Zwolennicy Wiktora Janukowycza cieszą się, radykalni zwolennicy Pomarańczowej Rewolucji czują się zdradzeni. - A nam jest wszystko jedno, kto będzie rządził krajem, byle nam się żyło lepiej - mówią zwykli Ukraińcy.
My byliśmy na Ukrainie dwa dni po tym, jak Janukowycz został premierem. Na to stanowisko desygnował go przywódca Pomarańczowej Rewolucji, Wiktor Juszczenko.
Żeby było lepiej
A na prowincji życie płynie wolno, bardzo wolno. - Polityka? - macha ręką 75-letni Wiktor Kubiszkin z Mohylna na Wołyniu. - A czy to ważne, kto jest premierem albo ministrem? - pyta starszy człowiek. - Byle dobrze rządzili.
Kubiszkin pochodzi z prorosyjskiego, a co za tym idzie i rosyjskojęzycznego Charkowa. Do Mohylna trafił w latach 50. Do wojska; na lotnisko. Tu znalazł drugą połowę i został na zachodzie Ukrainy. Z żoną jest dalej. Lotnisko zlikwidowano w latach 90.
Szeroką, ale dziurawą jak sito drogą jedziemy do pobliskich Ośmigowicz. Tu mieszka 77-letni Iwan Pryłepa.- Nieważne czy to Janukowycz będzie premierem, Tymoszenko, czy kto inny - mówi niemal toczka w toczkę jak Kubiszkin. - Aby się lepiej żyło nam, naszym dzieciom, wnukom.
Tylko podrożało
Na razie żyje się marnie. W kołchozie przepracowali z żoną ponad 30 lat. On był kierowcą, ona doiła krowy. Kołchoz, jak inne wokoło, padł. Po Pomarańczowej Rewolucji liczyli na rewolucyjne zmiany, ale... - Nic się nie zmieniło, poza tym, że wszystko zaczęło drożeć - mówi urodzony we Włodawie Pryłepa. - Młodzi nie mają pracy, wyjeżdżają za chlebem do Włoch, Niemiec czy Polski. Emerytury małe. Ja biorę 400 hrywien, żona 380, czyli razem jakieś 150 dolarów.
Pryłepa ma hektar ziemi: trochę kartofli, pszenicy i jęczmienia, jakieś warzywa. Krowa, parę kur i gęsi. - Nic się nie opłaca - kręci głową Pryłepa. - Za litr mleka dostajemy 60 kopiejek, a za litr benzyny albo kilogram cukru trzeba zapłacić siedem razy tyle. Dlatego połowa ziemi leży u nas odłogiem. Ukrainie potrzeba dobrego gospodarza.
Janukowycza?
- Zobaczymy - zastanawia się staruszek, ale w jego oczach trudno dostrzec choć iskierkę nadziei.
Lepsze pół niż nic
Młodzi Ukraińcy mają więcej nadziei. - Może to i dobrze, że Janukowycz został premierem, może w końcu przestanie się mówić o dwóch Ukrainach: zachodniej i wschodniej? - zastanawia się Wasyl Subickij, 30-latek. Zachodnia Ukraina popierała Juszczenkę, a wschodnia, prorosyjska Janukowycza. W samym środku rewolucji pojawiły się nawet głosy, że to skończy się rozpadem państwa. - Ale to już koniec Pomarańczowej Rewolucji - przyznaje Subickij. - Ludzie narobili sobie nadziei, ale z czasem przyszło rozczarowanie, bo nie było tak, jak obiecywali pomarańczowi.
Politolodzy też nie mają złudzeń. - Demokratyzacja jest bardzo ważna, ale ludzie chcą pracy i pieniędzy - kwituje dr Krzysztof Iwańczuk z Zakładu Stosunków Międzynarodowych UMCS w Lublinie. - Pomarańczowa koalicja nie wytrzymała próby, a marcowe wybory pokazały, jak podzielone jest społeczeństwo ukraińskie. Po tym, jak Ołeksandr Moroz opuścił pomarańczową koalicję, prezydent Juszczenko miał dwa wyjścia: albo rozpisać nowe wybory, albo na określonych warunkach desygnować na stanowisko premiera Janukowycza.
A w nowych wyborach wygrałaby Partia Regionów, ugrupowanie Janukowycza. Juszczenko wolał podzielić się władzą, niż ją stracić.
Kurs na nadzieję
Pochodzący z Doniecka Janukowycz po przegranej z Juszczenką miał odejść w zapomnienie.
A jednak!
Pozostał liderem Partii Regionów. W marcu tego roku partia Janukowycza wygrała wybory parlamentarne. Głosowało na nią ponad 30 proc. wyborców, zawiedzionych niezrealizowaniem pomarańczowych obietnic.
- Na pewno pomarańczowa koalicja z Julią Tymoszenko na stanowisku premiera byłaby najlepszym rozwiązaniem - twierdzi Roman Bożyk, przewodniczący hrebennieckiego koła Związku Ukraińców w Polsce. - Ale mamy nadzieję, że kurs prozachodni, jaki 20 miesięcy temu przyjęła Ukraina, będzie kontynuowany.
Tyle, że na prowincji nikt się reformami i kursami nie przejmuje. Bo choć Ukraina świętuje w tym roku 15-lecie niepodległości, to zwykli ludzie chcą jednego: żeby wreszcie było lepiej.