Musimy porządnie zacząć walczyć o uczniów - mówią dyrektorzy niektórych szkół ponadgimnazjalnych. Nic dziwnego.
Mimo że listy osób przyjętych do szkół ponadgimnazjalnych zostały już wywieszone, to nabór się nie zakończył. A wręcz przeciwnie. Są licea i technika, które z utęsknieniem wypatrują potencjalnych kandydatów. - Kiedyś uczniowie pchali się drzwiami i oknami. A dzisiaj? Po prostu, trzeba o nich zabiegać - mówi Bogdan Wagner, dyrektor VII Liceum Ogólnokształcącego, który myśli nad planem działania marketingowego dla swojej szkoły. - Bo udział w targach edukacyjnych czy tradycyjne rozdawanie ulotek o szkole już nie wystarcza. Trzeba zainwestować w porządną reklamę.
Niestety, tak powiedzieć nie może Cezary Jacek Furtak, dyrektor XVIII Liceum Ogólnokształcącym. W szkole planowano utworzenie dwóch klas. Jedną o profilu edukacji europejskiej, drugą - turystyczno-krajoznawczą. Mimo ciekawych profili, do jego szkoły zgłosiło na razie tylko dziewięciu kandydatów. - Tak źle to jeszcze nie było - załamuje się dyrektor, który dwa lata temu walczył o to, żeby samorząd nie zlikwidował szkoły. - Niż demograficzny dał nam w kość. Nie pomogły reklamy w autobusach czy promowanie naszej szkoły w gimnazjach. Ale ciągle mamy nadzieję, że do końca sierpnia chętni się jeszcze zgłoszą.
W technikach też nie jest kolorowo. Mimo zapowiadanego boomu, w tego typach szkół czeka ponad 800 wolnych miejsc. - Wszyscy tylko chcą być informatykami, marketingowcami i ekonomistami - mówi Edward Wilczopolski, wicedyrektor szkół Zakładu Doskonalenia Zawodowego, w skład którego wchodzi też technikum.
Nie ma ok. 160 chętnych, którzy uczyliby się na kelnerów, fryzjerów, techników organizacji usług gastronomicznych czy techników technologii odzieży. Szkoła nawet płaci uczniom za ćwiczenia praktyczne. Ci, którzy kształcą się na mechaników czy ślusarzy, za lekcje w warsztacie produkcyjnym otrzymują 100 zł miesięcznie. - Maszyny u nas stoją i czekają na uczniów - twierdzi Wilczopolski. - Już nie mówiąc o pracodawcach, którzy każdego roku wydzwaniają i proszą o pracowników.