- Nowoczesna zabudowa mieszkaniowa uwzględniająca obecne i przyszłe funkcje towarzyszące, bo nie sposób sobie wyobrazić, że będą tam same mieszkania; musi być miejsce na szkołę, teren związany z kulturą, rekreacją. Dominująca byłaby funkcja mieszkaniowa - mówi o planach na zagospodarowanie górek czechowskich w Lublinie Wojciech Dzioba, prezes spółki deweloperskiej TBV
Rozmowa z Wojciechem Dziobą, prezesem deweloperskiej spółki TBV
• Rzeczywiście zamierza pan zabudować 40 proc. górek czechowskich?
- Firma TBV kupiła grunt, którego zabudowę w 30 proc. umożliwia już obowiązujący plan zagospodarowania przestrzennego. A my niejako podpisujemy się pod wnioskiem o zmianę planu, który złożył do miasta poprzedni właściciel terenu, czyli spółka Echo Investment. I w tym wniosku pod zabudowę byłoby przeznaczonych mniej więcej 40 proc. terenu górek.
• I byłaby to zabudowa mieszkaniowa?
- Tak, nowoczesna zabudowa mieszkaniowa uwzględniająca obecne i przyszłe funkcje towarzyszące, bo nie sposób sobie wyobrazić, że będą tam same mieszkania; musi być miejsce na szkołę, teren związany z kulturą, rekreacją. Dominująca byłaby funkcja mieszkaniowa.
• Ile ludzi, a pewnie jakieś szacunki już pan robił, mogłoby zamieszkać na górkach czechowskich?
- Za wcześnie jest na jakiekolwiek szacunki. Bo możemy przyjąć, że w mieszkaniach dwupokojowych będzie jedna, dwie, trzy, cztery osoby. Tam może mieszkać i siedem tysięcy, i dziesięć tysięcy osób. Za wcześnie na liczby.
• Doliny, owszem, miałyby pozostać niezabudowane, ale czy nie zostałyby i tak zdegradowane do roli zwykłego wąwozu między osiedlami?
- Tam nie ma 60 hektarów dolin. Bezwzględna większość górek czechowskich pozostałaby jako teren niezabudowany. A jak to sobie wyobrażam? To byłby teren, na który w przeciwieństwie do tego, co jest teraz, można by wyjść z rodziną, przejechać się rowerem, spotkać się ze znajomymi i uprawiać sport na świeżym powietrzu.
• Ale obecny kształt górek czechowskich ma swoich zwolenników, ma swoich obrońców.
- Trzeba rozróżnić obrońców i zwolenników. Ile w tej chwili osób korzysta z górek czechowskich jako z terenu prywatnego, wypoczynkowego? Niewiele. Te wszystkie pseudościeżki są ścieżkami wydeptanymi, żadna osoba w niedzielę tam nie pójdzie na spacer jako do miejsca rozrywki i rekreacji, bo to wszystko jest zdegradowane, niezagospodarowane i zaśmiecone.
• I zamiast tego widziałby pan teren podobny do którego z lubelskich parków? Wąwozu między Czubami a LSM?
- Rozmawiamy o czymś, co będzie realizowane w przyszłości i dlatego należy skorzystać z najlepszych doświadczeń i na ich podstawie opracowywać plan. Muszą być na pewno ścieżki do rekreacji, ścieżki do jazdy rowerem, place zabaw, park linowy... Coś, co przyciągałoby mieszkańców i dałoby możliwość odpoczynku przy zachowaniu naturalnych walorów górek czechowskich.
• A o ile więcej, niż te 40 proc. górek czechowskich, dałoby się zabudować, żeby było to jeszcze opłacalne. Tam, gdzie są bardzo duże różnice poziomów trzeba by niwelować teren...
- ... był Pan w Monako?
• Nie.
- Tam jest gorsze ukształtowanie terenu, ale okazuje się, że wszystko można zabudować...
• ... ale ceny gruntów w Monako i przy Koncertowej to dwie różne bajki.
- To jedna rzecz. Druga to oczekiwania. Postrzeganie górek czechowskich jest takie a nie inne i jestem ostatnią osobą, która chciałaby budzić kontrowersje w zabudowie tego terenu.
• Ale wróćmy do pytania. Czy 40 proc. zabudowy to już maksimum?
- Wykluczając budynki w samym wąwozie dałoby się zabudować 70-80 proc.
• I też byłoby to opłacalne w lubelskich realiach? Pytam dlatego, że przeciwnicy zabudowy górek mówią, że 40 proc. to nie żaden kompromis, bo inwestor i tak nie byłby w stanie wycisnąć z tego terenu więcej.
- To nie jest piekarnia, że ja sobie mogę skalkulować koszt upieczenia chleba, tylko proces inwestycyjny zaplanowany na piętnaście, dwadzieścia lat. I w tej chwili trudno mi przewidzieć, jak będzie wyglądał rynek za 10 lat. Moją intencją nie jest maksymalizacja zysku, tylko - powiem górnolotnie - optymalizacja zadowolenia: swojego, klientów i mieszkańców Lublina.
• Za każdym razem, gdy pojawia się temat zmiany planu górek czechowskich, Ratusz odpowiada, by czekać, aż inwestor przedstawi propozycję, która ma być punktem wyjścia do rozmów na ten temat. Kiedy pan taką koncepcję przedstawi?
- Będę przygotowany do przedstawienia wstępnej koncepcji w ciągu dwóch miesięcy. Najwcześniej przed wakacjami chciałbym to pokazać, żeby ludzie zobaczyli, jakie są nasze oczekiwania.
• Zabudowa wysoka rzeczywiście byłaby skoncentrowana w rejonie ul. Ducha i Poligonowej?
- Zerknąłem sobie w materiały przygotowane jeszcze przez Echo Investment i oczywiście chciałbym, żeby wzdłuż ul. Poligonowej była zabudowa mająca dziesięć, czy piętnaście kondygnacji. Ale uważam, ze racjonalnym kompromisem powinna być zabudowa symetryczna do już istniejącej po drugiej stronie ul. Poligonowej, czyli do siedmiu, ośmiu kondygnacji.
• A wzdłuż ul. Ducha?
- Mogłyby tam być budynki do sześciu, siedmiu kondygnacji z funkcją usługową, która z racji usytuowania blisko skrzyżowania Willowej, Ducha i Poligonowej mogłaby służyć mieszkańcom całego terenu.
• Trzeci obszar potencjalnej zabudowy to sąsiedztwo ul. Koncertowej. Co tam miałoby się znaleźć?
- W terenie sąsiadującym z naszą obecną inwestycją, która ma pięć kondygnacji, nie wyobrażam sobie wyższej zabudowy, bo byłoby to dysfunkcjonalne i źle by wyglądało. Oczywiście z towarzyszącymi funkcjami, np. szkoły, czy przedszkola. Natomiast w pobliżu obecnej zabudowy jednorodzinnej moim zdaniem mogłaby powstać zabudowa jednorodzinna z dopuszczeniem bliźniaczej, ale z wykluczeniem szeregowej.
• Powie pan, ile zapłacił za górki czechowskie?
- Nie powiem.
• A skąd miał pan pewność, że Rada Miasta zgodzi się na zmianę planu zagospodarowania? Bo jakąś pewność pan w sobie musiał mieć, skoro zdecydował się na zakup tego terenu. Skąd?
- A jaka jest teraz pewna inwestycja? Proponuję lokatę w banku. Ja nie mam żadnej pewności, wierzę w racjonalność włodarzy tego miasta. Ja podejmuję ryzyko gospodarcze. I tyle.