Wrzesień 2011. Zaostrzający się konflikt z Koreą Północną przekształcił się w regularną wojnę. Społeczność międzynarodowa z napięciem obserwując wydarzenia, zdecydowała się na zbrojną interwencje. W kraju ogarniętym wojną, mimo pozornego ustabilizowania sytuacji, panuje olbrzymie napięcie mogące w konsekwencji doprowadzić do użycia broni masowego rażenia i rozprzestrzenienia konfliktu na cały region. Do akcji ruszają komandosi z Kraśnika.
Zabawa w wojsko
To nie scenariusz gry komputerowej ani wielkobudżetowej produkcji z Hollywood. To scenariusz jednej z wielu bitw, jakie odbywają się co jakiś czas w lasach wokół Kraśnika i wielu innych na terenie całej lubelszczyzny. Oczywiście, z tej potyczki zwycięsko wyszły wojska międzynarodowe, zakładnicy zostali uwolnieni, a dziennikarze przywieźli ciekawy materiał obrazujący oblicza konfliktu.
Ta bitwa była wyjątkowa. Wzięło w niej bowiem udział ponad 100 żołnierzy, przyjechali z całej lubelszczyzny i nie tylko. Ci żołnierze to na co dzień studenci, przedsiębiorcy i menedżerowie szukający odpoczynku i mocnych wrażeń w symulowanych działaniach wojennych. Wszystkich łączy jedno, pasja do ASG - Air Soft Gun. To zabawa w wojsko polegająca na symulowaniu bitew i potyczek wojennych.
Trochę podobne
- ASG podobne trochę jest do paintballa, bo strzelamy do siebie z karabinków. I w zasadzie na tym podobieństwa się kończą. W ASG używa się prawdziwych replik broni, prawdziwych i oryginalnych mundurów, no i strzelamy do siebie z plastykowych kulek, które nie zostawiają żadnych znaków na mundurach. Dlatego w tej zabawie bardzo liczy się fair play, ponieważ uczestnik, który będzie trafiony, musi się do tego przyznać - mówi Sebastian Polak, pseudonim "Polo” z Kraśnika. Jest członkiem działającej od niedawna w Kraśniku grupy SGSR Szybcy, a na co dzień prowadzi własny biznes.
Taktyka cieszy
- Przyjechał do mnie kiedyś przedstawiciel handlowy i powiedział, że jest taki sport. Postanowiłem spróbować i tak wpadłem w sidła - wspomina Sebastian. - Robię to dopiero od lutego tego roku i uważam, że ASG jest rewelacyjny. Najbardziej interesuje mnie taktyka. Nic tak nie cieszy człowieka, jak to, że wcześniej obrana taktyka się sprawdza. Poza tym, uważam, że ASG uczy dyscypliny, dążenia do celu i działania drużynowego - dodaje Sebastian, który… prawdziwego wojska nawet nie liznął.
Urazówka
- Jak chcieli mnie wziąć do wojska, to ja chciałem się uczyć i zdobywać doświadczenie. Dziś człowiek ma już zaciągnięty dług wobec społeczeństwa, rodzina, dzieci, własny interes. To za dużo, żeby iść do wojska. Owszem, gdybym był samotny, to wiem, że zostałbym zawodowym żołnierzem - podkreśla.
ASG należy do dość "kontuzyjnych” sportów. - Praktycznie nie ma zlotu, żeby ktoś z uczestników nie wylądował ze złamaniem, zwichnięciem albo raną postrzałową w szpitalu. Mnie, na szczęście, do tej pory udało się unikać poważniejszych urazów - mówi Sebastian.
Zdobyć mundur
- Najtrudniejsze do zdobycia - a co za tym idzie, najdroższe - są rzeczy z rosyjskich służb specjalnych, czyli Spec Nazu. Najzwyklejsza koszulka kosztuje 80 zł. Za te pieniądze można mieć cały mundur żołnierza Bundeswehry - wylicza "Polo”.
Na początek - mundur, buty, gogle, broń i cały niezbędny ekwipunek - wystarczy tysiąc złotych. Potem można kupować coraz lepszy sprzęt.
Trzeba się ujawnić
Każda ich misja jest bardzo dobrze przygotowana. Nie tylko pod względem taktycznym i militarnym, ale także pod kątem odpowiedniego zabezpieczenia terenu i ludzi.
- Zawsze informujemy wszystkie służby o tym, że takie manewry będą się odbywać - policję, nadleśnictwo, właścicieli terenów - wyjaśnia Sebastian.
Ale nie wszystko da się przewiedzieć. Czasami w przygotowaną na przeciwników zasadzkę wpadnie przypadkowy grzybiarz. - Raz spotkaliśmy w lecie panią, która sobie spacerowała. Musieliśmy się ujawnić… Na początku była zaskoczona, tak większość na nas reaguje. Jednak po tym, jak daliśmy jej spróbować postrzelać z broni, to nas nawet pochwaliła, że nie stoimy pod sklepem.