Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

24 lipca 2016 r.
20:00

Flaga Zamoscia na szczycie Mont Blanc

0 0 A A

Członkowie Zamojskiego Towarzystwa Turystycznego zdobyli Mont Blanc. To czwarta już podobna wyprawa w ciągu zaledwie dwóch lat. W planach są kolejne.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

- Moja pierwsza wysoka góra to Ararat (5137 m n.p.m.). Zdobyłem ją wspólnie z Jankiem Ciosem i Józkiem Kwaśniakiem. Był 2014 rok - opowiada Jacek Podkościelny, z zawodu nauczyciel geografii w zamojskich szkołach, z zamiłowania turysta i przewodniczący Zamojskiego Towarzystwa Turystycznego. - Wybrałem właśnie ten szczyt ze względów zawodowych. Jako nauczyciel współpracowałem wtedy z pedagogami z Turcji. Opowiedziałem im, że wspinaczki po naszych polskich górach są moją pasją, a oni od razu zaproponowali mi pomoc w znalezieniu kontaktów i przewodników w zdobyciu Araratu. Jak można było z takiej propozycji nie skorzystać?

Prawo serii
Potem zadziałało już prawo serii. Ekipa z Zamościa zdobyła Kilimandżaro (5895 m n.p.m.) i Kazbek (5033 m n.p.m.).

- W zdobywaniu szczytów jest gigantyczna radość, którą są w stanie zrozumieć chyba tylko osoby, które to osiągnęły - przyznaje Podkościelny. - Kiedy zdobędzie się już jeden szczyt, nie chce się rezygnować z towarzyszących temu emocji. W takich chwilach towarzyszy nam olbrzymi entuzjazm. Skoro więc zdobywanie wysokich gór nie wiąże się z jakimiś negatywnymi zachowaniami organizmu i wspinaczom nie towarzyszy choroba wysokościowa chce się to powtarzać w nieskończoność.

Szlak włoski
W tym roku przyszła pora na Mont Blanc (4809 m n.p.m.). Zamościanie długo zastanawiali się jednak, czy to powinna być właśnie ta góra. W planach był także Elbrus (najwyższy szczyt Kaukazu 5642 m n.p.m.). Z tego drugiego kierunku zrezygnowali jednak obawiając się problemów z otrzymaniem wizy.

- Przeważył też aspekt ekonomiczny. Wyprawa na Elbrus byłaby dwa razy droższa niż Mont Blanc - mówi szef Zamojskiego Towarzystwa Turystycznego.

Problemem było też wybranie właściwej drogi podejścia. Zdobywcy nie chcieli korzystać z najłatwiejszego, tradycyjnego podejścia, którym na szczyt wchodzi aż 95 proc. podejmujących wyzwanie. Wybrali nieuczęszczany i znacznie trudniejszy tzw. szlak włoski zwany też drogą papieską (w 1890 r. wytyczył go Achille Ratti, późniejszy Papież Pius XI), który jest bardzo wymagający ze względu na szczeliny lodowe.

Podeszli do zdobycia tej góry bardzo ambitnie. Zmagali się nie tylko z trudną trasą, czy zmienną pogodą, ale i własnymi słabościami. Każdy z nich wnosił ważący ok. 25 kg plecak z prowiantem i koniecznym sprzętem, a oprócz tego zwisające z plecaka termosy, karimaty, namioty, śpiwory, kijki.

Wszystko w proszku
- Z jedzeniem to jest trudno - przyznaje Jacek Podkościelny. - Cała sztuka polega na tym, żeby wynieść na górę jak najwięcej, ale zarazem jak najlżejszej żywności. Domowe obiady nie wchodzą w grę. Wszystko jest w proszku. Zupki, sosy. Do tego kleiki, makaron, kuskus, musli, mleko w proszku. W normalnych warunkach pewnie wielu z tych rzeczy nie chcielibyśmy jeść, a tam trzeba, czy smakuje czy nie.

