Pięć lat więzienia grozi dwóm robotnikom, którzy nie ogrodzili wykopu na podwórku jednej z kamienic. W wykopie zginął mieszkaniec kamienicy.
- Taśma była wystarczająca. Nie stawialiśmy innych zabezpieczeń, bo by nam je rozkradli - bronił się tuż po wypadku Andrzej Pliszczyński, prezes firmy Dźwigaz, której robotnicy źle ogrodzili dół. Prokuratura była innego zdania.
Do tragedii doszło we wrześniu ubiegłego roku. W kamienicy przy ul. Lubartowskiej 46 zepsuł się wodociąg. Zarządca budynku wysłał na miejsce robotników. Ci wykopali w ziemi trzy doły. Deskami przykryli tylko dwa.
Trzeci dół, od drzwi ubikacji, z której korzystali wszyscy mieszkańcy budynku, dzieliło zaledwie półtora metra. Wykop otoczony był biało-czerwoną foliową taśmą, rozpiętą na stalowych prętach, lekko wbitych w ziemię. Nocą, jeden z mieszkańców idąc do WC przez nieoświetlone podwórko wpadł do dołu. Zginął na miejscu. Był pijany.
Sprawą zajęła się prokuratura. Śledczy uznali, że za wypadek odpowiadają dwaj majstrowie Dźwigazu: 49-letni Florian B. i 63-letni Ryszard B. Biegły uznał, że dół był źle zabezpieczony. Miał być przykryty deską. Oraz otoczony trwałą barierką ze światłem ostrzegawczym wysoką na 1,1 m i ustawioną nie bliżej niż metr od krawędzi dołu.
Prokuratura oskarżyła obu mężczyzn o nieumyślne spowodowanie śmierci i sprowadzenie niebezpieczeństwa na 12 innych mieszkańców kamienicy. - Grozi im do pięciu lat pozbawienia wolności - mówi Andrzej Lepieszko, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie. Akt oskarżenia trafił już do sądu. Robotnicy nie przyznali się do winy. Ryszard B. na przesłuchaniu powiedział, że jego zdaniem mieszkańcy mogli w ciągu dnia zapoznać się z "topografią wykopów”. - Co to za tłumaczenie, że ludzie mogli sobie zapamiętać podwórko? - płacze Halina Dulniak, matka tragicznie zmarłego mężczyzny. - Powinni za to ponieść karę.
Ale źle zabezpieczone wykopy to w Lublinie codzienność. Nie trzeba daleko szukać. Biało-czerwona taśma z doczepioną kartką ostrzegawczą jest jedynym ogrodzeniem dołu, który od kilku dni robotnicy kopią na tyłach Ratusza. Kilka miesięcy temu podobnie wyglądała większość dołów drążonych pod słupy trakcji trolejbusowej na Czubach. Tylko nieliczne były zastawione drewnianymi płotkami.