W ostatnią niedzielę podano informację o tragicznym wypadku na pokazach lotniczych Air Show w Radomiu. Po dwóch latach od koszmarnego zderzenia dwóch samolotów z grupy akrobatycznej Żelazny, sytuacja się powtarza 30 sierpnia: słoneczne popołudnie, rozradowany tłum na lotnisku w Radomiu.
2000 godzin
Dlaczego doszło do kolejnej katastrofy na pokazach? Co się stało, że tych dwóch doświadczonych pilotów (ponad 20-letni staż w lotnictwie i ponad 2000 godzin wylatanych na tym typie samolotów) straciło życie?
– Kiedy był już bardzo nisko, na wysokości drzew skręcił w bok na pole, na pewno po to, by ratować ludzi, spaść tam, gdzie ich nie ma – to relacja jednego z naocznych świadków na temat ostatnich chwil lotu białoruskich pilotów.
– Patrzyłem z zachwytem, jak ta wielka maszyna wykonuje ewolucje. Kiedy zniknął za lasem i nie pojawiał się ponownie, miałem wrażenie, że trwa to wieczność, jednocześnie była we mnie obawa, że coś się musiało stać, za długo go nie widać – dodawał kolejny z obserwatorów.
Niestety, wypadki na pokazach lotniczych nie są rzadkością.
Rammstein
28 sierpnia 1988 roku w największej amerykańskiej bazie lotniczej w Niemczech, mieszczącej się w Ramstein-Miesenbach zderzyły się trzy z dziesięciu samolotów Aermacchi MB-339 włoskiej grupy akrobacji lotniczej Frecce Tricolori. Jeden spadł na publiczność. Zginęło 70 osób, wiele zostało rannych. Była to największa katastrofa lotnicza w Niemczech. Na część ofiar tego wypadku niemiecki zespół Rammstein (którego nazwa powstała właśnie od tej miejscowości) stworzył piosenkę o katastrofie. Od tego czasu w Europie Zachodniej zakazano pokazów lotniczych nad publicznością, wyznaczono specjalną strefę ochronną.
Lwów
Takiej ochrony nie zachowano na pokazie we Lwowie. 28 lipca 2002 roku na tłum widzów runął myśliwiec Su-27. Maszyna wykonywała skomplikowane akrobacje. W pewnej chwili, lecąc tuż nad ziemią piloci, stracili kontrolę nad samolotem. Su-27 zahaczył skrzydłem o inną maszynę stojącą na pasie startowym i runął na publiczność. Obaj piloci zdołali się katapultować i przeżyli. Zginęło wtedy 77 osób, a ponad 100 było rannych. Do tej pory to najtragiczniejsza w skutkach katastrofa, która zdarzyła się na pokazach.
Radom
Rok 2007 to kolejna tragedia, tym razem w naszym kraju. Grupa akrobatyczna Żelazny wykonywała na Air Show w Radomiu swój pokaz. Jedna z trudniejszych ewolucji – samoloty mijają się w powietrzu w odległości 2–3 m. Tym razem samoloty zderzyły się przy pełnej prędkości. Wyglądało to jak na filmie. Moment, zderzenie, szczątki jednego samolotu spadły na ziemię, drugi w wyniku zderzenia rozsypał się na drobne kawałki w powietrzu. Złudna nadzieja, że może jednak piloci nie zginęli. Wspólna modlitwa dziesiątków tysięcy ludzi na płycie lotniska. Ale chwilę później tragiczna informacja: obaj piloci nie żyją.
Moskwa
Tuż przed ostatnią tragedią w Radomiu kolejna katastrofa. 16 sierpnia 2009 roku podczas przygotowań do pokazów akrobacji lotniczej na Międzynarodowym Salonie Lotniczym i Kosmicznym "Maks 2009” na podmoskiewskim niebie zderzyły się dwa samoloty Su-27 z grupy lotniczej. W wyniku katastrofy zginął dowódca grupy "Rosyjskie Witezie” pułkownik Igor Tkaczenko. Dwóm innym pilotom udało się katapultować, lecz trafili do szpitala. W wyniku wypadku zmarła też 51-letnia mieszkanka Moskwy, poparzona odłamkami spadającego samolotu.
