Nie szukamy sposobów na otwarcie sklepów w dni wolne od handlu – mówi Dziennikowi Mirosław Wawryszczuk, członek zarządu, dyrektor sprzedaży i marketingu Stokrotki
- Handel detaliczny w Polsce wyszedł już z kłopotów pandemicznych?
– Tak. Chociaż nasza branża przeżyła ten czas w inny sposób niż np. turystyka, która przez pandemię została mocno poszkodowana. Zadaniem handlu jest zapewnienie bezpieczeństwa żywnościowego i chociaż wiadomo, że w najgorszym czasie pandemii dotknęły nas i naszych klientów restrykcje to sklepy spożywcze pozostały otwarte. Doświadczyliśmy znacznie mniejszych uciążliwości niż wiele innych sektorów gospodarki.
Widoczna była w tym czasie jednak zmiana sposobu, w jaki klienci dokonywali zakupów.
Pandemia spowodowała, że rzadziej odwiedzali oni sklepy, realizując za jednym razem większe zakupy.
- Da się z pandemii wyciągnąć jakąś naukę?
– Nas nauczyła kilku rzeczy. Po pierwsze, podstawowym dla nas działaniem było zapewnienie bezpieczeństwa pracownikom i klientom oraz dostępności produktów. Pandemia nauczyła nas jeszcze szybszego reagowania i wdrażania nowych rozwiązań. Z uwagi na dynamiczną sytuację związaną z Covid-19 to był intensywny czas pracy, ale efekty tych działań widać dziś w Stokrotkach.
- Konkretnie? Chodzi o e-handel?
– Także o to. W okresie pandemii klientów, którzy fizycznie przychodzili do sklepów, było mniej. Wszyscy potrzebowali jednak możliwości zrobienia zakupów, a my musieliśmy odpowiedzieć na taką nową konieczność. Dlatego tak mocno rozwinęliśmy możliwość dokonywania zakupów przez internet. W Stokrotce realizujemy je na dwa sposoby. Dostarczamy zamówione produkty bezpośrednio do domu lub dajemy naszym klientom możliwość ich osobistego odbioru w wybranym przez nich sklepie naszej sieci.
- Wszelkie analizy pokazują, że wiele osób w pandemii po raz pierwszy zrobiło zakupy przez internet, a kiedy ona ustała, spora część klientów została przy tej metodzie. Widać to na przykładzie Stokrotki?
– Oczywiście. Faktycznie w czasie najmocniejszej walki z wirusem przez internet kupowało u nas bardzo dużo osób. Teraz te liczby są mniejsze, ale i tak znacząco większe w odniesieniu do czasów sprzed pandemii. Widzimy wyraźnie, że część klientów polubiła taki sposób robienia zakupów. Widzimy także, że klienci w Polsce są na tle innych krajów Europy wyjątkowi.
- To znaczy?
– Jesteśmy krajem – i pokazują to analizy – w którym lubi się chodzić do sklepów. Lubimy kontakt z drugim człowiekiem. Dlatego chcemy robić zakupy osobiście. Okazuje się także, że Polacy odwiedzają sklepy stosunkowo często. W wielu krajach Europy zakupy są robione rzadziej, ale klienci zaopatrują się na kilka dni. My robimy to inaczej – przychodzimy do sklepu kilka razy w tygodniu i kupujemy jednorazowo mniej. Tak to teraz wygląda, chociaż nadal jest wielu klientów, którzy polubili zakupy spożywcze przez internet. Wyrazem tego jest liczba klientów naszego sklepu online.
- W każdej Stokrotce można zrobić zakupy przez sieć?
– Wchodząc na naszą stronę internetową, dokładnie widzimy, w której miejscowości możemy zrobić takie zakupy. W Lublinie nasz sklep internetowy dostępny jest nie tylko dla mieszkańców miasta, ale również okolicznych miejscowości, np. Turki. Z myślą o nich otworzyliśmy nowy dedykowany sklep, który realizuje tylko zamówienia składane w sklepie internetowym.
- Dark store.
– Tak, to branżowa nazwa. Magazyn, przypominający stacjonarny sklep, w którym kompletujemy zakupy klienta, ale nie prowadzimy w tym miejscu sprzedaży tradycyjnej.
- Kolejne analizy. Na początku roku eksperci zwiastowali, że w handlu będzie gorzej, bo inflacja. Potem mówili, że będzie lepiej, bo klientami będą uchodźcy z Ukrainy, a teraz kiedy Ukraińcy w dużej części wyjeżdżają, to znowu jest mowa o zmniejszeniu sprzedaży. Taka huśtawka. Jak to w końcu będzie?
– Inflacja stanowi wyzwanie dla wszystkich. I klientów, i sprzedawców. Widzimy już skutki tej sytuacji w naszych sklepach i zmiany w zakupach dokonywanych przez klientów. Wybierają oni coraz częściej produkty tańsze, głównie te podstawowe, jak na przykład mąka.
