Rozmowa z prof. Michaelem Szporerem, wykładowcą dziennikarstwa i amerykanistyki University of Maryland
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
• Jeszcze dzień przed prawyborami w New Hampshire dziennik \"USA Today” przepowiadał, że to będzie zdecydowane zwycięstwo demokraty Baracka Obamy i republikanina Johna McCaina oraz kolejna gorzka pigułka dla Hillary Clinton. Sondaże zapow
- Wynik prawyborczego klasyka w New Hampshire pokazuje siłę i mądrość... demokracji amerykańskiej. Nie liczy się rzeczywistość medialna i rozstrzyganie z góry, a sytuacja za kotarą kabiny do głosowania kreowana przez pojedynczego wyborcę używającego własnego rozumu. Takich poszło głosować w tych prawyborach 510 tysięcy, co nigdy dotąd w New Hampshire się nie zdarzyło, bo frekwencja sięgała ledwie 300 tysięcy. Oddano ok. 280 tysięcy głosów na demokratów i ok. 230 tysięcy na republikanów. Hillary Clinton wybrało 39,6 proc. wyborców, a Baracka Obamę 36,8 proc., zaś Johna Edwardsa 17,1 proc. Po stronie republikańskiej zdecydowanie wygrał John McCain z 38,0 proc. Mitt Romney miał 32,3-proc. poparcie, Mike Huckabee 11,4-proc., a Rudi Giuliani 8,8. Zatem doniesienia o rychłej "śmierci wyborczej” Hillary były przesadzone. Również McCain wraca do gry, czyli następuje powrót do wypróbowanych postaci, obecnych na scenie politycznej nie od dziś i nie od wczoraj.
• Jeżeli pije pan do Obamy, to powiem tak: kiedy przeciwko Lechowi Wałęsie wystąpił Stan Tymiński i doszło do telewizyjnej debaty, padło pytanie jaką ma receptę. Kandydat spod Toronto odpowiedział kulawym Mickiewiczem: \"Hasłem naszym wolność b
- Obama nie jest "amerykańskim Tymińskim”. To polityk, który przechodził weryfikację wyborczą czy to jako senator stanowy Illinois, czy senator krajowy. Jest niezwykle sprawny retorycznie, świetnie komunikuje się z tłumami. To dobry w debatach publicznych polityk. Posługuje się łatwym w odbiorze idealistycznym i pozytywnym komunikatem: "Yes, we can!” (Tak, my możemy!), który trafia do elektoratu trzydziestokilkulatków i studentów. Oczywiście, bardzo nośna jest zapowiedź natychmiastowego zakończenia wojny irackiej i nowego otwarcia USA w polityce zagranicznej, z czym wiąże się druzgocąca krytyka polityki Busha. Te fakty, niewątpliwe mogą być atrakcyjne - poprzez kontrast do Busha - dla państw Trzeciego Świata, gdzie Ameryka nie ma dobrej opinii i kochana nie jest.
• Obama jest jednak typowym politykiem \"północnym” i może mieć kłopot ze zdobyciem poparcia na Południu?
- Tak jest. On jest typowym "północnym” produktem Partii Demokratycznej wytworzonym w bastionie tej partii, jakim jest Chicago. Potrzebuje zatem "południowej protezy”. Kogoś z Południa jako wiceprezydenta. Kogoś takiego jak John Edwards z Karoliny. Paradoksalnie, musi też walczyć o elektorat... murzyński, bowiem ten nie traktuje go jednoznacznie, jak Afroamerykanina "amerykańskiego”, a "etnicznego”. Wielu Murzynów uważa, że Obama ich nie rozumie, bo nigdy nie mieszkał w czarnych gettach amerykańskich. Chowała go albo matka hippiska w islamskim otoczeniu drugiego partnera w Indonezji, albo biali dziadkowie. Inaczej niż na przykład Colina Powella, chłopaka z czarnego nowojorskiego Bronksu. Nawiasem mówiąc, Powell znakomicie toruje drogę Obamie, bo sprawdzał się jako polityk afroamarykański na szczytach władzy.
• Nie mówiąc już, że z pasją zaangażowała się w to także megagwiazda telewizyjna Oprah Winfrey. Co wywołuje pytania o to, czy nadal powinna mieć swój program oglądany przez miliony, skoro aż tak angażuje się politycznie.
- Oprah ma przekonać afroamerykańską Amerykę, że Obama jest "ich”, bo bez Murzynów nie ma szans. Oczywiście, w wielu krajach jej rola nie dałaby się pogodzić z ideą telewizyjnej niezależności. Ja nie wyobrażam sobie np. Moniki Olejniki występującej na wiecach kampanii prezydenckiej Tuska i wciąż prowadzącej swój program w TVN.
• Hillary w odróżnieniu od Obamy posiada doświadczenie i osiągnięcia w polityce. Ma też jednak problem z... \"północnością”. No i jest kobietą.
- To ostatnie niekoniecznie musi mieć negatywny wpływ. Hillary to typowa przedstawicielka "baby-boomers”; pokolenia powojennego wyżu demograficznego, w którym dominowały kobiety. Dziś, po raz pierwszy w historii, jest to także najpotężniejszy segment elektoratu. Nie da się zostać prezydentem USA bez głosów Amerykanek sześciedzięciolatek! To one dały zwycięstwo Hillary. Pewnym antidotum na jej "północność” jest jej mąż. Clinton wygrał, jako polityk "południowy” z Arkansas. Fakt, że ten, kto głosuje na Hillary, dostanie w pakiecie także Billa może przekonywać elektorat południowy.
• Jednak z drugiej strony Amerykanie są tradycyjnie \"antydy-nastyczni”.
- Dokładnie. Nie ufają swoim rządom i prezydentom programowo. Ich system w ogóle zrodził się z nienawiści do dynastii brytyjskiej. Teraz rządy dynastii Bushów uważane są przez wielu Amerykanów za koszmar. Mogą mieć "genetyczne” opory z zastępowaniem tego dynastią Clintonów.
• Sugeruje pan trzecią kadencję republikańską w Białym Domu? Z Johnem McCainem, lat 71?
- Reagan, gdy zostawał prezydentem, był tylko o rok młodszy. McCain to polityk południowy, z Arizony. Republikański centrolewicowiec zdolny przyciągać głosy prawicy demokratycznej. Ponadto bohater z Wietnamu, gdzie był siedem lat więziony i nieludzko torturowany. Jednak to on, jako pierwszy, forsował nawiązanie stosunków z Wietnamem, gdy rozpoczęły się tam demokratyzacja. Człowiek prawy, o wielkim zaufaniu społecznym. Etyczny polityk, wyeliminowany brutalnie z gry o nominację prezydencką swej partii przez sztab Busha przed ośmiu laty. Lubiany przez mniejszości etniczne, bo ma adoptowane dzieci azjatyckie. Po sukcesie w New Hampshire, jego szanse poszybowały w górę. Choć nie do końca należy ignorować mormona Mitta Romneya i ekspastora, kreacjonistę Mike'a Huckabee. W normalnych warunkach byliby wyborczym folklorem, ale dziś, gdy Partia Republikańska jest w strzępach po panowaniu Busha są "poważnymi kandydatami”. Już to pokazuje, jakimi drogami podążają myśli, marzenia i wola psychoterapeutyczna republikanów.
• Kto zatem wygra wyścig prezydencki?
- Zapewne demokrat(k)a. Ale gra będzie się toczyć do końca.
Waldemar Piasecki
New Hampshire