Zaprosił mnie znajomy do jednej z ekskluzywnych lubelskich kawiarni. Jak Scarlett O'Hara najadłam się w domu, by nie grzeszyć łakomstwem w towarzystwie. Pani kelnerka odebrała od nas zamówienia - herbatka, ciasteczko. Po chwili przyniosła sztućce - nóż i widelec. "Chyba nieporozumienie - pomyślałam skonsternowana - wszak nie zamawiałam schabowego...”. Za moment jednak dostałam ciastko. W salaterce, w której z powodzeniem można moczyć nogi, tkwiło monstrum wielkości głowy kapusty. O Boże! Gdzież ta elegancja, gdzie maleńki widelczyk i odrobina słodyczy? Toż to skala przemysłowa, a nie małe conieco. Nie dziwię się, że podano nóż i widelec. Wkrótce można się będzie spodziewać brzeszczotu. Ech, gdzież ta elegancja-Francja?
Student jednej z krajowych uczelni naubliżał policjantom drogą internetową. Oczywiście, nie było problemu z ustaleniem - kto i kiedy. Zapytany o incydent rektor tej szkoły machnął ręką na sprawę:- Ot młodość, wygłup, nie ma z czego robić problemu.
Myślę sobie: panie rektorze, w raju też zdarzyła się sprawa incydentalna, a cierpimy do tej pory! Wkrótce życie pokazało, że z incydentu zrobił się proceder. Sypnęły się kolejne inwektywy pod adresem stróżów porządku. Na razie jest to wygłup wirtualny, ale młodzież rośnie i spodziewać się można, że nie poprzestanie na tym.
Wiem, wiem że tak zwane przemiany cywilizacyjne postępują niezwykle szybko i staram się temu nie dziwić. Pamiętam, że jeszcze niedawno pani telefonistka kręciła korbką, aby uzyskać połączenie z sąsiednią miejscowością, a dziś młode pokolenie nawet nie wie, co to był telegram. Lądujemy na Księżycu, szukamy życia na Marsie - a wycieramy nos palcami. A przecież na naszą codzienność nie składają się sukcesy astronautów, a zwyczajne drobiazgi, stanowiące kulturę tzw. obyczaju. I za każdym razem dziwię się, że temu fantastycznemu postępowi nauk wszelkich i techniki towarzyszy jakiś zupełnie obłędny pęd do pomijania spraw małych, ale ważnych.