Później miał uderzyć się jeszcze kilka razy, podczas rzekomej reanimacji. Po powrocie do domu matka Maksymiliana wezwała pogotowie. Chłopiec w krytycznym stanie trafił do szpitala, gdzie zmarł po kilku godzinach.
Rany na ciele dowodziły, że dziecko od dłuższego czasu było bite. Podobne obrażenia miała 2,5-letnia siostra Maksymiliana. Dziewczynka miała być m.in. przypalana papierosami. Sprawą Grzegorza B. i Kariny B. zajmie się Sąd Okręgowy w Rzeszowie.