Teraz popularność zdobywa system „namierzania” człowieka do niedawna znany z filmów sf.
Otóż opracowano urządzenie wielkości ziarnka grochu, które umożliwia lokalizację obiektu z precyzją do 10 metrów. Miniaturowy nadajnik wysyła sygnał radiowy drogą satelitarną, przekazywany nawet z kontynentu na kontynent. Skoro naukowcy się głowili nad jego skonstruowaniem, to przemysł musi zarobić. Chip reklamowany jest jako idealny produkt zapewniający bezpieczeństwo psu, dziecku, samochodowi w którym się znajduje. Teraz każdego więźnia można wytropić, zagubione dziecko znaleźć, wszystkich zidentyfikować. Problem w tym, że takie ziarnko grochu trzeba sobie (dziecku, psu) dać wszczepić pod skórę.
No i wyobraźmy sobie, że rodzice, ze względów bezpieczeństwa, wszczepią go małemu synkowi. A synek rośnie i przestaje słuchać mamusi, a słucha innej pani. Ale mama zawsze go ma „na widelcu”. Albo – podczas usuwania wyrostka robaczkowego chip wszczepia się panu X i zazdrosna małżonka już wie, że nie wyjechał on bynajmniej w delegację, a znajduje się na parterze bloku przy sąsiedniej ulicy.
Naturalnie gdyby taki Saddam lub Osama mieli wszczepione te nadajniki, problemu chyba by dziś nie było...