• Czy maluje pan obrazy?
– Nie, nie maluję obrazów, ale kiedyś zajmowałem się rysunkiem.
• To skąd kuchnia wzięła się z pana życiu?
– Z wykształcenia jestem kucharzem (uśmiech), aczkolwiek myślałem kiedyś też o szkole plastycznej.
• Długo pracował pan w zawodzie kucharza?
– Sporo. Przygotowywałem dania na wesela. Szykowałem też imprezy okolicznościowe. Później zająłem się portretem, a następnie pisankami.
• Dlaczego?
– Namówiła mnie do tego moja mama, co za każdym razem podkreślam. To było kilka lat temu, przed Wielkanocą. Przyznaję, że podszedłem do tej propozycji z wielkim oporem. Moja pierwsza pisanka była z wizerunkiem Jezusa Chrystusa. Była jeszcze nieudolna i nie za ładna, tak jak to na początku bywa.
• W pana rodzinie ktoś zajmuje się pisankami, albo w ogóle szeroko pojętą sztuką?
– Mama kiedyś wydrapywała pisanki, podobnie jak ja wydrapuje nożykiem poszczególne motywy, tyle, że jej były prostsze. Mama robiła to jednak przede wszystkim ze względu na ludową tradycję, która niestety zanika.