Zygmunt K., były szef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie odpowie przed sądem za fałszerstwa. Miał podrabiać podpisy na dokumentach, dotyczących działalności rodzinnej firmy. Zawiadomienie w tej sprawie złożył brat oskarżonego
Zygmunt K., obecnie prokurator w stanie spoczynku, pochodzi z Janowa Lubelskiego. Tam też jego brat i siostra mieli niewielką firmę. Prowadzili sklep spożywczy i zajmowali się gastronomią. Spółka działała w latach 2007-2009. Z aktu oskarżenia, który trafił właśnie do Sądu Rejonowego Lublin Zachód wynika, że przez trzy ostatnie lata jej prowadzeniem zajmował się niemal wyłącznie Zygmunt K. Jego brat przebywał wówczas za granicą.
W marcu 2013 roku Leszek K. wrócił jednak do kraju, po czym odwiedził Prokuraturę Apelacyjną w Lublinie. Zawiadomił śledczych, że jego brat – prokurator – podrobił szereg jego podpisów. Miał również fałszować podpisy swojej córki. Tak spreparowanymi dokumentami posługiwał się później w janowskiej „skarbówce”, lubelskim magistracie, banku, sklepie i u dostawcy energii. Podrabiane miały być m.in. deklaracje VAT, oświadczenia o wartości sprzedanego alkoholu czy zaświadczenia o wniesieniu opłaty za zezwolenie na sprzedaż procentowych trunków.
Śledczy ustalili, że Zygmunt K. wykonywał wszelkie czynności prawne związane z działalnością firmy. Nadzorował pracowników, zajmował się podatkami i zezwoleniami. Oryginały podejrzanych dokumentów zabezpieczono i przekazano biegłemu. Z jego opinii wynika, że większość z kilkudziesięciu podpisów została podrobiona ręką Zygmunta K. W pozostałych przypadkach nie udało się jednoznacznie określić autora podpisu.
– Fałszerz starając się możliwie wiernie odwzorować cechy oryginału, skutecznie zamaskował własne nawyki graficzne – stwierdził biegły w swojej opinii. Śledczy przyjęli, że autorem wątpliwych podpisów również jest Zygmunt K. Jego podwładni zeznali, że faktyczni właściciele spółki pojawiali się w sklepie sporadycznie. Prokuratora obciążyły również zeznania urzędników lubelskiego magistratu. Przyznali oni, że podpis współwłaścicielki firmy składała osoba znana im jako prokurator.
Materiały zebrane przez śledczych przekonały Sąd Dyscyplinarny dla Prokuratorów, który zgodził się na pociągnięcie Zygmunta K. do odpowiedzialności. Podczas przesłuchania prokurator odmówił odpowiedzi na pytanie, czy przyznaje się do winy. Postanowił również nie składać wyjaśnień.
Zygmunt K. od maja 2001 roku był Prokuratorem Apelacyjnym w Warszawie. W kwietniu 2004 r. złożył rezygnację na ręce Grzegorza Kurczuka, ówczesnego szefa resortu sprawiedliwości. Oficjalnych powodów rezygnacji nie podano. O dymisji szefa warszawskiej apelacji mówiło się już jednak kilka miesięcy wcześniej. Media pisały o nim, jako o „dyspozycyjnym wobec każdej władzy”.
Zygmunt K. został powołany na stanowisko przez ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego. Późniejszy prezydent jasno potem sugerował, że był to jego błąd personalny. Warszawska apelacja zajmowała się najgłośniejszymi śledztwami w kraju. Zygmunt K. nadzorował m.in. śledztwo w sprawie tzw. afery Rywina, gangu pruszkowskiego, Grzegorza Wieczerzaka i afery PZU, zabójstwa generała Marka Papały. Zygmuntowi K. grozi teraz do 5 lat więzienia.