Organizatorzy wypoczynków dla dzieci i młodzieży, jak to w życiu bywa: jedni ze swoich obowiązków wywiązują się niemal idealnie. A co do innych kontrolujący mają spore zastrzeżenia. We wtorek towarzyszyliśmy pracownikowi lubelskiego Kuratorium Oświaty podczas dwóch kontroli
Wakacje w siodle
Kębło koło Kazimierza Dolnego. Wtorek, 29 lipca, jest ostatnim dniem kolonii jeździeckich organizowanych przez Fundację "Bądź między nami”. Z dala od miejskiego zgiełku na ostatnim turnusie odpoczywało kilkanaścioro dzieci, głównie z Lublina.
- Fajnie było. Szkoda, że trzeba już wracać do domu - przyznaje Julka, którą spotkaliśmy w stajni. - Nie nudziłam się ani chwili.
- Jeszcze na kilka dni bym tutaj został - dodaje Michał, kolejny z kolonistów.
- Dzieci miały bardzo dużo zajęć, oglądaliśmy filmy, dzieci czytały książki o koniach - opowiada Agnieszka Żółkowska, kierowniczka kolonii. I dodaje: - To są kolenie, na których kładziemy nacisk na zdrowy styl życia. Dzieci dużo chodzą, jeżdżą konno. Przed jazdą same karmią i czyszczą konie. Uczymy dzieci obowiązkowości.
Wtorek był nie tylko ostatnim dniem wypoczynku dzieci. Tego dnia odbywała się też kontrola przeprowadzona przez pracownika Kuratorium Oświaty w Lublinie, tego dnia towarzyszyliśmy. Wizyta kontrolera była zapowiedziana na jakąś godzinę przed przyjazdem na miejsce.
- Podczas takich kontroli sprawdzamy dokumenty między innymi czy wypoczynek został zgłoszony przez organizatora, karty kwalifikacyjne dzieci, dzienniczek, który ma obowiązek prowadzić każdy z wychowawców - wylicza Sebastian Płonka z lubelskiego Kuratorium Oświaty w Lublinie, który przeprowadzał kontrolę. - Sprawdzamy też kwalifikacje kadry, zaświadczenia o niekaralności opiekunów i zakresy ich obowiązków jak też czy jest wystarczająca liczba opiekunów w stosunku do ilości uczestników.
Drobne uchybienia
Po kontroli dokumentów pracownik kuratorium sprawdza jeszcze pokoje w których mieszkały dzieci.
Warunki są idealne. - Jesteśmy pierwszymi lokatorami tego nowego budynku - tłumaczy kierowniczka kolonii.
Pokoje, w których przebywali koloniści mieszczą się bowiem w nowym drewnianym budynku, który połączony jest łącznikiem z zabytkowym, XIX-wiecznym dworkiem. Poza wakacjami funkcjonuje tutaj Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy.
Podczas kontroli kuratorium wychodzą drobne uchybienia. - Zabrakło zakresów obowiązków wychowawców - wyjaśnia Płonka. - Dokumenty te, podobnie jak zaświadczenie o niekaralności pani kierownik, według wyjaśnień kontrolowanych, są w siedzibie fundacji w Lublinie. Pozostałe są w porządku.
Jeszcze tego samego dnia wszystkie brakujące dokumenty zostały dostarczone do kuratorium.
Podobne uchybienia zdarzają się też innym organizatorom wypoczynków. - Najczęściej brakuje dokumentów: wykazu obowiązków czy też zaświadczeń o niekaralności. Przepisy dotyczące tych spraw weszły w życie w tym roku - zaznacza Płonka. - Zdarza się, że brakuje wpisów w dzienniczkach o tym, że uczestnicy wypoczynku zostali zapoznani z regulaminami. Zwykle te braki są szybko uzupełniane.
Nie tak różowo
Kolejna kontrola kuratorium tego samego dnia. Okolice Zalewu Zembrzyckiego w Lublinie. Tym razem sprawdzająca.
- Organizator wypoczynku był już dwukrotnie przez nas kontrolowany. Także przez stację sanitarno-epidemiologiczną i straż pożarną - wyjaśnia Płonka. - Wypoczynek był dziki, czyli niezgłoszony do kuratorium.
Budynek, w którym przebywały m.in. osoby niepełnoletnie nie otrzymał pozytywnej decyzji straży pożarnej.
- Główny zarzut dotyczył tego, że brakowało jakichkolwiek badań instalacji elektrycznej - informuje bryg. Michał Badach, rzecznik Komendy Miejskiej PSP Lublin.
Po wcześniejszej interwencji kuratorium wypoczynek został zarejestrowany. Została podjęta też decyzja o przeniesieniu obozu w drugie miejsce - do jednego z lubelskich zajazdów. Wspólnie z przedstawicielem kuratorium właśnie we wtorek jedziemy sprawdzić czy organizator wypoczynku się z tego wywiązał. Jednak pod wskazanym adresem nie ma wypoczywających.
