Prokuratura kolejny raz umorzyła śledztwo w sprawie śmierci zatrzymanego przez policję 32-latka. Maciej S. zaczął się dusić gdy zakuto go w kajdanki. Zdaniem śledczych, policjanci nie mogli mu pomóc.
Człowiek bez wykształcenia medycznego nie jest w stanie samodzielnie rozpoznać takiego zagrożenia – mówi Andrzej Stasieczek, szef Prokuratury Rejonowej w Krasnymstawie.
Chodzi o tzw. „śmierć odruchową”. Tak powołani przez prokuraturę biegli określili to, co zabiło 32-letniego Macieja S. Po szarpaninie z policjantami mężczyzna został skuty kajdankami i ułożony na ziemi. W wyniku stresu doszło u niego do nagłej i silnej niewydolności oddechowej. Spotęgował ją fakt, że był skrępowany i leżał na brzuchu. Nagle w jego organizmie wzrosło zapotrzebowanie na tlen, którego nie można było zaspokoić.
– U mężczyzny wyczuwalny był puls. Policjanci byli więc przekonani, że zatrzymany żyje i nie ma potrzeby reanimacji – wyjaśnia prokurator Stasieczek.
Chodzi o interwencję, do której doszło w maju 2014 r. w Zamościu. Maciej S. cierpiał na schizofrenię. Kilkanaście razy trafiał do szpitali. Powinien stale przyjmować leki, ale feralnego dnia prawdopodobnie tego nie zrobił. Zdemolował mieszkanie i wyszedł. Oznajmił rodzinie, że zabije siebie lub kogoś. Wtedy jego ojciec zawiadomił policję.
Mundurowi odnaleźli 32-latka przy ul. Polnej. Próbowali go zatrzymać, ale ten skutecznie się opierał. Wezwano posiłki. Dopiero sześciu funkcjonariuszy zdołało obezwładnić Macieja S. Skuli go i położyli na ziemi.
Kiedy ratownicy dotarli na miejsce okazało się, że Maciej S. nie oddycha. Załoga pogotowia przeprowadziła reanimację, udało się przywrócić czynności życiowe. 32-latek trafił do szpitala, ale po 10 dniach zmarł. Okazało się, że jego mózg był tak długo pozbawiony tlenu, że zaszły w nim nieodwracalne zmiany.
Jak później ustalono, Maciej S. nie miał poważniejszych obrażeń, które świadczyłyby o zbyt agresywnym zachowaniu policjantów. Prokurator uznał, że mundurowi nie przekroczyli uprawnień, ani też niczego nie zaniedbali. Nie zdawali sobie sprawy, że Maciej S. umiera.
Śledztwo zostało umorzone, ale po zażaleniu złożonym przez ojca Macieja S. sprawa wróciła do prokuratury. Sąd nakazał śledczym dokładniejsze zbadanie sprawy.
– Biegły rozbudował swoją opinię i potwierdził wcześniejsze ustalenia – wyjaśnia prokurator Stasieczek. – Nie ma powodów, by stawiać policjantom jakiekolwiek zarzuty. Sprawa została więc ponownie umorzona. Od tej decyzji nie służy zażalenie.
Pełnomocnik rodziny Macieja S. może jeszcze wystąpić do sądu z tzw. subsydiarnym aktem oskarżenia przeciwko mundurowym. Decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła. Bliscy zmarłego czekają na oficjalne dokumenty z prokuratury.