Rozmowa z Danielem Stelmasiewiczem z Forum Rozwoju Lublina.
– Spotykamy się o godz. 12, chcemy przejść Al. Racławickimi, Lipową do Plazy, później Krakowskim Przedmieściem. Ale wszystko zależy od tego, ile przyjdzie osób.
• A nie jest to wyręczanie miejskich służb?
– Dlatego nie planujemy regularnych akcji. Nie chcemy kogoś wyręczać, ale zwrócić uwagę na problem. Z jednej strony to problem miasta, bo należy się zastanowić nad skutecznością oczyszczania i egzekwowania prawa. Z drugiej strony chcemy zwrócić uwagę mieszkańców na to, że wieszanie ogłoszeń nie powinno być społecznie akceptowalne. Teraz jest na to społeczne przyzwolenie, bo wszyscy się przyzwyczaili, że wiaty i słupy są oszpecone.
• Nie chcę bronić tych, którzy szpecą słupy i przystanki ogłoszeniami, ale emerytka, która chce dorobić wynajmując pokój studentom nie bardzo ma gdzie tę kartkę powiesić.
– Zdajemy sobie z tego sprawę. Ale część ogłoszeń może się przenieść do Internetu, choćby ogłoszenia młodych ludzi udzielających korepetycji. W sieci jest też część ogłoszeń o stancjach. To może się odbywać na większą skalę, bo portali z darmowymi ogłoszeniami jest bez liku.
• Ale zwłaszcza starsi ludzie z nich nie skorzystają.
– Internet to jedna droga. Są jeszcze darmowe ogłoszenia w prasie. Ale mamy świadomość, że miasto jest też po to, by z niego korzystać, choćby wymieniając informacje z innymi mieszkańcami. Przykład? Zaginięcie kota. Tu ogłoszenie w sieci nie jest celowe, bo kot zaginął w określonym miejscu i tam należy go szukać. Dlatego proponujemy stworzenie specjalnych tablic na darmowe ogłoszenia wmontowanych w istniejące wiaty przystankowe. Wiemy, że są to koszty, ale można na początek wybrać część wiat i mamy już w Ratuszu wstępne zrozumienie dla tych kwestii.