19-letnia Joanna Hołota narodziła się na nowo. Dzięki nerce od zmarłego mężczyzny będzie żyć normalnie. W dwa dni po przeszczepie, uśmiechnięta od ucha do ucha, powiedziała nam, że jest po prostu szczęśliwa.
Dopiero Joasia leżała na stole operacyjnym, a już dwa dni po zabiegu siedzi na łóżku i uśmiechnięta opowiada jaka jest szczęśliwa. – Będę mogła wszystko jeść, pić – cieszy się. – Mam plany. W tym roku zaczęłam studia.
Nową nerkę dostała też pacjentka, która przyjechała z Warszawy oraz mężczyzna spod Krakowa. – Całym sercem popieram transplantację jako metodę leczenia – mówi Renata Marek ze stolicy. – Zgodziłabym się na pobranie narządów po mojej śmierci.
Chociaż transplantacja jest akceptowaną metodą ratowania życia (także przez Kościół katolicki), 60 proc. polskich pacjentów z niewydolnością nerek umiera. Brakuje dawców. Codziennie w wypadkach samochodowych giną ludzie, których nerki, wątroby, serca mogłyby uratować innym życie. – Ale wśród lekarzy opiekujących się umierającymi nie ma zrozumienia problemu. Nie zgłaszają nam potencjalnych dawców – ubolewa doc. Sławomir Rudzki, kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej szpitala przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. – Nie chcą zadawać sobie trudu i angażować się w procedury, które trzeba uruchomić po śmierci pacjenta.
Niekiedy na pobranie narządów nie zgadza się rodzina zmarłego. Jej decyzję lekarze biorą pod uwagę, chociaż zgodnie z prawem nie muszą. Na pobranie narządów wystarczy bowiem, tzw. domniemana zgoda dawcy, a więc brak wyrażonego sprzeciwu za życia. Takie przyjmuje Centralny Rejestr Sprzeciwów w Warszawie. Sprzeciw zgłasza się na specjalnym formularzu dostępnym w szpitalach. Adresy i telefony publikujemy w poradniku na str. 12.
Moc prawną ma również podpisane oświadczenie sprzeciwu lub oświadczenie ustne złożone w obecności dwóch świadków. •