W poniedziałek odbyła się sekcja zwłok kierowcy z Łukowa, który został znaleziony martwy w kabinie swojej ciężarówki w Niemczech. Tamtejsza policja wykluczyła ingerencję osób trzecich.
Tragiczna śmierć 37-letniego Grzegorza na stacji benzynowej w Hohe Börde pod niemieckim Magdeburgiem wywołała duże poruszenie w sieci. Na mieszkańca Łukowa czekała w Polsce rodzina, żona i dwójka dzieci.
Naszą publikację sprzed kilku dni na ten temat internauci rozpowszechnili kilka tysięcy razy.
– Ciało zostało sprowadzone do Polski. W poniedziałek odbyła się sekcja zwłok. Ale musimy czekać na opinię pisemną– mówi prokurator Agnieszka Kępka rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
To może zająć do dwóch tygodni. Po zawiadomieniu członka rodzina prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Sprawą zajmuje się też niemieccy śledczy.
– Policja kryminalna wszczęła śledztwo w sprawie śmierci. W trakcie tego śledztwa nie znaleziono żadnych śladów ingerencji z zewnątrz – powiedziała nam kilka dni temu Ilona Wessner z wydziału prasowego policji w Magdeburgu. Skontaktowaliśmy się ponownie. – W tym przypadku nie ma winy osób trzecich – przekonuje Messner. I dodaje, że policja sprawę przekazała prokuraturze w Magdeburgu.
Zwłoki mieszkańca Łukowa odnaleziono 21 listopada w Hohe Börde. Jego kuzynka Katarzyna zamieściła w sieci dramatyczny apel o pomoc w poszukiwaniu sprawców. Z jej informacji wynikało, że pan Grzegorz pracował dla zachodniego przewoźnika i „został znaleziony w kabinie samochodu z poderżniętym gardłem”.
– Jeszcze za wcześnie by o tym mówić – podkreśla prokurator Agnieszka Kępka.
W wyjaśnianie tej tajemniczej śmierci zaangażował się też Wydział Konsularny Ambasady RP w Berlinie. W środę (9 grudnia) w Łukowie odbędzie się pogrzeb 37-latka. Msza rozpocznie się o godz.12 w kościele NMP Matki Kościoła.