d Nareszcie! Jutro ( w piątek, 31 stycznia) od godz. 7.10 księgarnie Białej Podlaskiej, Chełma, Józefowa, Kraśnika, Lublina, Tomaszowa, Ryk i Zamościa rozpoczną oficjalną sprzedaż kolejnego tomu opowieści o małym czarodzieju, ukochanym przez małych i dużych moli książkowych. Dopiero o 7.18 Harry Porter pojawi się w Krakowie, dwie minuty później w Warszawie, a 10 minut przed godziną ósmą – w Szczecinie.
Pokątne czytanie polskiego wydania „Harrego Pottera i zakonu feniksa” trwa już od kilku dni, ale można chyba wybaczyć ten występek nałogowym czytelnikom… Kim jest Harry Portter, doskonale wie niemal każde dziecko w Polsce. A że dziecięca dusza pozostaje niektórym do późnej starości –wielbicieli małego czarodzieja jest znacznie więcej.
Dlaczego? Pewnie dlatego, że w każdym z nas, nawet najbardziej poważnym i racjonalnie myślącym, tkwi chociaż okruszek dziecięcej duszy, spragnionej magii i baśniowego porządku, w którym dobro zawsze zwycięża. A poza tym sensacyjny wątek powieści w niczym nie ustępuje stworzonym przez mistrzów gatunku, od Agaty Christie począwszy.
J.K. Rowling jest bez wątpienia najwybitniejszą pisarką przełomu wieków, niezależnie od tego, co tam sobie myśli cały komitet literackiej nagrody Nobla. Owszem, jej życie nie było walką w słusznej sprawie politycznej. Nie była uciemiężoną feministką, ani walczącą sufrażystką. Nie stworzyła hermetycznej prozy, godnej jedynie najbardziej wyrafinowanych smakoszy literatury. Nie były jej udziałem twórcze męki u boku muzy poezji zaangażowanej. Ale posiadła niezwykłą moc i w epoce magii elektronicznych mediów
oczarowała świat tradycyjną baśnią.
I kiedy twórca komputerowego imperium Bill Gates butnie wieszczył koniec ery Guttenberga, a socjologowie odtrąbili tryumf kultury obrazkowej mediów elektronicznych – Joanne Rowling na skrawkach papierowych serwetek pisała długo wyczekiwaną baśń. Bo takiej opowieści wszystkim było potrzeba, w czasach odradzającej się wiary w świat pozazmysłowy. Przeciwnicy New Age mogli sobie dzięki temu pomstować na magię, nawołując do bojkotu powieści o Harrym Potterze.
Dzięki temu po książkę sięgnął nawet o. Tomasz Dostatni, lubelski dominikanin, którzy, zaintrygowany nagonką na poprzedni tom cyklu, sam postanowił ją przeczytać i zorganizował debatę o fenomenie książki. Bo chociaż książka nie zrobiła na nim piorunującego wrażenia, to stwierdził, że jak świat światem, literatura pełna była zjawisk nadprzyrodzonych. I nikt nie potępia przecież wróżek z baśni Grimmów i Andersena...
Cała ta potteromania
nie może zastąpić klasyki literatury, którą każdy uczeń powinien znać jak pacierz i tabliczkę mnożenia – wciąż przekonują nauczyciele. Coraz częściej jednak dostrzegają dydaktyczne walory powieści. Jakże by zresztą mogło być inaczej: Rowling to przecież nauczycielka, toteż – jak całe światowe grono pedagogiczne – uczy, kiedy tylko nadarzy się okazja.
– Te książki to gloryfikacja szkoły i nauczycieli – wyjaśnia Maria Nóżka, bibliotekarka Wojewódzkiej Biblioteki Pedagogicznej i mama kilkuletniej Oli. Córeczka czyta doskonale jak na swój wiek, ale zbyt wolno, aby pochłonąć kilkusetstronicową książkę – do głośnego czytania zostali zaangażowani rodzice. Kiedy przeczytali pierwszy tom opowieści, mogli obejrzeć film o małym czarodzieju.
Książki są najważniejsze
– Każdy tom rozpoczyna się od niecierpliwego wyczekiwania na powrót do ukochanej szkoły – Hogwartu. Dyrektor jest wzorem wszelkich cnót: jest mądry, ale nie wyniosły; wyrozumiały, ale nie pobłażliwy, skrupulatny, ale sprawiedliwy – wylicza Maria Nóżka.
