d Prawie wszyscy narzekają na swoje ciało. Tu boli, tam strzyka, włosy nie takie, mógłbym być wyższy, chciałabym mieć inne piersi, nos krzywy... Ale na własnym ciele, także niedoskonałym, można zarobić. Legalnie parę tysięcy złotych. Nielegalnie dużo więcej. I wcale nie trzeba być top modelką ani przydrożną prostytutką.
W warszawskiej klinice „Novum” pieniądze czekają w małym słoiczku. W każdym jest przynajmniej 200 zł. A zgłasza się ledwie 10 chętnych miesięcznie.
– Chętnych mamy dużo, ale
niewielu z nich może zostać dawcami
– podkreśla dr Krystyna Kozioł, kierownik laboratorium w przychodni „Novum”. – Niestety, większość mężczyzn, którzy się do nas zgłaszają, ma po prostu kiepskie nasienie. Jest to spowodowane głownie zanieczyszczeniem środowiska, stresami i chemicznymi dodatkami w naszym jedzeniu.
Podobnie jest w Lublinie, w klinice „Ab Ovo”.
– Chętnych mało, a w dodatku jakość nasienia kiepska – mówi Lesław Putowski, jeden z właścicieli kliniki
Efekt? Zaledwie co dziesiąty mężczyzna, chcący sprzedać swe nasienie, zostaje dawcą.
Założenie „konta” w banku nasienia
jest dość skomplikowane. Potencjalny klient jest szczegółowo prześwietlany – i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Sprawa podstawowa to wiek: nie mniej niż 20, nie więcej niż 35 lat. Kolejny etap to badanie samego nasienia. Ile jest plemników i jak bardzo są ruchliwe. Im jest ich więcej, tym lepiej. Na tym etapie odpada sporo chętnych. Następnie przeprowadza się badania genetyczne, internistyczne, próbę mrożenia. Ta ostatnia pozwala ustalić, czy plemniki są w stanie przeżyć w bardzo niskich temperaturach I najważniejszy sprawdzian: choroby infekcyjne (żółtaczka, HIV, kiła, etc.) Naturalnie – jest też wywiad dotyczący chorób rodzinnych
– Po wszystkich badaniach porcja nasienia jest przechowywana przez 6 miesięcy – tłumaczy Krystyna Kozioł. – Po tym czasie badania są powtarzane. Jeżeli nic się nie zmieniło, to nasienie takiego dawcy trafia do użytku.
Przebadany i sprawdzony klient trafia do małego pokoiku w klinice. To niewielkie pomieszczenie z sanitariatem i przyjemnym wystrojem. Jest fotel i kilka czasopism: „Penthouse”, „CKM” i „Playboy”
– Za pierwszym razem
dawcy są trochę speszeni i stremowani. Ale im częściej do nas przychodzą, tym bardziej oswajają się z sytuacją – zaznacza K. Kozioł.
Ile trwa oddawanie nasienia? Zazwyczaj kilka minut, ale zdarza się że znacznie dłużej. Nasienie można też oddać w domu. Pod warunkiem, że do kliniki ma się blisko. Bo słoiczek trzeba dostarczyć w ciągu pół godziny. A potem wypłata: 200-300 zł, w zależności od jakości nasienia.
– Dawca przestaje nas interesować, jeżeli z jego nasienia pocznie się 10-12 dzieci – dodaje Krystyna Kozioł. – Zostawiamy tylko dwie porcje, na wypadek, gdyby kobieta, która już ma dziecko z tym dawcą, chciała mieć z nim jeszcze jedno. Nasienie można oddawać co pięć dni, ponieważ przed każdym oddaniem wymagany jest czterodniowy celibat.
Z „bankowego depozytu” korzystają kobiety, których mężowie nie mogą zostać ojcami. Jak się dowiedzieliśmy, zdarzają się szczegółowe życzenia co do wyglądu dawcy i jego wykształcenia. Panie często szukają też fizycznego podobieństwa do swoich mężów. Mimo oferowanych pieniędzy i stałego zapotrzebowania na nasienie, dawców jest stosunkowo mało. Zdaniem specjalistów już nie długo na rynku spermy pojawią się poważne braki.
Panie napełniają...
Kolejny sposób na zarobienie paru złotych na swoim ciele jest nieco trudniejszy. Przede wszystkim trzeba być kobietą – i to kobietą w ciąży.
– Zdrowa, ciężarna kobieta, bez chorób dróg moczowych, może sprzedawać swój mocz – tłumaczy położna Irena Krawczyk z Miejskiej Przychodni Zdrowia w Lublinie. – Mocz można oddawać do 22 tygodnia ciąży.
Służy on potem do robienia szczepionek. Mimo tak szczytnego celu, jego cena nie jest oszałamiająca: 2 zł za litr. Ciężarna, która się zdecyduje na sprzedaż moczu, dostaje do domu specjalny pojemnik ze środkiem konserwującym. Napełnia go i przynosi do przychodni. Tu pojemnik trafia do zamrażarki.
Mimo niewysokiej ceny, dorabiających w ten sposób kobiet jest sporo. W dodatku te, które się na to zdecydują, są przeważnie sumienne i dostarczają mocz regularnie.
– Można na tym zarobić ok. 200-250 zł – podkreśla Irena Krawczyk. – A niektóre rekordzistki dochodzą nawet do 300 zł. Więcej już się raczej nie da zarobić.
Ale na pieluchy starczy.
...panowie obcinają
A teraz coś dla obu płci: sprzedajemy włosy.
– Płacimy od 250 zł. za kilogram – zaczyna rozmowę Bożena Kamińska-Szuwar, szefowa wytwórni peruk w Warszawie. – To cena za włosy krótkie, czyli 20 centymetrowe. Dłuższe włosy są droższe. Nie ma natomiast znaczenia, czy są męskie czy żeńskie, gęste czy rzadkie. Kolor również nie wpływa na cenę, chociaż za rzadkie kolory, np. jasny blond, stawki są nieco wyższe.
Włosy sprzedają głownie dzieci, a raczej ich rodzice. Nie strzygli pociech przez pierwsze dziesięć lat i teraz jest co sprzedawać. Zwłaszcza, że takie włosy są nietknięte przez farby, lokówki, wałki i inne narzędzia tortur.
– Zgłasza się też sporo młodzieży – dodaje B. Kamińska. – Zwłaszcza panów, którym znudziły się kucyki.
Krwawa czekolada
I na tym właściwie kończą się możliwości legalnej wyprzedaży samego siebie. Zostaje jeszcze krew, która oddaje się jednak za darmo. Kiedyś, z honorowym krwiodawstwem wiązały się liczne przywileje i zniżki w aptekach. Teraz trzeba się zadowolić witaminami i ewentualnie czekoladą.