Przyczyny
W przypadku Niemiec i Ukrainy jednoznacznie stwierdzono brawurę pilotów, którzy chcieli zaprezentować wszystkie możliwości maszyny i swoje doskonałe umiejętności. Dlaczego tak doświadczeni lotnicy popełniają błędy właśnie w trakcie pokazów? Wiesław Wędzonka, jeden z pilotów Aeroklubu Radomskiego twierdzi, że Air Show to specyficzna chwila dla lotnictwa. – Wszyscy piloci chcą wtedy pokazać się z jak najlepszej strony. Wiedzą, że patrzy na nich wielu ludzi z wielu krajów. Często jest to bardzo zgubne dla nich, bo łatwo wtedy o nerwy, o brak precyzji. Czasem jednak jest to zwykła ironia losu: w tej właśnie chwili popsuje się silnik bądź wpadnie do niego jakiś zabłąkany ptak i, niestety, lot kończy się tragedią.
Rozmowa z Grzegorzem Sobczakiem, redaktorem naczelnym \"Skrzydlatej Polski”
– Procedury latania w czasie pokazów lotniczych są sformułowane w taki sposób, żeby zagwarantować bezpieczeństwo publiczności. Wypadki się zdarzają, ale wszystko jest organizowane w taki sposób, żeby ewentualna katastrofa nie spowodowała tragedii na widowni. Kilka lat temu do ogromnej tragedii doszło na Ukrainie. Samolot podczas pokazów spadł wprost na publiczność i zginęło kilkadziesiąt osób. Wtedy doszło do zaprzeczenia wszelkim procedurom. Tego typu unormowania w Radomiu z pewnością działają. To jednak zbieg okoliczności, że podczas dwóch kolejnych Air Show w Radomiu dochodzi do takich tragedii. Na pewno nie było tu żadnej winy organizatorów.
• Czym różni się latanie na pokazach od zwykłych lotów?
– Latanie na pokazach jest zajęciem bardzo specyficznym. Piloci są szkoleni przede wszystkim do zadań bojowych, które prawdę mówiąc są raczej mało atrakcyjne dla postronnego widza. Na Zachodzie szkolenie organizuje się w taki sposób, że piloci demonstracyjni są specjalnie oddelegowani tylko do tego zajęcia albo przechodzą dodatkowe szkolenia w tym kierunku. W Polsce również do niedawna tak było. Piloci byli delegowani na rok do ćwiczeń pokazowych. Chodzi o to, żeby dokładnie przećwiczyć elementy pokazu. Żeby pilot nie był niczym zaskakiwany.
• Co według pana mogło być przyczyną tragedii na Air Show w Radomiu?
– Moim zdaniem, stawianie tez w tej chwili mija się z celem. Widziałem całe zajście i równie dobrze może to być błąd pilota, ale i awaria techniczna. Jedna rzecz jest znacząca. Nie było żadnej informacji z samolotu, że są problemy techniczne. To może być wskazówką w rozwiązywaniu zagadki wypadku, ale równie dobrze wcale nie musi. Rozmowa między pilotami a ich instruktorem na wieży pokazuje jasno, że nie było problemów ze strony koordynującej pokaz na ziemi. Żeby jednak dokonać dobrej analizy trzeba zsynchronizować zapis nagrania z nagraniem lotu. W ten sposób będzie można stwierdzić, kiedy instruktor wydawał komendę załodze o katapultowaniu i czy nie było to za późno. Słuchając samego nagrania nie da się tego stwierdzić.
• Zawiodły fotele do katapultowania się?
– Taka sytuacja może się zdarzyć. Ale w tym przypadku nie zakładałbym problemu z fotelami. Ich mechanizm działa tak, że uruchomienie jednego fotela powoduje katapultowanie obu. Jest zatem bardzo niskie prawdopodobieństwo, że nie zadziałały. Brak katapultacji to raczej świadoma decyzja.
• Eksperci mówią, że piloci chcieli wyciągnąć samolot jak najdalej od ludzi, żeby nie doszło do większej tragedii.
– To wielce prawdopodobne.
• Piloci białoruscy byli bardzo doświadczeni.
– Tutaj mogła dojść dodatkowo presja psychiczna. Zdaje się, że ci konkretni piloci nigdzie wcześniej się nie pokazywali na tego typu imprezach. Dla publiczności to nie jest specjalnie istotne, bo i tak pokaz się spodoba. Ale w Radomiu byli też inni piloci z największymi umiejętnościami. Być może zaistniała chęć jak najlepszego pokazania się.
• Pojawiły się też nieoficjalne informacje, według których pierwszy treningowy lot Su-27 niezbyt spodobał się dowództwu białoruskich pilotów.
– Może chodziło o zmotywowanie do lepszego lotu. Ale fragment przed katastrofą naprawdę nie sugerował, żeby piloci sobie z czymś nie radzili.
Rozmawiał Paweł Buczkowski