Miejskie stypendia pójdą do sądu, który orzeknie czy radni uchwalili je zgodnie z prawem. Ale studenci i tak dostaną pieniądze.
Przypomnijmy. Pod koniec maja lubelscy radni uchwalili, że najzdolniejsi studenci od nowego roku akademickiego będą dostawać od miasta stypendium - 450 zł miesięcznie. Warunek? Muszą mieć średnią ponad 4,8. Muszą też mieszkać i studiować w Lublinie.
Prawnicy wojewody, którzy oceniają legalność aktów prawnych wydawanych przez samorząd, ten ostatni warunek uznali za niezgodny z prawem. Ich zdaniem, prawo do ubiegania się o stypendium nie powinno zależeć od tego, czy student uczy się w Lublinie, tylko czy jest jego mieszkańcem. Według nich, prawo do stypendiów powinni więc mieć też ci lublinianie, którzy studiują np. w Warszawie. Zdaniem urzędników wojewody, tak stanowi ustawa o samorządzie gminnym.
Wojewoda zaproponowała wprowadzenie poprawek do uchwały stypendialnej. I wyrzucenie z niej zapisu o studiowaniu na lubelskich uczelniach. Radni odrzucili te sugestie. Wojewoda skierowała więc sprawę do Wojewódzkiego Sąd Administracyjnego.
Wczoraj Marcin Nowak, jeden z pomysłodawców stypendiów, spotkał się z urzędnikami wojewody. - Pozostaliśmy przy swoich zdaniach - mówi radny. - Uchwałą zajmie się sąd. A program stypendialny tak czy inaczej rusza. Uchwała została bowiem opublikowana w dzienniku urzędowym województwa, więc jest obowiązująca.
- Razem z radnym Michałem Widomskim za własne pieniądze szykujemy kampanię promocyjną na lubelskich uczelniach. Będą plakaty i klip reklamowy - zapowiada Nowak.