- Podobno byli dwa dni. W niedzielę się wyprowadzili - mówi Sebastian Płonka, chwilę po rozmowie z pracownicą recepcji w zajeździe gdzie miały być przeniesione dzieci.
Jedziemy pod "stary adres”. Spotykamy tam zarówno organizatorkę obozu jak też wypoczywających.
Przedstawiciel kuratorium: Koloniści nie mogą tutaj spać, bo nie ma na pani pozwolenia straży pożarnej. W miejscu gdzie fizycznie powinien być obóz go nie ma, tylko jest tutaj gdzie być nie powinien.
Organizatorka: Zaznaczaliśmy w ofercie, że są warunki survivalowe.
Przedstawiciel kuratorium: Dzieci nie powinny być w tym miejscu.
Organizatorka: Nie mam żadnej formy obrony.
Efekt kontroli: Decyzja o zamknięciu wypoczynku w trybie natychmiastowym.
Kontrolujący i kontrolowani
"Wypoczynek dzieci i młodzieży organizowany jest w czasie wolnym od zajęć szkolnych, np. w wakacje lub ferie zimowe w formie obozów lub kolonii” - czytamy na stronie internetowej wypoczynek.men.gov.pl, na której jest umieszczona baza wypoczynków. "Wypoczynek musi być zorganizowany zgodnie z rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej w sprawie warunków, jakie muszą spełniać organizatorzy wypoczynku dla dzieci i młodzieży szkolnej, a także zasad jego organizowania i nadzorowania”.
Organizator wypoczynku (m.in. kolonii, półkolonii, obozu) musi zgłosić go do kuratorium oświaty - właściwego ze względu na miejsce siedziby lub zamieszkania organizatora - na minimum 21 dni przed jego rozpoczęciem.
- Zarejestrowanych przez nas jest obecnie 500 wypoczynków organizowanych w lipcu i sierpniu - wylicza Sebastian Płonka. - W tym roku udało nam się już kilka dzikich wypoczynków odnaleźć. Organizatorami były kluby sportowe i parafia. Na szczęście dziećmi zajmowała się wykwalifikowana kadra. Nie zwalnia to jednak z obowiązku rejestracji.
W Lubelskiem najwięcej dzieci wypoczywa na Roztoczu. Dużo obozów i kolonii jest też w Kazimierzu Dolnym i Janowie Lubelskim jak też nad jeziorami np. Firlejem. Sporo jest też w powiecie puławskim.
Wypoczynek w kraju najczęściej rejestrują stowarzyszenia. - W wyjazdach zagranicznych przodują biura podróży. Takie wypoczynki też rejestrujemy - dodaje Płonka.
Inni też sprawdzają
Miejsca, gdzie wypoczywają dzieci i młodzież kontroluje też sanepid.
- Od końca czerwca do 28 lipca pracownicy Państwowej Inspekcji Sanitarnej przeprowadzili 345 kontroli w województwie lubelskim, w tym 132 kontrole obiektów żywnościowo-żywieniowych w placówkach letniego wypoczynku - wylicza Renata Gawron, kierowniczka Oddziału
Higieny Dzieci i Młodzieży Wojewódzkiej Stacji
Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie. - Pozostałe kontrole są w miejscach, gdzie wypoczywają dzieci.
W sumie wydano osiem decyzji. Jedna dotyczyła zamknięcia kuchni. Główne zastrzeżenia, jakie mieli kontrolujący, dotyczyły m.in. niewłaściwego przechowywania żywności, a posiłki były przygotowywane w nieodpowiednich warunkach higienicznych.
- Pracownicy stwierdzali też obecność gryzoni i owadów w kuchniach - dodaje kierowniczka WSSE w Lublinie. - Wystawiono 10 mandatów na łączną kwotę ponad 2 tysięcy złotych. - Osiem decyzji dotyczyło kuchni. Dwa mandaty wystawiono za złe warunki sanitarne obiektów i otoczenia gdzie przebywały dzieci.
Stan sanitarny
Wśród kontrolowanych przez sanepid miejsc była jedna dzika półkolonia w okolicach Lublina.
- Kontrola odbyła się na wniosek rodziców - wyjaśnia Renata Gawron. - Podczas kontroli pracownicy Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie stwierdzili m.in. zły stan techniczny schodów. W miejscu, gdzie przebywały dzieci panował bałagan. Nie było warunków do przygotowania i spożywania posiłków, stan sanitarny kuchni był zły. Brakowało umywalek do mycia rąk dla personelu kuchni. Nie było też dokumentów potwierdzających właściwą jakość wody.
Efekt kontroli: Nałożony został mandat. Wydana została też decyzja o zamknięciu kuchni.
- Został też skierowany wniosek do kuratora o skrócenie tej półkolonii - dodaje Gawron.