Gotowanie jest sztuką. W korytarzyku namiotu pod tropikiem na niewielkich butlach, które wspinacze niosą na swoich plecach roztapia się wodę ze śniegu i gotuje strawę. W górach trzeba też bardzo dużo trzeba pić, bo w warunkach ekstremalnych odwodnienie jest realną obawą. Dlatego nie tylko rozbijanie obozu, ale i dłuższe postoje rozpoczynają się od parzenia herbaty. Kawy się nie pije, bo ta odwadnia.
Góry sprawdzają człowieka

- Podczas wyprawy tracimy na wadze 4 -5 kg. To efekt dźwiganego ciężaru, wysiłku fizycznego, mniejszej ilości pożywienia, stresu, adrenaliny - opowiada Podkościelny. - Góry hartują i jednocześnie sprawdzają człowieka. Podczas podchodzenia ma się kryzys za kryzysem. Człowiek myśli, po co w ogóle przyjechał, zastanawia się czy da radę i ma ochotę - jak dziecko na wycieczce szkolnej - co chwilę pytać przewodnika, czy daleko jeszcze. W górach trzeba walczyć ze sobą. I z ogromną tęsknotą za domem i rodziną, którą w tych warunkach bardzo się docenia. Kiedy wiesz, że każdy niewłaściwy krok może skończyć się śmiercią, docenia się nawet najmniejsze, pozytywne rzeczy. Jak zejdziesz już z takiej góry to świat jest piękniejszy. Wszystko jest lepsze.

Najpierw jest jednak strach. Podkościelny nie wierzy, gdy ktoś mówi, że się nie boi.

- To zwykłe ludzkie i normalne w takich warunkach uczucie. I przede wszystkim potrzebne, bo mobilizujące - uważa. - Dzięki niemu mobilizujemy się i zachowujemy czujność. Koncentrujemy uwagę. Oczywiście każdy reaguje inaczej. Są osoby, których strach dosłownie paraliżuje. Zdarza się, że niektórzy idąc po wąskiej na szerokość stopy grani, a po obu stronach mając kilometrowe stoki nie są w stanie zrobić kroku, ani w przód ani w tył. Podczas naszej wyprawy, po pierwszych dniach podejścia na lodowcu z tego powodu wycofały się dwie osoby.

Między tymi, którzy zostają wykuwa się zaufanie.
- Połączyło mnie ono z Jankiem Ciosem. Jeździmy razem od kilku lat i ufam mu. Nie muszę się denerwować, czy dobrze mnie asekuruje, czy dobrze postawi nogę. Takie zaufanie rodzi się dopiero po kilku wyprawach w warunkach ekstremalnych. A takie panują nie tylko ze względu na zagrożenie życia, ale i emocje. Bo po całym dniu w górach ludzie mówią bez ogródek to, co myślą. Konflikty nie są niczym niezwykłym. W momencie wspięcia i oczekiwania na atak emocje są bardzo silne i ludzie różnie reagują. Na górze jest dlatego bardziej „wybuchowo” niż na ziemi, gdzie potrafimy łagodzić napięcia. W górach taką konfliktową atmosferę powoduje niedojedzenie, niedospanie, stres, adrenalina.

Atak szczytowy
- Zdobycie Mont Blanc było trudne - przyznaje Podkościelny. - Samo podejście z wysokości 1700 metrów do Gonella, jedynego na tej trasie schroniska leżącego na wysokości 3071 m n.p.m., zajęło nam kilkanaście godzin. Jeszcze bardziej wyczerpujący był drugi dzień, kiedy to weszliśmy na wysokość 3800 m n.p.m., żeby założyć tam obóz, z którego moglibyśmy przeprowadzić atak szczytowy. Szykowaliśmy się na to, że będziemy musieli spędzić tam wiele dni w oczekiwaniu na odpowiednie warunki atmosferyczne. Mieliśmy jednak nieprawdopodobne szczęście, bo atak mogliśmy rozpocząć już następnego dnia.

Z obozu wyruszyli jeszcze w nocy. Najlepiej wyruszyć około 3 w nocy, tak aby przejść zbocze prowadzące na grań zanim ten zostanie oświetlony promieniami słońca. Wtedy bowiem zboczem spadają kamienie, zaś sama grań zaczyna rozmiękać. Mieszkańcom Zamościa wejście zajęło 6 godzin, co - jak podkreślają - jest bardzo dobrym czasem, chociaż w górach nikt się nie ściga. Było już o tyle łatwiej, że ciężkie plecaki zostały w obozie.

Dwie flagi
- Szliśmy „na lekko”. Małe plecaki. Same niezbędne rzeczy. Termosy. I oczywiście flagi - opowiada zdobywca Mont Blanc. - Nieśliśmy dwie flagi: polską i zamojską. Pomysł na zabranie ze sobą barw Zamościa zrodziło się spontanicznie podczas rozmowy z dyrektorem biura promocji miasta, Damianem Miechowiczem. Od razu przypadł nam do gustu, bo większość z nas, a w sumie szczyt zdobywało 8 osób podzielonych na trzy zespoły, pochodzi właśnie z Miasta Idealnego. Podchwyciliśmy go więc bardzo chętnie. Po wejściu na szczyt udało nam się rozłożyć i godnie zaprezentować obie flagi. Z informacji jakie posiadamy wynika, że było to jak do tej pory najwyższe wniesienie i wyeksponowanie sztandaru naszego miasta. To dla nas dodatkowe źródło satysfakcji. Ponieważ flaga była wypożyczona z urzędu miasta, mamy teraz nadzieję, że zostanie godnie wyeksponowany.

