Dzieci, które za kilka tygodni przystąpią do Pierwszej Komunii, biorą już udział w próbach. Rodzice zapinają zaś na ostatni guzik logistyczne wydarzenia tego dnia.
Kościół od wielu lat powtarza, że przystąpienie do komunii powinno mieć tylko i wyłącznie wymiar religijny. Jeśli prezent, to skromny i związany z dewocjonaliami.
Jeśli spotkanie po uroczystości, to najlepiej w wąskim gronie rodzinnym i bez alkoholu. Do tego skromność w stroju i regularne uczęszczanie na „Biały tydzień” i udział w rocznicy. Rzeczywistość znacznie odbiega jednak od tych zaleceń.
Rodzinne tradycje
- W naszej rodzinie tradycją jest, że po komunii wszyscy jeździmy do dworku pod Zamość. To nasze rodzinne strony i jedno z nielicznych miejsc, gdzie można zorganizować spotkanie dla całej rodziny. Bierze w nim udział zwykle około 100 osób - opowiada Monika Cichowlas, której córka pójdzie w tym roku do komunii w Kościele Akademickim w Lublinie.
- Oczywiście: najważniejsi są rodzice, rodzice chrzestni i dziadkowie, ale przecież oni wszyscy mają mężów, żony, dzieci, rodzeństwo. Pominięcie kogoś byłoby dużą niezręcznością. Zapraszamy więc wszystkich i tak, to prawda: bierzemy kredyty na zorganizowanie uroczystości.
Koszt - w zależności od lokalu, oraz ilości zamówionych dań - to średnio 50-150 zł. Do tego najczęściej trzeba dokupić jeszcze owoce i ciasta. Jeśli tort, to oczywiście biały z okazjonalnym przybraniem. Średnia cena dla 20 osób to 250 zł.
Pierwsza komunia 2018: Prezenty na pierwszą komunię
- Impreza jest dosyć droga, ale łatwiej jest wynająć lokal - uważa pani Agnieszka, której syn przystąpi w tym roku do komunii w parafii pw. Dobrego Pasterza w Lublinie. - Liczymy na 30 gości. Zaproszenie ich do domu wiązałoby się nie tylko z dosyć dużym ściskiem, ale też koniecznością pożyczania krzeseł i zastawy stołowej. Potem byłoby kilka godzin zmywania. A tak przyjdziemy, zjemy i wychodzimy w dobrych nastrojach.
Na większości przyjęć, wbrew kościelnym zaleceniom, pojawia się też alkohol. W restauracjach jest to zwykle białe wino. W domach na stołach pojawiają się także mocniejsze trunki.
- Mam czworo chrześniaków w podobnym wieku, a to oznacza komunie co rok. Tegoroczna będzie na szczęście ostatnia - mówi Aśka i prosi żeby nie podawać jej nazwiska.
- Gdybym na początku wiedziała z jakimi to się wiąże kosztami, to nigdy bym się nie zgodziła. Wprawdzie rodzice proszą żeby prezent był skromny, ale już w drugim zdaniu dodają, że oni sami w tamtym roku dali chrześniakowi tysiąc złotych albo laptop. Mnie na takie prezenty nie stać. Daję 500 zł, a to i tak dla mnie znaczący wydatek. Niby nikt nie mówi wprost, ale czuję potem rozczarowanie i ochłodzenie stosunków.
Pieniądze i tablety
Zasięgając języka wśród znajomych, którzy w tym roku zostali zaproszeni na uroczystości komunijne można dojść do wniosku, że zamierzają oni dać prezent lub jego równowartość w gotówce o wartości 200-500 zł.
Do tego obowiązkowo dojdzie bombonierka z okazjonalną okładką i biała kartka z życzeniami. Chrzestni zamierzają dołączyć także obrazki świętych, złote łańcuszki z medalikiem (dziewczynki) lub krzyżykiem (łańcuszki) lub katolickie książki. Na drugim biegunie znajdują się prezenty, które rozpalają wyobraźnię. W ich kupnie przodują rodzice, którzy często decydują się na kupno prezentu na raty.
- Syn opowiadał mi, że w jego klasie dzieci dostaną pieniądze i same będą mogły zdecydować na co je wydadzą - opowiada pan Robert, parafia Dobrego Pasterza. - U nas będzie inaczej. Pieniądze da tylko dalsza rodzina. Moi rodzice dadzą telefon i aparat fotograficzny. Rodzice żony tablet i okulary VR. My kupujemy kamerę i dobry laptop ze specjalnym oprogramowaniem, bo syn chce zacząć nagrywać filmiki na You Tube. Prezent ma mu to umożliwić.
Dron, quad i hulajnoga
Na tegorocznej liście prezentowych bestsellerów znajdują się też: deskorolki elektryczne, smartwatche, konsole do gier, drony, quady ale także rowery, hulajnogi. Kolejną pozycją na liście wydatków komunijnych jest ubranie.
- To droga impreza. Mąż nie ma jeszcze garnituru, a ja sukienki. Coś nowego muszę kupić też dwóm starszym córkom. Dla nas czterech to wydatek co najmniej w wysokości 2 tysięcy złotych. Do tego dochodzi jeszcze syn, który idzie do komunii - opowiada Renata Pęksa.
- Spodnie, alba i koszula to 300 zł. Niby nie dużo, ale musimy też kupić buty. Miałam nadzieję, na jakieś sportowe czarne obuwie, w którym syn mógłby później jeszcze chodzić. Okazało się, że mają to być jednak białe półbuty. To kolejny nieplanowany wydatek, który posłuży tylko przez tydzień.
Biały tydzień
Ubranie dla dziewczynki jest jeszcze droższe - około 500 zł. I te właśnie wydatki oraz opłaty za przyozdobienie kościoła, prezenty dla księży, kwiaty dla dyrekcji szkoły obecnej na mszy itp. spędzają sen z powiek większości rodziców.
- Mam wrażenie, że I Komunia Święta ma coraz bardziej świecki charakter. Rodzina w ogóle nie chodzi do kościoła, albo należy do tzw. świątecznych katolików, ale ma poczucie, że „dziecko do komunii trzeba dać”. W trakcie przygotowań okazuje się, że taki trzecioklasista jest po raz pierwszy w kościele. Nie wie, jak się zachować, co mówić. Do spowiedzi nie idzie nikt z rodziny dziecka - przyznaje jeden z lubelskich księży z wieloletnim stażem posługi kapłańskiej.
- Na ostatnich próbach trzecioklasiści nic już nie robią, nic nie słuchają tylko pokazują sobie nowe smarwatche, albo przenośne gry, które już dostali w prezencie od kogoś z rodziny. Trwa rywalizacja na prezenty. Stosunek do sakramentu widać też podczas Białego Tygodnia. W poniedziałek jest jeszcze większość, ale z dnia na dzień dzieci ubywa. Pojawiają się raptem ostatniego dnia. Mają powód, bo wtedy robione są zdjęcia. O przyjściu na rocznicę szkoda już w ogóle mówić - dodaje.