Wcześniej podobne zadanie pełniła Kuchnia dla Żołnierzy Legionów mieszcząca się w szpitalu przy ul. Namiestnikowskiej 8. Gdy została zlikwidowana szukano innego miejsca. Wybór padł na karczmę stojącą na pustym placu przy wjeździe do miasta. Wtedy ulica Namiestnikowska 32 (dzisiejsza Narutowicza. Numer bez zmian). Podobne przybytki podobne powstawały także w innych miastach, w których funkcjonowały komisje werbunkowe Legionów. Prowadzone przez lokalnych społeczników były miejscem, w których żołnierze wyruszający na front, ale także wypisywani ze szpitala lub wracający z pola walki mogli posiedzieć, porozmawiać, posłuchać muzyki i przede wszystkim dobrze się najeść. W Lublinie Gospoda musiała zyskać akceptację władz austriackich. Jednym z warunków był zakaz wyszynku alkoholu.
Obiady i składki
Gospodę 31 grudnia 1915 roku uroczyście otwierał i święcił biskup legionowy, ks. Władysław Bandziurski, podkreślający, że działać ma „ku wygodzie polskiego żołnierza”.
Tylko w pierwszym roku działalności gospody wydano nieodpłatnie (ceny były wyjątkowo atrakcyjne) ponad 5 tys. śniadań, ok. 20 tys. obiadów i 10 tys. kolacji. Do tego doliczyć trzeba około tysiąca bezpłatnych posiłków. Kto i na jakich zasadach je otrzymywał, dziś już nie wiadomo.