Od kradzieży dekady minął miesiąc, a wojsko nadal nie zabrało skradzionych z poligonu czołgów. Dwa nadal stoją na parkingu firmy transportowej, jeden w punkcie skupu złomu.
Tymczasem wczoraj zaalarmował nas jeden z Czytelników. - Na ul. Krochmalnej widziałem na skupie złomu czołg - napisał na alarm24@dziennikwschodni.pl. Znowu ktoś ukradł i chce sprzedać wojskową maszynę?
Sprawdziliśmy. - To jeden z czołgów skradzionych miesiąc temu z poligonu pod Łukowem - tłumaczy pracowniczka punktu skupu, w którym miały być sprzedane trzy czołgi (właściciel punktu nie zgodził się na ich zakup, bo sprzedawcy nie dostarczyli potwierdzenia zakupu od wojska).
Okazuje się, że armia przez miesiąc nie upomniała się jeszcze ani po ten, ani po dwa pozostałe stojące w Lublinie czołgi.
- Na czas prowadzonego postępowania maszyny zostały zabezpieczone przez organy ścigania jako dowód w sprawie - wyjaśnia mjr Marcin Rogus, rzecznik Dowództwa Sił Powietrznych. - Nasi ludzie szykują się do ich przetransportowania na poligon, jak tylko skończy się śledztwo.
Koszty transportu pokryje wojsko. - Nie możemy przecież pójść do pana złodzieja i zażądać, żeby odwiózł czołgi na poligon, z którego je ukradł - mówi Rogus.
Przypomnijmy, że złodziei było trzech: 26-letni Marcin K. i 35-letni Sylwester B. z Lublina, a także 35-letni Paweł P. z Parczewa. Do kradzieży czołgów potrzebowali czterech lawet i 60-tonowego dźwigu.
Mężczyźni nie przyznali się do winy. Po przesłuchaniu zostali wypuszczeni na wolność. Prokurator zastosował wobec nich dozór policyjny , a wobec mieszkańca Parczewa dodatkowo poręczenie majątkowe w wysokości 2 tys. zł. Wszystkim trzem grozi do 5 lat pozbawienia wolności.