MMA w szybkim tempie stało się jednym z najpopularniejszych sportów w Polsce. Sukces MMA Attack i KSW, które zyskały milionową oglądalność w telewizji, sprawił, że na rynku pojawiły się nowe organizacje, pragnące uszczknąć dla siebie choć kawałek tortu. Jedną z nich jest Thunderstrike Fight League, która w piątek o godz. 20 zainauguruje swoją działalność galą TFL Goolman Night. Impreza odbędzie się w Lublinie, hali MOSiR przy Al. Zygmuntowskich.
W piątek na parkiecie w hali MOSiR stanie specjalnie zbudowana klatka. To w niej swoje walki stoczy osiemnastka współczesnych gladiatorów, w większości pochodzących z województwa lubelskiego.
Ale w walce wieczoru naprzeciwko siebie staną kobiety. Pochodząca z Lublina, ale obecnie reprezentująca poznański klub Ankos, Izabela Badurek, zmierzy się z Weroniką Zygmunt z Krakowa.
Dla 22-letniej lublinianki będzie to pojedynek nie tylko z rywalką, ale również wielką presją i oczekiwaniami kibiców. Egzamin tym ciekawszy, że do tej pory nie walczyła jeszcze przed własną publicznością.
ROZMOWA Z Izabelą Badurek, jedyną zawodową zawodniczką MMA z Lublina
• Jak to się stało, że trafiła pani do sportów walki?
– Zaczęło się od mojej przygody z judo. Rodzice zapisali mnie, gdy miałam kilka lat. Po 14 latach coś się skończyło i postanowiłam zrobić sobie prezent w postaci MMA.
• W jaki sposób rodzina, bliscy zareagowali na pani upodobanie do tak kontaktowej dyscypliny? Mama nie bała się, że ktoś zrobi krzywdę córeczce?
– Myśleli chyba, że to wszystko będzie w ramach zabawy. Później, gdy zaczęłam startować w zawodach, nie chcieli ze mną jeździć, bali się. Teraz, gdy startuję w MMA, nawet nie chcą słyszeć o przyjściu na galę. Są przerażeni i czekają tylko na telefon po walce, że wszystko jest w porządku.
• Miała pani już sytuację, w której trzeba było wykorzystać umiejętności poza matą czy klatką?
– Wiadomo, czasem zdarza się, że jako kobieta jestem zaczepiana, np. podczas spaceru przez park, ale na szczęście z nikim nie musiałam się bić na ulicy.
• Ciężko było przejść ze stylu chwytanego do mieszanego, gdzie walczy się również w stójce?
– Dla mnie to było bardzo trudne doświadczenie. Na szczęście w MMA nie ma takiej typowej stójki, bo do perfekcji nigdy w niej nie dojdę. Czeka mnie dużo pracy, żeby udoskonalić ten element walki.
• Ma pani za sobą cztery walki w klatce, po dwa zwycięstwa i porażki. Czego się pani nauczyła przez ten okres?
– Porażki są dwie, ale od jednej złożyłam odwołanie, bo uważam, że zostałam potraktowana niesprawiedliwie. Na pewno inne są emocje. Teraz, gdy złapałam już trochę doświadczenia, tak bardzo się nie stresuję. Jest we mnie też troszkę cwaniactwa, niezwykle istotnego w tym sporcie i przede wszystkim większe umiejętności. Od pół roku, gdy trenuję w Poznaniu, bardzo wiele się nauczyłam.
http://get.x-link.pl/9bf02454-8de4-e9cc-5967-2e51c8c9c40d,929ba248-450c-189d-23ef-9c700ecef277,embed.html
• Przeprowadzka do Wielkopolski dała większe możliwości rozwoju?
– Zdecydowanie tak. Mam teraz bardzo dobry klub, o którym zawsze marzyłam i świetnego trenera, czyli Andrzeja Kościelskiego. Są tutaj też najlepsi zawodnicy w kraju, od których mogę się bardzo wiele nauczyć.
• Ile czasu dziennie spędza pani w sali treningowej?
– Zazwyczaj są to dwa treningi, rano i wieczorem po dwie godziny. W popołudniowej sesji czasem zostaję na dwóch kolejnych treningach, ale to zależy od etapu, na którym znajduje się mój plan treningowy.
– Zawsze jest solidna rozgrzewka, a potem to zależy już od etapu przygotowań, na jakim akurat jestem. Najczęściej z rana mam trening kondycyjny, a wieczorem techniczny. Kładziemy nacisk na różne dyscypliny, bo MMA to w końcu mieszane sztuki walki.
