Już prawie 15 milionów złotych muszą zwrócić miastu prywatne szkoły i przedszkola. To m.in. dotacje wydane wbrew prawu na biżuterię i zagraniczne wyjazdy. Dotychczas miasto odzyskało zaledwie... 642 tys. zł
Sąd oddalił skargę i potwierdził uprawnienia miasta do sprawdzania, jak została wydana przyznana z miejskiej kasy dotacja. Natomiast sama kontrola miasta w przedszkolu nie wykazała niczego szokującego, a jedynie uchybienia na kwotę 41 tys. zł. To niewiele w porównaniu z kwotami, które mają do zwrotu inni.
– Na tę chwilę kontrolowane przez nas placówki mają do zwrotu kwotę 14,9 mln zł - 14 milionów od 96 szkół i niecałe 900 tys. zł od 41 przedszkoli – wylicza Anna Morow, dyrektor Wydziału Audytu i Kontroli w Urzędzie Miasta.
Aż 5 milionów zwrotu żąda miasto od Zespołu Szkół im. św. Teresy, z którego nazwy zniknęło już słowo "Katolickich”. Co więcej, prokuratura uznała, że w placówce w latach 2007-10 dochodziło do kupowania świadectw przez osoby, które do tej szkoły w ogóle nie chodziły.
Kolejne 3 miliony (kwota wraz z odsetkami) samorząd chce odzyskać od łódzkiej spółki Cosinus prowadzącej w Lublinie 12 szkół. Zdaniem kontrolerów w tym przypadku większość przyznanych dotacji trafiła na utrzymanie spółki, a nie szkół. Od Centrum Nauki i Biznesu "Żak” miasto dochodzi 1,7 mln zł, a miliona od szkół Futura.
Wśród przedszkoli prawie ćwierć miliona zwrócić mają "Mali Odkrywcy”. Kontrolerzy znaleźli m.in. rachunki z hotelu w Chorwacji, różnych restauracji, hotelu Mariott, perfumerii Uroda i Sephora, salonu fryzjerskiego, pałacu i stajni w Chlewiskach, myjni samochodowej i hipermarketów.
Wspomniane 14,9 mln złotych to kwota liczona na wczoraj obejmująca dotacje, których zwrotu miasto zażądało w ciągu ostatnich trzech lat. I jak dotąd z tej kwoty do miasta wpłynęło zaledwie 642 tys. złotych.
– Za każdym razem trzeba wydać decyzję administracyjną z żądaniem zwrotu dotacji. Decyzja podlega zaskarżeniu i placówki z tego korzystają – wyjaśnia Morow.
Ale np. w przypadku "Małych Odkrywców” sprawa trafiła do komornika.