Daniel Michalski ze Szczecina na listę do odstrzału trafił na początku stycznia. - Widocznie uznali, że skoro jestem gejem, to zagrażam białej rasie.
Nazwisko Daniela pojawiło się na stronie internetowej o nazwie Redwatch. Jest ona redagowana przez faszystów i rasistów. Publikują zdjęcia osób (często z adresami domowymi i numerami telefonów), których uznają za "wrogów białej rasy”. Zaliczają do nich głównie czarnoskórych obywateli oraz homoseksualistów.
Wzywają do ich odstrzału.
Zatrzymania nie pomogły
Akt oskarżenia przeciwko trzem polskim współpracownikom Redwatcha trafił już do sądu. Prokuratura zarzuca im propagowanie na stronie internetowej ustroju totalitarnego, nienawiści rasowej i nawoływanie do przemocy.
Oskarżeni to Andrzej P. ze Świnoujścia, Mariusz T. z Bielska-Białej oraz Bartosz B. ze Słupska. Grozi im do 5 lat więzienia.
Kolejny do odstrzału
- Był też podany link do strony internetowej. Gdy go otworzyłem, okazało się, że to strona Redwatch, a na niej moje zdjęcie z nazwiskiem - opowiada.
Gdy próbował sprawdzić, kto wysłał mu informację na GG, okazało się, że numer komunikatora jest już nieaktualny.
Dlaczego akurat Michalski? Bo jest szefem szczecińskiego oddziału stowarzyszenia Kampania Przeciw Homofobii (KPH) i oficjalnie przyznaje się do homoseksualizmu. Organizacja zrzesza lesbijki i gejów i próbuje walczyć z przesądami na ich temat.
Jak został gejem
- Dwa lata temu uznałem, że pora przestać się oszukiwać. Skoro jestem gejem, to czas coś z tym zrobić - mówi.
Zaczął działać w organizacjach lewicowych oraz w KPH. Na jednym ze spotkań przyznał się publicznie do homoseksualizmu. Potem powiedział o tym mamie. Przyjęła to spokojnie. Podobnie jak inni jego znajomi.
Michalski przyznaje, że sprawa z Redwatch to pierwszy przypadek nietolerancji, z jakim się spotkał.
- I mam nadzieję, że ostatni. Zdecydowałem się opowiedzieć o sobie publicznie, bo jestem takim samym człowiekiem jak inni. Nie możemy pozwolić, żeby kilku ludzi o chorych poglądach zastraszało resztę - dodaje.
Kłopoty policji
- Możliwości internetu są takie, że zamknięcie strony internetowej nie wyklucza, że ktoś ją ponownie uruchomi na drugi dzień. Szczególnie popularne jest to w USA, gdzie właściciel takiej strony powołuje się na konstytucyjną wolność słowa - tłumaczy mł. asp. Alicja Śledziona z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. - My musimy udowodnić, że to, co taka osoba robi jest przestępstwem w naszym kraju. W tym konkretnym przypadku sprawdzimy, jak doszło do tego, że zdjęcie tego mężczyzny pojawiło się na tej stronie.
Bo sprzątali
Mariusz Parkitny
Głos Szczeciński