Zakończył się proces Doroty W. oskarżonej o spowodowanie tragicznego wypadku. 43-latka prowadziła pijana, a w zderzeniu zginęła para starszych ludzi. Prokuratura domaga dla kobiety 5 lat bezwzględnego więzienia.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– U części kierowców czas reakcji po spożyciu alkoholu jest krótszy niż gdyby prowadzili na trzeźwo – przekonywał w mowie końcowej mec. Jakub Wende, powołując się na badania amerykańskich naukowców. Obrońcy Doroty W. nie kwestionują, że ich klientka prowadziła na „podwójnym gazie”. Przekonywali jednak sąd, że kobieta nie doprowadziła do tragedii. Próbowała ominąć paczkę styropianu która nagle pojawiła się na jezdni.
Wypadek wydarzył się w listopadzie 2012 r. Było już po zmroku. Dorota W., agentka ubezpieczeniowa jechała al. Kraśnicką do domu w Konopnicy. Nagle zjechała swoim alfa romeo na lewy pas i uderzyła w jadącego od strony Kraśnika peugeota 307. Samochodem tym podróżowali 72-letnia Irena K. oraz 80-letni Jan S. Wracali z pogrzebu. Zginęli na miejscu.
Dorota W. z połamanymi nogami trafiła do szpitala. Okazało się, że jest pijana. Miała 1,2 promila alkoholu w organizmie.
– Stała się tragedia dla rodziny i dla mnie. Nie powinnam prowadzić po alkoholu – przyznała wczoraj przed sądem Dorota W.
Z ustaleń biegłych wynika, że to zachowanie kobiety doprowadziło do wypadku. Miała jechać z nadmierną prędkością (według jednego z biegłych minimum 88 km). Alkohol i trudne warunki sprawiły, że straciła panowanie nad autem. Kobieta przyznała się tylko do jazdy po pijanemu.
– Zauważyłam na drodze karton, chciałam go ominąć i wpadłam w poślizg – wyjaśniała śledczym przyczyny wypadku.
Śledczy nie uwierzyli i oskarżyli kobietę o spowodowanie tragicznego wypadku pod wpływem alkoholu. Sprawą zajmował się Sąd Rejonowy Lublin-Zachód. Podczas procesu okazało się, że feralnego dnia na drodze mogła pojawić się paczka styropianu. Miała wypaść z przejeżdżającej furgonetki. Jeden ze świadków wspominał, że widział taką paczkę kilkaset metrów od miejsca zdarzenia.
– Biegły również nie wykluczył pojawienia się na drodze przeszkody – wspominał w sądzie mec. Tadeusz Wolfowicz, obrońca Doroty W. – Zjechanie na przeciwny pas to mógł być manewr obronny. Dostrzegam dramat pokrzywdzonych, ale zdarzenie to również dramat oskarżonej.
Jednocześnie adwokat próbował przypisać część winy kierowcy peugeota.
– Zanim alfa romeo zjechała na lewy pas, przez 26 metrów poruszała się w sposób niekontrolowany. Świadczą o tym ślady na jezdni. To trwało dwie sekundy – wyliczał mec. Wolfowicz. – Kierowca mógł to zauważyć i zareagować.
Z ustaleń śledczych wynika, że kobieta jechała w rzędzie samochodów. Poprzedzający ją kierowcy nie mieli kłopotów z ominięciem rzekomych przeszkód.
– Nie widzę tu okoliczności łagodzących – skwitował pełnomocnik rodziny ofiar. – Oskarżona prowadziła w stanie nietrzeźwości, co zakłóciło możliwość panowania nad samochodem.
Oświadczyła później, że żałuje. Czego, skoro nie przyznała się do winy? To było tylko fasadowe oświadczenie.
Prokuratura domaga się dla Doroty W. 5 lat więzienia i 10 lat zakazu prowadzenia pojazdów. Rodziny ofiar oczekują o rok dłuższej odsiadki. Teoretycznie kobiecie grozi nawet 12 lat więzienia. Wyrok w tej sprawie zostanie ogłoszony 11 września.
Zobacz także: Oskarżona o śmiertelny wypadek