Z roku na rok sytuacja sportu na Lubelszczyźnie jest coraz gorsza. Wielkie kłopoty finansowe przeżywa krocząca od mistrzostwa do mistrzostwa drużyna SPR Lublin, która znalazła się na skraju bankructwa. W tarapaty wpadli także przedstawiciele innych dyscyplin.
Lublinianki w III rundzie Pucharu EHF wylosowały francuski zespół HAC Handball Havre, ale spotkania zaplanowane na 13 i 20 listopada stoją pod wielkim znakiem zapytania. Większość szczypiornistek, a także trenerzy ostatnią pensję otrzymali… w CZERWCU. Zaległości wyceniane są obecnie na około 500 000 złotych. Także w czerwcu klub z Lublina stracił strategicznego sponsora – Zakłady Azotowe Puławy SA i wtedy zaczęły się problemy klubu.
99,9%
– Pierwszym ciosem było dla nas zakończenie współpracy z Azotami. Prawdę mówiąc liczyliśmy mimo wszystko na większe wsparcie ze strony Urzędu Marszałkowskiego. Okazało się także, że nie możemy się starać o pieniądze ze środków na sport kwalifikowany, bo przekształciliśmy się w spółkę akcyjną – tłumaczy prezes SPR Andrzej Wilczek.
– Wielokrotnie rozmawiałem z różnymi firmami na temat wsparcia klubu, ale na razie nic z tego nie wyszło. Mamy zapewnienia, że w styczniu może nas wesprzeć nowy sponsor strategiczny. Podobno jest to pewne na 99,9 PROCENT.
Co dalej?
Obecnie klub liczy, że pomocną dłoń wyciągnie Rada Miasta. Na najbliższej sesji samorządowcy mogą zdecydować o wykupieniu udziałów w naszej spółce. – Jeżeli do tego dojdzie moglibyśmy liczyć na poważny zastrzyk finansowy, nawet kilkuset tysięcy złotych. Moglibyśmy wtedy spłacić przynajmniej część zaległości i spokojnie funkcjonować do czasu pozyskania nowego sponsora – dodaje prezes Wilczek.
Kluczowe decyzje dla dalszych losów zespołu z Lublina zapadły wczoraj, już po zamknięciu tego wydania Magazynu. Jeżeli SPR nie otrzymał pomocy od miasta to niewykluczone, że nawet zostanie wycofany z rozgrywek.
Ostatnie miejsce w tabeli
Miasto kilka miesięcy temu w podobnej sytuacji zdecydowało się wesprzeć spółkę akcyjną Motor Lublin. Budowana w pośpiechu drużyna, która przejęła licencję Spartakusa Szarowola wystartowała w II lidze, ale SPISUJE SIĘ FATALNIE. Tuż przed zakończeniem rundy jesiennej zajmuje ostatnie miejsce w tabeli i jest głównym kandydatem do spadku.
– Sytuacja finansowa w klubie jest o wiele lepsza niż za czasów stowarzyszenia. Spółka nie ma długów. Rachunki staramy się regulować na bieżąco. Nie można porównywać struktury budżetu spółki Motor, która działa od sześciu miesięcy do innych klubów i spółek sportowych w Lublinie. Nasz budżet początkowej fazie działalności to pieniądze z miasta. SPADEK DO III LIGI? Zajmuję się sprawami bieżącymi, bo jest ich całkiem sporo, sądzę, że transfery powinny zbudować dużo silniejszą drużynę na wiosnę i nie przesądzałabym teraz na którym miejscu w tabeli zakończymy sezon – mówi prezes Motoru Agnieszka Smreczyńska-Gąbka.
Płynność finansowa
Ciężko będzie też odbudować w Lublinie koszykówkę na najwyższym poziomie. Olimp-Start Lublin słabo wystartował w rozgrywkach I ligi i zajmuje obecnie, trzynastą lokatę w tabeli. Chociaż w klubie po cichu mówiło się o awansie, to raczej trzeba będzie odłożyć te marzenia na następne lata.
