Zdrowe dzieci marzą zazwyczaj o lalkach Barbie i komputerach. Chore - o tym, żeby normalnie żyć.
- Któregoś dnia nasz ksiądz proboszcz zażartował sobie, że moglibyśmy w Lubartowie założyć stowarzyszenie charytatywne - wspomina Justyna Wereszczyńska. - To było zaraz po tym, jak udało nam się zebrać pieniądze dla 12-letniej Agaty. Zorganizowaliśmy akcję w szkołach i kościołach, prosiliśmy o pomoc media. I zdobyliśmy więcej, niż potrzebowaliśmy na pompę insulinową.
Wielkie ciacho
Oliwia ma 8 lat. Trzy lata temu zachorowała na zapalenie opon mózgowych. Prawie całkiem straciła wzrok i dziś reaguje tylko na światło. Od tamtej pory nauczyła się alfabetu Braila, gdzie każda litera składa się z punktów.
- Z pisaniem mam trochę trudności, z czytaniem jest łatwiej - mówi Oliwka. - Najpierw sobie mówię punkty, a potem wiem, jaka to literka. A tu są fotokomórki - pokazuje z przejęciem na podłogę. - Zapalają się światła, kiedy idę, żebym sobie nie nabiła guza.
Proszę Oliwię, żeby pokazała mi jedno z ćwiczeń rehabilitacyjnych.
- Widzisz - mówi - rozcierasz dłonie, albo nagrzewasz na słońcu, a kiedy już są ciepłe, to przykładasz do twarzy i masujesz wokół oczu. Nie zamykasz całkiem powiek. I wyobrażasz sobie coś przyjemnego. Ja widzę wtedy wieeeeelkie ciacho w rozmiarze Clifforda (bohater programu edukacyjnego dla dzieci w wieku 3-7 lat - red.). Z rodzynkami to ciacho na przykład. Po tym ćwiczeniu wszędzie widzę wielkie ciacho - śmieje się Oliwka.
Plan pięcioletni
- Mamy już maszynę do pisania Brailem. Dostaliśmy na nią dofinansowanie z PFRON. Kosztowała 15 tysięcy złotych. My dopłaciliśmy 5 proc. tej sumy - opowiada mama Oliwki. - Tylko po co Oliwce maszyna, kiedy drukarki do niej nie ma? Ta kosztuje kolejne 10 tys. Okazało się, że po tym jak dostaliśmy już jeden sprzęt, musi być przerwa co najmniej pięciu lat.
Może dzięki stowarzyszeniu Justyny Wereszczyńskiej nie trzeba będzie czekać tak długo.
Ciekawość świata
- To maleństwo jest tak ciekawe świata, że choćby miało sobie rękawy całkiem upaprać, kręcąc kołami, to wszędzie dotrze - mówi Justyna. - Zawsze kiedy u niej jestem, chce porozmawiać, pyta, czy nie napiłabym się z nią herbatki.
Stowarzyszenie szukało dla niej wózka. Zgłosili się rodzice innej dziewczynki, która leży pod respiratorem i już nie może jeździć. Oddali Oleńce sprzęt. Teraz potrzebne są jeszcze maty do hydromasażu. Jedno takie urządzenie kosztuje od 1200 do 4 tys. zł.
Sebastian chce mieć kumpli
Ale pewnie chcieliby przyjść, gdyby miał w domu na przykład klocki lego. To już coś. Ale klocki to nie sprzęt medyczny. - Sprawą, już po raz kolejny zresztą, zajęła się Aneta Zdunek z miejscowej firmy Stella Pack - tłumaczy Justyna. - Sebastian dostał na święta wielką paczkę z klockami. Był szczęśliwy. Może chociaż przez kilka minut nie myślał o tym, że przez 16 godzin na dobę musi leżeć na wyciągu, z nogami obciążonymi dwoma dwukilowymi odważnikami.