• Jak wygląda trening przed samą walką?
– Pod koniec przygotowań jest zawsze lżej – mało się biję, nie ma sparingów. Zostaje taka lekka zabawa, żeby potrzymać ogólną sprawność ruchową, a jednocześnie złapać trochę świeżości, żeby czuć głód emocji.
• Podczas piątkowej gali TFL Goolman Night będzie pani zdecydowaną faworytką. Weronika Zygmunt, z którą się pani zmierzy to kompletna debiutantka w zawodowym ringu.
– Ma za sobą jednak mnóstwo walk amatorskich, zdecydowanie więcej niż ja, i duże doświadczenie z zapasów. Absolutnie nie można powiedzieć, że jest nowicjuszką.
• Jaka jest strategia na ten pojedynek?
– Nie chce zdradzać... Wszystko tak naprawdę okaże się na ringu. Ja mogę przygotować jakąś strategię, ale nigdy nie jest tak, że uda się ją zrealizować od A do Z. Gdy wchodzę do klatki dochodzą przecież emocje i nerwy. Trzeba też odpowiednio reagować na zachowania rywalki.
• Walka w Lublinie to będzie dla pani coś szczególnego?
– Na pewno. Lublin to moje miasto, przyjdą moi kibice. Znajomi, rodzina, przyjaciele… wszyscy będą mnie wspierali. To będzie dla mnie wyjątkowa gala. Zresztą to walka wieczoru, a to do czegoś zobowiązuje.
• Kiedy pani poczuła, że walki w klatce to jest właśnie to, co chce pani robić?
– To było po pierwszym pojedynku, przegranym z Klaudią Apenit, mocną zawodniczką, która walczyła przecież na MMA Atack. Pojechałam tam niezbyt dobrze przygotowana, zupełnie sama, a przegrałam tylko i wyłącznie przez głupotę, bo gdybym inaczej rozegrała walkę, wygrałabym. Wtedy sobie pomyślałam, że to nie może się tak skończyć, że to sprawia mi przyjemność, że chcę robić to dalej.
• W jaki sposób środowisko reaguje na walczące dziewczyny?
– Różnie. Kilka dni temu przeglądałam, co ludzie piszą w internecie. Niektórzy patrzą na urodę, czy dziewczyna jest ładna, inni cieszą się, że coś się dzieje w kobiecym MMA, zauważają nas i to na pewno jest motywujące.
• Nie czujecie się lekceważone?
– Bardzo często. Są panowie, którzy podchodzą do tego na zasadzie: "Kobieta w klatce? To jakiś żart. Wracaj do garów albo idź do kosmetyczki”, choć rzadko mówią takie rzeczy wprost.
• Ciężko jest walczyć z takim podejściem?
– Szczerze mówiąc, w ogóle się tym nie przejmuje. Przecież żadna dziewczyna nie zrezygnuje z tego, co kocha, tylko dlatego, że jakiś facet uważa, że to nie dla niej. Ja na pewno nie zrezygnuję. Nam, kobietom, też przysługuje pięć minut, które właśnie mamy i zrobimy wszystko, żeby je wykorzystać. Zarówno dla mojej rywalki, jak i dla mnie, MMA to pasja. Obie chcemy pokazać, że dziewczyny potrafią się bić, obie chcemy zwyciężyć.
• A jak to wygląda pod względem zarobków, kobieta w MMA może zarobić tyle, co mężczyzna?
– Akurat na tej gali wynagrodzenie jest bardzo w porządku, ale z tym zarabianiem to spokojnie, bo aż tak wielkiej kasy z tego nie ma, przynajmniej na moim poziomie. Ale wiadomo, jakoś żyć trzeba i dorobić sobie można. Żeby utrzymać się z samych walk, trzeba by jednak bić się co dwa miesiące, dlatego większość zawodników radzi sobie głównie dzięki stypendiom od klubów czy miast oraz sponsorom.
• W piątek walka z Weroniką Zygmunt, a co potem? Będzie chciała się pani sprawdzić w jakiejś większej organizacji, np. KSW?
– Na razie jestem na etapie robienia wagi. Zaczynałam od 65 kg i schodzę w dół. Teraz jest 56 kg, a w KSW jest jeszcze niższa kategoria, do 50 kg, więc jeszcze trochę pracy przede mną. Bardzo chciałabym też spróbować swoich sił za granicą, będę do tego dążyła z całych sił.