Lawina
Niebezpieczny okazał się też powrót. W nocy, po zejściu do obozu spadła lawina kamienna. Jednego ze zdobywców śpiącego w namiocie toczący się kamień uderzył w nerki. Drugi, około 45 kg głaz, przeleciał po stelażu drugiego namiotu i upadł tuż za nim.

- Wydawało nam się, że rozbiliśmy obóz w bezpiecznym miejscu, a okazało się, że tak nie jest. Mieliśmy mnóstwo szczęścia, że nie doszło do tragedii - przyznaje Zamoszczanin.

Takie wydarzenia jednak nie zniechęcają do gór. To nie koniec marzeń o wspinaczce. Zamościanie wyruszają dzisiaj do Kanady i Meksyku. Będzie spokojniej i bardziej wakacyjnie. Po powrocie pomyślą o kolejnym szczycie. Wszystko wskazuje na to, że będzie to Elbrus.

O swojej pasji i wyprawie na Mont Blanc opowiedzą podczas drugiego już festiwalu „Eskapady Kresowe 2016”, który odbywać będzie się od 30 września do 2 października w Centrum Kultury Filmowej „Stylowy”.

Pozostałe informacje

U zbiegu ulicy Nałęczowskiej i alei Kraśnickiej może stanąć 70-metrowy wieżowiec

Ma być najwyższym wieżowcem w Lublinie. Będą negocjacje z inwestorem

U zbiegu Nałęczowskiej i Kraśnickiej może stanąć 70-metrowa wieża - najwyższy budynek mieszkalny na Lubelszczyźnie. Żeby go postawić konieczne będą zmiany planistyczne, bo tak wysokie obiekty w tym miejscu Lublina nie były przewidziane. Co miasto chce uzyskać za ewentualną zgodę? Lista życzeń jest długa.

Torby, na które czekają organizatorzy akcji nie muszą być nowe, ale powinny być w dobrym stanie. Najmilej widziane są te duże, ale tak naprawdę także mniejsze również się przydadzą
Zamość

Wędrujące, używane torby na prezenty. Masz na zbyciu? Oddaj

Z ciekawą inicjatywą wyszła Zamojska Akademia Kultury. Zachęca mieszkańców do przekazywania używanych, ale jeszcze w dobrym stanie toreb na prezenty. Będą w nie pakowane upominki dla potrzebujących.

Powiat puławski ma już projekt budżetu na przyszły rok. Na inwestycje tym razem przeznaczy 37 mln zł, z czego lwia część trafi na drogi oraz dokończenie siedziby puławskiej PSP
Puławy
galeria

Nowy budżet mniejszy od starego. Połowa wydatków trafi na oświatę

Radni powiatu puławskiego otrzymali już projekt budżetu na 2025 rok. Przyszłoroczne dochody mają spaść z ponad 250 do niecałych 240 mln zł. Cięcie czekają również wydatki, zwłaszcza te na inwestycje. Najwięcej pieniędzy pochłonie oświata i wychowanie.

Niedoceniany zawód, choć jakże ważny. „Ludzie kojarzą nas z rozdawaniem darów”
galeria

Niedoceniany zawód, choć jakże ważny. „Ludzie kojarzą nas z rozdawaniem darów”

Dzisiaj obchodzimy Dzień Pracownika Socjalnego. To okazja do uhonorowania najbardziej zasłużonych oraz podjęcia dyskusji o zmianach, których potrzebują osoby wykonujące ten zawód.

Tysiące ludzi bez czystej wody. Sanepid potwierdza skażenie mikrobiologiczne
zdrowie

Tysiące ludzi bez czystej wody. Sanepid potwierdza skażenie mikrobiologiczne

Kilka tysięcy mieszkańców prawobrzeżnej części gminy wiejskiej Puławy obecnie pozbawiona jest wody pitnej z wodociągu. Sanepid potwierdza skażenie na ujęciu w Gołębiu, które zaopatruje sześć miejscowości. Samorząd udostępnia mieszkańcom wodę w butelkach.

