Wiesz, co Twoje 15-letnie dziecko robi w taksówce? Jest środek nocy. Dzieciak wraca właśnie do domu. Jest kompletnie pijany i coś bełkocze. A taksówkarz tylko się modli, żeby mu nastolatek foteli nie zapaskudził
Wesoła gromadka
Gorzej z chłopakami. Wiek, alkohol i towarzystwo robią swoje. - Lepiej nie wdawać się w dyskusję, tylko przytakiwać. Dowieźć towarzystwo na miejsce, a stamtąd przetransportować kolejnych. I tak aż do północy.
Oczywiście, każdy ma prawo poimprezować. Ale my piszemy o imprezowiczach, którzy nie skończyli jeszcze 15 lat.
Przedszkole za barem
Po północy część z nich kończy działalność. - Wykruszają się, paradoksalnie, ci najstarsi. Najmłodsi dopiero się rozkręcają. Jak im zamkną jeden lokal, to każą się wieźć do następnego. I tak do białego dnia.
O 3-4 nad ranem najwytrwalszych imprezowiczów obsługa niemal siłą wyprasza z lokali. Zwykłe "już zamykamy i dobranoc” nie wystarcza.
- Nie biorę nieprzytomnych. Takich, których koledzy chcą wrzucić do taksówki jak worek kartofli. Szczególnie jak to jest dziewczyna, a takich nie brakuje, nie chcę sobie robić problemów - zastrzega Adam.
- A o tej porze to mało kto trzeźwy jeździ. No i zawsze jest ryzyko, że zaśnie w samochodzie. Albo zwymiotuje... Nic przyjemnego, ale taka to już jest praca - dodaje Mariusz, który też bierze nocne kursy w weekendy.
Dzieci, k..., rozmawiają
Dziewczyny, które załatwiają się w bramach. Bez skrępowania, jakby poprawiały sobie makijaż.
Język, którego nie powstydziłby się stary bandzior. "Nie pier..., k... głupot. Idziemy na piwo” - zagaja chłopczyk.
"Nie wkur... mnie, ch... pier.... Nie idę” - odpowiada dziewczynka. Razem wzięci mają ze 26 lat i nazajutrz pójdą na lekcje do swojego gimnazjum.
- Stanie chłopak przy taksówce i ryczy. Po prostu ryczy. Jak wściekłe zwierzę. Naćpany? Na prochach? No, a komu innemu przyszłoby do głowy stawiać na szosie wielkie donice z kwiatami? Przecież takie idiotyzmy w głowie się nie mieszczą - dodaje Mariusz.
Jego tylko dziwi, skąd dzieciaki mają na zabawę, na taksówki i na alkohol. I kto im go w ogóle sprzedaje. - No i gdzie są ci rodzice? Czy w ogóle widzą, jak ich córeczka wtacza się do domu o czwartej nad ranem? - zastanawia się Adam. - A może sami gdzieś balują? Ale ludzi po trzydziestce, albo starszych to ja prawie nie wożę w weekendy. Teraz to się bawią dzieciaki.
Przyjęcie co tydzień
- Moja córka regularnie imprezuje - przyznaje mama 9-letniej Karoliny. - Aż boję się myśleć, co będzie dalej.
I nie chodzi tu wcale o niewinne kinderparty pod okiem rodziców w dziecinnym pokoju, ale o prawdziwe przyjęcia w lokalu. - Zaczęło się od tego, że imieniny w centrum "Radość” wyprawiła jedna dziewczynka. Był tort, przekąski, szampan dla dzieci. Ale za miesiąc ta sama dziewczynka znowu zaprosiła całą klasę na podobną imprezę. Bez okazji. Minęło kilka tygodni i druga koleżanka Karoliny urządziła przyjęcie w centrum "Radość”, a następna zaprosiła dzieciaki do McDonalds'a. Teraz co tydzień mamy proszoną imprezę w lokalu. Obiecałam Karolinie, że też będzie miała takie przyjęcie. Dlaczego? Bo mówi, że o tym marzy - mówi mama Karoliny.
Małe księżniczki
Włosy potraktowała sprayem z brokatem. Ale najbardziej była dumna z nowej bluzki, która na piersiach miała srebrną dziewiątkę. Do tego: dżinsy biodrówki, pasek z brzęczących łańcuszków, podkolanówki-kabaretki. Wszystko w błękitnych kolorach. - Ona ma świetny gust - uważa mama Aleksandry. - Nie ma mowy o jakiejś taniej, chińskiej produkcji. Woli kupić droższą rzecz, ale dobrej jakości. Tak, jak ja.
12-latka z sylwestra wróciła już w Nowy Rok, koło południa. - Zmęczone biedactwo było - opowiada mama. - Resztę dnia przespała.
Niech żyje bal
- Ale bal gimnazjalny do 2 w nocy w dyskotece?! W lokalu z alkoholem? To chyba lekka przesada - opowiada ojciec Joasi, uczennicy lubelskiego gimnazjum. - Nie zgodziłem się, chociaż córka płakała, że wszyscy idą, bo inni rodzice nie robią im problemów. Powiedziałem, że nie interesują mnie inni. Mnie się to nie podoba.
Joasia protestowała. Że studniówki też się robi w lokalach. Że szkolna impreza w sali gimnastycznej to "obciach straszny”.
- Ale co się okazało? Za dwa dni dołączyli do mnie kolejni rodzice. Im też nie podobał się ten pomysł. Niektórych zwyczajnie nie było na to stać. Zaczęli się po kolei wyłamywać, bo nie było już argumentu "że wszyscy idą”.
Joasia przez tydzień chodziła obrażona na ojca. - Rozwaliłeś nam całą imprezę - żaliła się dziewczyna. - Gdyby nie ty, nikt by nic nie powiedział.
Złota młodzież
Mama Karoliny żyje z urzędniczej pensji i alimentów. Żadnych kokosów. Ale nie chce, żeby jej córka odstawała od reszty. Jakiej reszty? - Po prostu całej tej dzisiejszej młodzieży - kwituje krótko.
A Adam, ojciec Joasi, jest... taksówkarzem. Uważa, że bale i dyskoteki są, owszem, dla ludzi. Ale czy dla czternastoletnich dziewczyn? - Za dużo widziałem - mówi. - Gorączka sobotniej nocy niebezpiecznie rośnie. I coraz rzadziej kończy się jedynie bólem głowy.
Magdalena Bożko