– Przed startem bieżącego sezonu zdecydowanie ciężej było pozyskać środki na funkcjonowanie klubu. Wiem jednak, że nie tylko koszykówka miała z tym problem, bo z tego co słyszę i czytam w innych dyscyplinach także nie jest najlepiej. Obecnie nie mamy kłopotów, jeżeli chodzi o płynność finansową i mam nadzieję, ŻE TAK JUŻ ZOSTANIE – przekonuje prezes Olimpu-Startu Witold Czarnecki. – Na pewno jednak, gdybyśmy mieli do dyspozycji większe środki to bylibyśmy w stanie zbudować znacznie silniejszą drużynę.
Widzowie są. A pieniądze?
Krezusem w naszym regionie jest Lubelski Węgiel KMŻ. Występujący w żużlowej II lidze klub przyciąga na stadion przy Al. Zygmuntowskich zdecydowanie największą widownię: na mecze zazwyczaj przychodzi KILKA TYSIĘCY KIBICÓW. Problem w tym, że w niedawno zakończonym sezonie KMŻ nie zdołał wywalczyć awansu do I ligi i w kolejnym roku będzie musiał występować w najniższej klasie rozgrywkowej.
Od kilku miesięcy kibice żużla z naszego regionu zadają sobie jednak pytanie, czy Lubelski Węgiel Bogdanka nadal będzie wspierać ich ukochaną drużynę? Żużel to DROGI SPORT i bez pieniędzy od tak potężnego sponsora ciężko będzie myśleć nawet o rywalizacji na drugim froncie.
U nas jest nieźle
Wątpliwości pojawiły się wraz z informacjami o tym, że czeska spółka NWR chce przejąć akcje Bogdanki. Mimo początkowych obaw na razie sytuacja zespołu z Lublina wydaje się stabilna. – Umowa z Lubelskim Węglem Bogdanka wiąże nas do końca tego roku, ale otrzymaliśmy już zapewnienia od sponsora, że możemy liczyć na jej przedłużenie – podkreśla prezes KMŻ, Zbigniew Wojciechowski. – Wychodzi na to, że jako jeden z nielicznych klubów sportowych w tym regionie MOŻEMY SPAĆ SPOKOJNIE. Otrzymujemy już zgłoszenia od zawodników, którzy chcieliby jeździć w naszych barwach i naprawdę zanosi się na to, że kolejny sezon może być bardzo dobry.
Włosi tną
Całkiem nieźle mają się również szczypiorniści puławskich Azotów, którzy mogą liczyć na wsparcie Zakładów Azotowych. Gorzej podopieczni trenera Bogdana Kowalczyka spisują się pod względem sportowym. W ubiegłym sezonie drużyna odniosła największy sukces w swojej historii: ZAJĘŁA CZWARTE MIEJSCE w ekstraklasie.
Obecne rozgrywki puławianie rozpoczęli jednak w kiepskim stylu, choć powoli wychodzą z kryzysu. Problemy z głównym sponsorem dopadły również siatkarzy Avii Świdnik. Kiedy Augusta Westland przejmowała PZL Świdnik działacze "żółto-niebieskich” żyli w niepewności, czy włoska firma będzie chciała wspierać sport w Świdniku. Ostatecznie udało się podtrzymać finansowanie klubu, a prezes Marian Chałas otrzymał zapewnienie, że do końca 2010 roku umowa sponsorska w zasadzie się nie zmieni. Dopiero od nowego roku kwota ma być ZMNIEJSZONA O 20 PROCENT.
Piłkarze jak żużlowcy
Najpopularniejszym sportem w Polsce wciąż jest piłka nożna, a najwyżej z naszych ekip – w I lidze – występuje Górnik Łęczna; także uzależniony jest od pieniędzy Bogdanki. "Zielono-czarni” w minionych rozgrywkach długo bronili się przed spadkiem. Teraz zajmują dziewiąte miejsce w
tabeli ze stratą 18 punktów do lidera.
Naszego jedynego pierwszoligowca dotyczy ten sam problem, co żużlowców. Czy w przypadku przejęcia Bogdanki spółka NWR nadal będzie łożyć na sport? Z danych przedstawionych przez NWR wynika jednak, że spółka ta jest znaczącym sponsorem w Republice Czeskiej. Jest partnerem generalnym klubu piłki ręcznej HCB OKD Karvina i wspiera ten zespół prawie 400 tys. euro rocznie. Dwa razy tyle dostaje klub piłki nożnej MFK OKD Karvina.