"Warunek cudu" na Targowej – mozaika przypomina żydowską historię Lublina
Lublin
galeria

"Warunek cudu" na Targowej – mozaika przypomina żydowską historię Lublina

Na ścianie budynku przy ul. Targowej w Lublinie powstała mozaika „Warunek cudu”. Dzieło autorstwa Ingi Levi nawiązuje do żydowskiego dziedzictwa tej części miasta, przypominając o historycznym znaczeniu ulicy dla społeczności żydowskiej.

Rolnik wciągnięty przez rozdrabniacz słomy. Wezwano ratowniczy śmigłowiec
wypadek

Rolnik wciągnięty przez rozdrabniacz słomy. Wezwano ratowniczy śmigłowiec

Do tego nieszczęśliwego wypadku doszło wczoraj w Trzebieszowie Pierwsyzm w powiecie łukowskim. 37-letni rolnik obsługiwał rozdrabniacz słomy. W pewnym momencie znalazł się zbyt blisko podajnika. Na miejsce wezwano śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Edyta Majdzińska najprawdopodobniej będzie dalej prowadzić MKS FunFloor Lubin

Edyta Majdzińska (MKS FunFloor Lublin): Wierzę w kierunek mojej pracy i wierzę w ten zespół

Przedwczesne odpadnięcie z europejskich pucharów najprawdopodobniej nie wywoła burzy w MKS FunFloor. Wydaje się, że Edyta Majdzińska przetrwa ten okres niepokoju.

Kilka lat temu kino Bajka było popularnym miejscem spotkań studentów. Jak jest teraz - zapytaliśmy jego właściciela
magazyn
galeria

Jak radzi sobie lubelskie kino Bajka? "Nie wiem czy przetrwamy"

Po zakończeniu pandemii koronawirusa właściciele kin zauważają zmiany w preferencjach widzów dotyczących sposobu oglądania filmów. Czy mieszkańcy Lublina chętnie odwiedzają lokalne kina? Jak właściciele radzą sobie w nowej rzeczywistości? O sytuacji kina „Bajka” w Lublinie opowiedział nam Waldemar Niedźwiedź.

Jakie zadaszenie tarasu wybrać aby połączyć funkcjonalność i styl?

Jakie zadaszenie tarasu wybrać aby połączyć funkcjonalność i styl?

Zadaszenie tarasu to praktyczne rozwiązanie, które pozwala cieszyć się przestrzenią na świeżym powietrzu niezależnie od pogody. Odpowiednio dobrane chroni przed słońcem, deszczem oraz zapewnia prywatność. W tym artykule przyjrzymy się inspiracjom, jakie można wykorzystać przy wyborze zadaszenia tarasu.

Zbadaj piersi jeszcze dziś. Sprawdzamy, gdzie i kiedy zaparkuje mammobus

Zbadaj piersi jeszcze dziś. Sprawdzamy, gdzie i kiedy zaparkuje mammobus

Nowotwór piersi jest najczęstszą przyczyną przedwczesnej śmierci wśród polskich kobiet. Kluczem do zdrowia jest m.in. regularna mammografia. Będzie ją można zrobić w mobilnym gabinecie, który właśnie przejeżdża przez nasz region.

Czym są kampery i jak działają?

Czym są kampery i jak działają?

Kampery to specjalnie zaprojektowane pojazdy, umożliwiające komfortowe podróżowanie i nocowanie w różnych miejscach. Ich unikalna konstrukcja łączy funkcje samochodu z przestrzenią mieszkalną.

Niezwykły duet – Smolik//Kev Fox w Świdniku
koncert
22 listopada 2024, 18:00
film

Niezwykły duet – Smolik//Kev Fox w Świdniku

Smolik//Kev Fox to eklektyczny i wymykający się jasno określonym ramom duet Andrzeja Smolika – znakomitego polskiego producenta i Keva Foxa brytyjskiego songwrittera, który w najbliższy piątek zagra w Świdniku.

Będzie ślisko. Noga z gazu

Będzie ślisko. Noga z gazu

Będzie ślisko na drogach. Oblodzenie pojawi się w całym regionie.

Spalarnia przy Metalurgicznej. Jest decyzja środowiskowa i protest mieszkańców

Spalarnia przy Metalurgicznej. Jest decyzja środowiskowa i protest mieszkańców

Czwartkowe obrady Rady Miasta w Lublinie rozpoczęła gorąca, nieprzewidziana w programie dyskusja o budowie spalarni śmieci przy ulicy Metalurgicznej na terenie po dawnym zakładzie Ursus. Miasto decyzję środowiskową wydało, ale mieszkańcom ten pomysł się nie podoba. Co dalej z planami KOM-EKO?

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium