d Odpowiedź na pytanie postawione w tytule wydaje się prosta: nauczyć się i zdać egzaminy wstępne. Tylko jak się uczyć? Jak zdawać? A w co się ubrać? A może pomocne będą jakieś tricki, mowa ciała i komunikaty niewerbalne? Może nawet nie warto się uczyć, tylko zastosować techniki autoprezentacji? Albo się czegoś nałykać i ściągać?
Jedni i drudzy mają swoje sposoby. W tej walce nie ma chwytów niedozwolonych.
Regułka czy inteligencja?
– Jeżeli widzę, że kandydat się jąka, panikuje i ogólnie nie bardzo wie, co ma robić, to ma u mnie wielkiego minusa – mówi dr Piotr. Nie przedstawia się z nazwiska, bo chce mówić szczerze, a to nie jest mile widziane. – Będą się czepiać: po co to mówiłem? A wracając do egzaminów: nie lubię takich mazgajów. I nie lubię ludzi, którzy mi cytują fragmenty podręczników. Jeżeli kandydat nie wiele wie, ale jest w stanie ze mną rozmawiać, używać ciekawych przykładów i porównań, to ja jestem skłonny go puścić. Wzory i regułki każdy ma w książce. Ale nie każdy potrafi myśleć.
Niestety, nie każdy egzaminator ma takie podejście. Część wymaga szczegółów i definicji. Są też tacy, u których wszystko zależy od humoru. Jak sobie z tym wszystkim radzić?
– Nie okazywać zdenerwowania i panować nad emocjami. Trzeba mieć prawie pokerową twarz – mówi policyjny negocjator. – Odrobina przebojowości też się przyda.
Kelner czy gwiazdor?
Tomasz Świąder jest managerem wizerunku we wrocławskiej firmie „Metamorphosis – Laboratorium Wizerunku”.
– Najważniejsze jest tzw. pierwsze wrażenie – mówi. – Egzaminatorowi wystarczy kilka chwil, w czasie których student wchodzi i siada przy jego biurku. W tym czasie 55 proc. uwagi wykładowcy pochłania wygląd kandydata, a 35 proc. jego zachowanie. To pierwsze wrażenie jest bardzo silne i niezwykle trudno je później zmienić.
I właśnie tu można sporo zrobić. Odpowiedni ubiór, fryzura, itd.
– Miałem iść w studniówkowym garniturze, ale zdecydowałem się kupić inny – mówi Michał Zięba z Lublina. – Chciałem się trochę wyróżnić z tłumu czarnych marynarek i białych koszul. Nie ciałem wyglądać jak kelner.
Czy słusznie?
Ubierają się, jak chcą
Ubrać się skromnie, czy raczej ubiorem podkreślić indywidualność? Założyć garnitur księgowego, czy zielono-różowe szorty? A może sukienkę w biedronki i wielkie kokardy?
– To banał, ale liczy się wiedza – twierdzi dr Stanisław Ducin z Zakładu Historii Starożytnej UMCS. – Na pewno jest miło i przyjemnie jak kandydaci czy studenci przychodzą ubrani ładnie i schludnie. To oznacza, że mają szacunek dla egzaminu i uniwersyteckich tradycji.
Ale cóż się okazuje:
– Coraz więcej osób przychodzi w luźnym stroju – przyznaje Ducin. – I faktycznie, zdarzają się wykładowcy, którzy zwracają na to większą uwagę. Taki strój może popsuć wtedy atmosferę na egzaminie.
Kandydat na studenta ma więc odpowiedni strój. Ale czy to wystarczy?
Oczywiście – nie.
Czerwony zruga, Zielony przytuli
Specjaliści od technik manipulacji i marketingu dzielą ludzi na cztery typy. Niebieski to zimny i wyrachowany drań. U niego liczy się wiedza i kompetencja. Żadne sztuczki nie pomogą. Typ czerwony jest podobny, ale wymaga jeszcze pewnego podporządkowania. Lepiej trafić na zielonego: to uczuciowiec; może tu pomóc płacz albo jakieś błagalne prośby typu: „Jak się nie dostanę, to ojciec mnie zaszlachtuje”. Żółty to z kolei dowcipniś. Luz i humor.
– Podejrzewam, że wśród wykładowców dominuje typ czerwony i niebieski. Ich też można przekonać, że mamy wiedzę, której tak naprawdę... nie mamy – podpowiada Tomasz Świąder.
Jak?
– Używając słów-kluczy. Będą to fachowe określenia i definicje. Skoro wiemy takie rzeczy, to nie ma sensu dopytywać się o szczegóły. To jednak gra vabanque – zaznacza Świąder. – Bo trzeba to mówić pewnie i bez zająknięcia. Ale może się udać.
A może w ogóle bez egzaminów?
– Osoby, które mówią cicho, powinny na egzaminie mówić głośniej –dodaje policyjny negocjator. Żeby nie irytować wykładowcy. Wykładowca może też pomyśleć, że czegoś nie wiemy tylko dlatego, ze czegoś nie usłyszał.
I jeszcze jedno: nie wywierać presji przy stawianiu oceny!
– Nie naciskać. To denerwujące – zwraca uwagę policjant. – Lepiej się uśmiechnąć.
A jeżeli nie pomogą socjotechniki, tricki, ubiór, umiejętność „lania wody” i mnóstwo wspomagaczy z apteki? No cóż, zawsze zostają jeszcze takie kierunki, gdzie o przyjęciu decyduje kolejność zgłoszeń.
Nie gap się w sufit!
Tomasz Świąder
manager wizerunku w „Metamorphosis – Laboratorium Wizerunku”
Postawa na egzaminie powinna być otwarta. Nie kulić się, nie chować stóp pod krzesło, nie trzymać nóg i rąk razem. Bo to oznacza strach i może się kojarzyć z niewiedzą. Trzeba siedzieć prosto, z lekko rozchylonymi nogami. Nie gapić się w sufit. Należy utrzymywać kontakt wzrokowy w proporcjach 1:2, tzn. przez jedną chwilę patrzymy egzaminatorowi w oczy, przez dwie chwile spoglądamy w bok.