Zamiast dyktanda będzie test sprawności fizycznej, nie będzie też rozmowy z psychologiem z poradni dla młodzieży.
– Nowo przyjęty strażnik zarabia 1800 zł brutto miesięcznie – informuje Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. – Przewidujemy, że nowi strażnicy zaczną pracę pod koniec roku.
Warunki? Trzeba mieć minimum 21 lat, polskie obywatelstwo, co najmniej maturę, uregulowany stosunek do służby wojskowej oraz być sprawnym i niekaranym. Trzeba też dołączyć cv i list motywacyjny. Ci, którzy spełnią wszystkie wymogi formalne, zostaną zaproszeni do rekrutacji, która odbędzie się według nowych zasad.
– Pierwszym etapem będzie test sprawności fizycznej. Jego zaliczenie jest warunkiem przejścia do drugiego etapu, którym będzie test wiedzy z Ustawy o strażach gminnych i Ustawy o pracownikach samorządowych. Pozytywny wynik pozwala na przejście do trzeciego etapu, czyli rozmowy kwalifikacyjnej – wylicza Gogola.
To rewolucja w porównaniu z zasadami naboru, które w 2010 r. panowały pod rządami poprzedniego komendanta Waldemara Wieprzowskiego. Kandydaci musieli składać dokumenty napisane ręcznie, co miało służyć poznaniu ich charakteru pisma.
Za test wiedzy z trzech ustaw (ogłoszenie o naborze o nich nie mówiło) można było dostać tyle samo punktów, co za dyktando. Samo dyktando było sprawdzane nierzetelnie, np. praca z dwoma błędami została uznana za bezbłędną. Komisja dała jej tyle samo punktów, co innej pracy, w której znalazła dwa błędy, choć było ich sześć.
Chętni musieli też odbyć rozmowę z psychologiem (Straż Miejska wybrała psychologa z poradni dla dzieci), ale jego opinia miała małe znaczenie. Do finału trafiły osoby, które po tej rozmowie zostały uznane za agresywne, nieopanowane i nieszczere. Okazało się też, że w kartach ocen były przeróbki i niektórym osobom punktację zawyżono do niezbędnego minimum.