- I tu jest problem, bo zdaje mi się, że w powszechnym odbiorze Stokrotka jest sklepem drogim. Droższym od dyskontów.
– Stokrotka droga? Mam zupełnie inną ocenę, która wynika z systematycznego monitoringu sytuacji na rynku. Naszą przewagę opieramy na bogatym asortymencie, wysokiej jakości produktów i atrakcyjnych cenach. Tego dobrym przykładem jest oferta produktów naszej marki własnej, dostępnych wyłącznie w naszych sklepach.
- Wróćmy na chwilę do pandemii. Kasy samoobsługowe to był jeden z elementów wprowadzonych w czasie walki z Covid-19. Tymczasem mam wrażenie, że są z nimi problemy. Często klient spędza przy takiej kasie więcej czasu niż przy tradycyjnej. Na moje oko średnio takie kasy rozładowały kolejki.
– Jak każde nowe rozwiązanie również i kasy samoobsługowe wymagają czasu na ich poznanie.
Dla części klientów jest to ciągle nowość. Dlatego naturalne jest, że potrzeba wtedy więcej czasu na samodzielną obsługę urządzenia czy też pomoc naszych pracowników.
Zainteresowanie klientów kasami samoobsługowymi jednak ciągle rośnie, dlatego na koniec roku takie urządzenia będą dostępne już w 500 naszych sklepach. Zawsze jednak zapewniamy również możliwość realizacji zakupów w tradycyjnej kasie.
- Co do kas, to niedawno pracownicy zwracali uwagę, że trzeba w sklepach więcej osób. Że trzeba zwiększyć zatrudnienie. Jak wyglądają rozmowy z pracownikami?
– Staramy się wypracowywać jak najlepsze rozwiązania. Mamy 11 tys. pracowników w Polsce i naszym priorytetem jest budowanie pozytywnych relacji opartych na wzajemnym zaufaniu, dotrzymywaniu zobowiązań i wsparciu w rozwoju.
- Tych pracowników będzie więcej, bo w ubiegłym roku Stokrotka przejęła osiem sklepów na Mazowszu, a do końca tego roku chce to samo zrobić z 14 kolejnymi. Nie podajecie jednak nazwy sieci, którą zamierzacie przejąć. Dlaczego?
– O tym poinformujemy niebawem.
- Jak technicznie wygląda przejmowanie istniejących sklepów. Pracownicy dostają oferty pracy w Stokrotce?
– Tak to wygląda. To nie będzie nasze pierwsze przejęcie i mamy w tej kwestii doświadczenie. Muszę przyznać, że znacząca część dotychczasowych pracowników tych sklepów decyduje się na pracę w naszej firmie.
Myślę, że jesteśmy atrakcyjnym pracodawcą. Tylko w ubiegłym roku awansowało u nas ponad 860 osób. W biurze w Lublinie pracuje 600 osób i bardzo sobie cenię to, że są to często absolwenci lubelskich uczelni. Wiele osób pracuje u nas od lat i awansuje. 80 procent naszej kadry kierowniczej w całej Polsce, to osoby, które objęły to stanowisko w ramach awansu wewnętrznego.
- Lubi pan określenie „obchodzenie zakazu handlu w niedziele”?
– Wiem, że jest w użyciu, ale my w naszej firmie zawsze poruszamy się w granicach obowiązujących przepisów.
Osobiście nie przekonują mnie zabiegi typu sklep – wypożyczalnia sprzętu sportowego albo sklep – placówka medyczna.
To nie jest droga, którą chcemy iść.
Kiedy rząd, w czasie dużego napływu uchodźców z Ukrainy, zezwolił na otwarcie sklepów w każdą niedzielę w dwóch województwach, zrobiliśmy to z myślą o uchodźcach i osobach im pomagającym.
- Pytam o to, bo coraz głośniej o tym, że sieć Dino i Biedronka przymierzają się do otwarcia sklepów w dni wolne.
– Stokrotka nie prowadzi żadnych działań mających na celu otwarcie sklepów w niedziele niehandlowe. Respektujemy obowiązujące przepisy prawa.
- Ale jak zrobi to Biedronka, potem Lidl i kolejne sieci, to w końcu zrobi tak i Stokrotka.
– Raz jeszcze podkreślam, że nie szukamy sposobów na otwarcie sklepów w dni wolne od handlu.
Stokrotka
sieć handlowa, która powstała w 1994 roku w Lublinie, a wyrosła z hurtowni Eldorado. Dziś swoim zasięgiem obejmuje ponad 800 sklepów zlokalizowanych w całej Polsce. Stokrotka otwiera ponad 100 sklepów rocznie w różnych formatach. Od 2018 r. Stokrotka Sp. z o.o. wchodzi w skład litewskiej grupy handlowej Maxima