Kiedyś Tomasz Stefaniuk delektował się winem i mógł spać do południa. Monika Habes ubierała krótkie spódnice, robiła makijaż i wychodziła na spotkanie ze znajomymi. Dziś już nie. Dorastali w katolicyzmie. Wyznają islam.
Tomasz wstaje przed wschodem słońca. Za dwadzieścia szósta musi zmówić pierwszą modlitwę. Właściwie nie musi. Chce. Kolejną odmawia w południe. Następną po południu. Czwartą o zachodzie słońca. Ostatnią w nocy.
– Są przedziały czasowe i w nich powinienem się zmieścić z modlitwą – tłumaczy Tomek Stefaniuk. – Nie przerywam swoich wykładów z filozofii. Nie wybiegam nagle z uczelni. Modlitwę odmawiam po powrocie do domu.
Kiedyś wypadło, że musiał pomodlić się na lotnisku w Bukareszcie. Był tam ze swoimi braćmi i siostrami muzułmanami. Wszyscy uklękli i zaczęli bić pokłony. – Polacy jeszcze nie przywykli do takiego widoku. Chyba nie zrobiłbym czegoś podobnego na Krakowskim Przedmieściu. Zresztą nawet bym nie mógł. Modlić możemy się tylko w czystych miejscach. Odpadają brudne ulice, zaniedbane chodniki – wyjaśnia.
Imam Nidal Abu Tabaq od urodzenia jest muzułmaninem. Jemu zdarzyło się modlić w nietypowym miejscu. – Było za późno, aby dotrzeć do domu. Ukląkłem na trawniku przy szkole – wspomina. – Nie miałem się czego wstydzić, to przecież moja wiara. Choć przyznam, że ciężko mi było się skoncentrować na rozmowie z Bogiem. Dzieci, które mnie obstąpiły, pytały się co robię. Później chciały, żebym uczył ich religii w szkole.
Na jednego muzułmanina dwanaście muzułmanek
Nidal do Lublina przyjechał kilkanaście lat temu. Na Wydziale Politologii UMCS prowadzi fakultet o kulturze arabskiej. Na jego zajęcia uczęszcza więcej osób niż zaplanowano. Na wykłady o islamie, organizowane w Akademii Medycznej, przychodzą tłumy. – To paradoks. Ale wzrost zainteresowania islamem nastąpił po zamachach terrorystycznych. Wiele osób chciało sprawdzić, jaka to religia. Przychodzili i dowiadywali się, że nie czynimy zła. Wtedy zaczynali odróżniać czarny islam od białego – tłumaczy. – I już zostawali w wierze Allacha
Na wiarę muzułmańską przechodzą głównie osoby wykształcone. Studenci i naukowcy w wieku 25 – 35 lat. W większości są to kobiety. – Na jednego muzułmanina przypada około dwunastu muzułmanek – mówi. Nie traktuje tego jako mody na islam. – To nie jest coś krótkotrwałego, ulotnego. Religii nie zmienia się jak bluzki – twierdzi Abu Tabaq.
Kompas w torebce
Tomek przeszedł na islam niedawno. Koranem zainteresował się, gdyż czytała go ważna dla niego osoba. Wtedy sam sięgnął po świętą księgę.
– Jestem filozofem. Dość krytycznie podchodzę do życiowych prawd. Jednak w Koranie odnalazłem więcej odpowiedzi na moje pytania, niż w Biblii – wspomina Tomasz. – Dlatego postanowiłem wypowiedzieć „szahadę” czyli wyznanie wiary. Jednak same zdania mówiące o tym, że nie ma Boga nad Allaha, a Mahomet jest jego prorokiem – nie wystarczą. To trzeba czuć w sercu.
Jest przekonany, że islam jest bliższy pierwotnemu chrześcijaństwu, niż inna religia. Dzięki niej może lepiej porozumiewać się z Bogiem. Ponieważ jest tylko człowiek i Bóg. Żadnych duchownych.
W bliskim kontakcie z Bogiem pomaga mu też ramadan. To miesiąc, w którym muzułmanie poszczą od świtu do zmroku. – Wstaję rano i najadam się na cały dzień – żartuje Tomasz. – Oprócz wieprzowiny mogę jeść co chcę i ile chcę. Co do tego nie ma żadnych przepisów. A jeśli coś nie jest zabronione, to jest dozwolone
Monika wychowywała się w katolickim domu. Gdy dorosła, wybrała ateizm. Być może dlatego, że jej rodzice się rozwiedli. Nie potrzebowała Boga. Wierzyła w darwinowską teorię pochodzenia człowieka. Dopiero jej mąż Algierczyk wypełnił duchową pustkę. Zakochała się w nim i w Bogu. –Trzymając w ręku Koran, chłonęłam każdą literę i każde słowo. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez religii – twierdzi Monika Habes. W torebce nosi kompas, którym wyznacza kierunek Mekki. Wtedy wie, w którą stronę ma się patrzeć, modląc się do Boga.
Muzułmanin najlepszym kandydatem na męża
Wychodząc do pracy Monika zakłada chustę. Nie może pokazywać włosów i szyi. Może twarz, dłonie i stopy Nic więcej. – Pracodawca, który mnie zatrudniał, zapytał czy będę się tak codziennie ubierała – wspomina. – Kiedy przytaknęłam, zareagował spokojnie.
Od dwóch miesięcy Monika pracuje jako przedstawiciel finansowy. Jak na razie, nikogo nie dziwi jej strój. – Mniej i bardziej niedyskretne spojrzenia zaobserwuje w lecie. Wtedy wszyscy będą odkrywać ciała, a ja nie. I dlatego będę się wzbudzać zaciekawienie – mówi.
Nikt jej nie dokucza z tego powodu. Twierdzi, że lublinianie są pod tym względem bardzo tolerancyjni. – Teraz to tylko ktoś powie „O muzułmanka”. Ale to dobrze. To znaczy, że ktoś rozróżnia religie – wyjaśnia. – Wcześniej słyszałam, że jestem żydówka, hinduską...
Mówi, że kobieta i mężczyzna w islamie są równi. Później dodaje jednak, że to mąż rządzi w domu. To tylko dla niego może robić makijaż, farbować włosy.
– To cudowne być piękną dla niego – mówi z błyskiem w oku. – Bo muzułmanin, to najlepszy kandydat na męża. Nie może pić alkoholu, nie może zdradzić. Musi utrzymywać swoją żonę. A to co zarobi kobieta, może wydać na swoje przyjemności.
Popija herbatę z miramiją. Wyciąga z szuflady wszystkie chusty. Różową dostała od przyjaciółki z Jemenu. Zielona przyjechała do niej z Kuwejtu, szara z Syrii. – A ten dostałam od siostry męża z Algierii. W tym roku planujemy ich odwiedzić – mówi. – Chcemy też pojechać na pielgrzymkę do Mekki. To nasz święty obowiązek. Niestety, drogi obowiązek dla muzułmanina z Lublina ...