Zakończył się proces w sprawie głośnego zabójstwa przy ul. Wyżynnej w Lublinie. Maksymilian B. miał rzucić się z nożem na kolegę. Prokurator domaga się dla oskarżonego dożywocia.
Sprawą zbrodni, do której doszło w lutym ubiegłego roku, zajmował się Sąd Okręgowy w Lublinie. 30-letni recydywista, Maksymilian B. odpowiadał za zabójstwo. Zdaniem prokuratury, zasłużył na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Śledczy dowodzą bowiem, że Maksymilian B. przyszedł do swojej ofiary z zamiarem zabójstwa. Obrona przekonuje, że oskarżony tylko bronił się przed napaścią ze strony swojego rówieśnika. Nie chciał go zabić. Wyjaśnienia składane w procesie przez samego Maksymiliana B. pozostają tajemnicą. Sąd wyłączył bowiem ich jawność.
Do zabójstwa doszło przed jednym z bloków przy ul. Wyżynnej. Ofiara to znajomy oskarżonego – 29-letni Damian. Obaj mężczyźni nie przepadali za sobą. Dochodziło między nimi do kłótni. Przed tragedią mieli siedzieć w jednej celi.
W dniu zabójstwa Damian od rana imprezował z kolegami. Pili w barze przy ul. Zana. Później wypili jeszcze pół litra wódki. Kiedy szli do sklepu po następną butelkę, spotkali kolejnych znajomych. Wszyscy przenieśli się na ul. Wyżynną, do mieszkania jednego z nich.
W czasie imprezy Damian z kolegą wyszli na balkon zapalić papierosa. Zauważyli, że obok przechodzi Maksymilian B. 30-latek miał krzyczeć coś do Damiana. Doszło do sprzeczki, po czym Damian wybiegł przed blok.
– Przestraszyłem się, że mnie pobije – wyjaśniał później śledczym Maksymilian B. Przyznał, że na widok biegnącego mężczyzny wyciągnął nóż i dźgnął nim Damiana.
Trafił w bark, a później w brzuch. Drugi z ciosów okazał się śmiertelny. Długie na blisko 20 cm ostrze przebiło trzustkę, powodując krwotok wewnętrzny. W czasie śledztwa Maksymilian B. twierdził, że tylko się bronił i nie chciał zabić kolegi.
Tuż po zdarzeniu Maksymilian B. uciekł, a nóż wyrzucił na przystanku autobusowym przy ul. Filaretów. 30-latek odwiedzał w Lublinie rodzinę. Mieszkał i pracował w Holandii. Po starciu z Damianem wsiadł w busa i chciał wyjechać z Polski. Jak twierdził, nie wiedział o śmierci kolegi. Przeczytał o tym na Facebooku, kiedy był już w drodze do Holandii.
Maksymilian B. przerwał podróż. Twierdzi, że poszedł do kościoła, by się wyspowiadać. Później sam zgłosił się do najbliższego komisariatu policji.
30-latek pokazał mundurowym, gdzie pozbył się narzędzia zbrodni. Na ostrzu znaleziono później krew ofiary. Wyrok w sprawie Maksymiliana B. zostanie ogłoszony 24 kwietnia.