W opowieściach o Hogwarcie i jego mieszkańcach jest wszystko to, czego dzieci potrzebują najbardziej: nauczyciele wymagający i opiekuńczy zarazem, niezawodni przyjaciele i wrogie gangi, najosobliwsze zwierzaki świata, sportowa rywalizacja ze słodkimi sukcesami i gorzkimi porażkami. I to, co współczesnym dzieciom doskwiera szczególnie – brak fizycznego kontaktu z rodzicami, łagodzony świadomością, że oni jednak wciąż czuwają.
– Znam dzieci, które przeczytały opowieść o Harrym Potterze po kilkanaście razy i nie mogą się doczekać kolejnego wydania – mówi Danuta Uszyńska-Gacka, właścicielka lubelskiej księgarni. – Duże zainteresowanie miała też książka
w oryginalnej wersji językowej.
3652180 młodych Polaków uczy się angielskiego w szkołach jako przedmiotu obowiązkowego, a w ubiegłym roku Top Mark Centre w ciągu tygodnia sprzedał 3000 egzemplarzy książki „Harry Potter i zakon feniksa” w oryginalnej wersji językowej. Jest to rekord sprzedaży literatury obcojęzycznej w tak krótkim czasie. Więcej w oryginale firma sprzedała jedynie egzemplarzy „Kubusia Puchatka” – 9 000 – ale w ciągu 3 lat.
Pani Joanna, wykładowca języka angielskiego, w wakacje przeniosła się na kilka dni do świata magii, zostawiając swoje kilkuletnie dzieci w oczekiwaniu na polskie tłumaczenie książki. Sama czekać nie mogła i nawet nie udaje, że pochłonęła 900 stron beletrystyki dla dzieci z zawodowego obowiązku. Jeśli czuje się nieco zażenowana swoimi literackimi upodobaniami – to naprawdę tylko odrobinę.
A już jutro „Zakon feniksa” pojawi się w księgarniach! Nareszcie!
Ewa Dziadosz
Pod kliszę:
Czytelnicy opowieści o Harrym Potterze tworzą własny świat, pełen magii. W takich strojach w ubiegłym roku młodzi lublinianie szturmowali księgarnie, w których o północy rozpoczęto sprzedaż kolejnego tomu książki.
Fot. Maciej Stępniewski
RAMKA DO FOTOGRAFII:
Joanne Kathleen Rowling
...urodziła się 31 lipca 1965 w Chipping Sodbury koło Bristolu. Po studiach rozpoczęła pracę w Londynie w Amnesty International jako sekretarka. W 1992 r. przeniosła się do Portugalii, gdzie uczyła angielskiego. Tam wyszła za mąż za portugalskiego dziennikarza, ale małżeństwo zakończyło się rozwodem.
Rowling wróciła do Anglii ze swoją córką Jessiką i z walizką pełną zapisków o Harrym Potterze (na pomysł powstania którego wpadła w pociągu relacji Manchester – Londyn). Osiadła w Edynburgu, gdzie mieszkała jej jedyna siostra Di, i kończyła pracę nad książką.
Początkowo nic nie zapowiadało olbrzymiego sukcesu. Nikt nie chciał zainteresować się Harrym Potterem i nie sposób było znaleźć wydawcy. Zarzucano książce, że jej fabuła, a także budowa zdań są zbyt skomplikowane. Pierwsze stypendium w wysokości 12 tys. dolarów pozwoliło jej skoncentrować się wyłącznie na pisaniu.
Fot. Wydawnictwo Media Rodzina
Zagadki miotły i fasolki bliskie wyjaśnienia
Roger Highfield, angielski fizyk i ceniony popularyzator nauki, wpadł na prosty pomysł zachęcenia młodych czytelników do zgłębiania tajników wiedzy przy pomocy rekwizytów pochodzących z książek J.K.Rowling. Napisał książkę „Harry Potter. Nauka i magia”, w której wyjaśnia, że:
* Wyczyny miotły Nimbus 2000 zaczynają być bardziej zrozumiałe, skoro uczeni próbują „wyłączać” siłę ciążenia.
* Peleryna-niewidka Harry'ego może okazać się tkaniną z cienkich włókien światłowodów.
* Gryfy przypominają do złudzenia zwierzęta, których szczątki znajdujemy na pustyni Gobi.
* Trójgłowy pies Puszek i wierzba bijąca, mogą wkrótce znaleźć się na liście stworzeń, powoływanych do życia przez inżynierię genetyczną.
* Badania zaginionej cywilizacji Majów wskazują, że w quidditcha nie zawsze grywano w powietrzu.
* Jesteśmy o krok od poznania tajemnicy fasolki o wszystkich smakach Bertiego Botta.