Tylko zmieńcie nazwę
Mimo różnych spekulacji, kilka tygodni temu prezes Górnika, Krzysztof Dmoszyński, poinformował, że klub podpisał aneks do umowy z dotychczasowym sponsorem i będzie ona obowiązywała do 31 grudnia 2011 roku. Drużyna z Łęcznej będzie jednak musiała zmienić nazwę klubu, a jedną z propozycji jest: GKS LUBELSKI WĘGIEL ŁĘCZNA S.A. Kibicom klubu takie rozwiązanie nie do końca odpowiada. W obliczu braku zainteresowania firm wspierania sportu na Lubelszczyźnie pojawia się pytanie, czy ciężar utrzymania kilku zespołów powinno wziąć na siebie miasto?
– Po podpisaniu tego aneksu można powiedzieć, że do końca 2011 roku możemy spać spokojnie. Co do zmiany nazwy to cały czas toczą się rozmowy i niewykluczone, że wkrótce dojdziemy do jakiegoś konsensusu – przyznaje Dmoszyński. – Moim zdaniem bez bogatego sponsora ciężko myśleć jakiemukolwiek klubowi o sukcesach. Drużyny utrzymywane przez władze miejskie raczej nie mogą się równać z tymi, które mogą liczyć na możnych darczyńców. W mieście zawsze są różne interesy, a to drogi, a to szpitale… sport zazwyczaj znajduje się na ostatnich miejscach.
A może debata?
– Chcemy pomagać wszystkim, ale tak się nie da. Musimy zmienić zasady, na których finansowany jest sport. Trzeba się zastanowić, ile pieniędzy możemy wygospodarować na sport masowy, który jest bardzo ważny i jest podstawą do funkcjonowania sportu zawodowego.
Władze miejskie powinny wspierać sport, BYĆ STRAŻAKIEM, który pomoże w sytuacjach kryzysowych. A także koordynatorem i pomocnikiem w pozyskiwaniu funduszy zewnętrznych. Kluby wykonują przecież kapitalną robotę promocyjną dla miast – przekonuje Wojciechowski, który zaproponował zorganizowanie debaty na temat funkcjonowania sportu w Lublinie. Jej
wstępna data to 10 listopada o godz. 12, najprawdopodobniej w hali Globus.
Szukamy
– Dlaczego nie? W innych miastach się to udaje. W Kielcach można było wybudować ładny stadion, który kosztował zaledwie 80 milionów złotych. Może tam grać reprezentacja Polski. Kielce są również głównym sponsorem klubu i ten ma się całkiem dobrze. Dlaczego u nas nie można zrobić podobnie – zastanawia się prezes Wilczek.
– Jeżeli tak, jak w Białymstoku udałoby się przekazać spółce w dzierżawę miejsca, które można by wykorzystać pod działalność gospodarczą z czasem Motor nie "WYCIĄGAŁBY RĘKI DO MIASTA”. Z biegiem lat, w perspektywie nowego stadionu Motor Lublin dzięki aktywnej postawie akcjonariuszy, a więc i miasta mógłby stać się nie tylko profesjonalnym klubem piłkarskim, ale znakomitym produktem promocyjnym.
Byłby to produkt inwestycyjny, bo przy pięknym stadionie, na którym gra dobry zespół powstają hotele, restauracje, ośrodki rekreacyjne. Szukamy sponsorów, ale sytuacja nie jest prosta z kilku powodów. Po prostu wiele klubów szuka pieniędzy w tych samych firmach – dodaje Agnieszka Smreczyńska-Gąbka.
Mniejsi też mają gorzej
Także w niższych klasach rozgrywkowych drużyny, które uchodziły za stabilne pod względem finansowym ostatnio przeżywają ciężkie dni. Chodzi zwłaszcza o Wisłę Puławy, która nie może już liczyć na tak duże wsparcie Zakładów Azotowych Puławy SA. W efekcie drużyna, która może bić się o awans do piłkarskiej II ligi z dnia na dzień pozostała praktycznie BEZ ŚRODKÓW DO ŻYCIA.
Także siatkarki Szóstki Biłgoraj od lat miały solidne zaplecze finansowe w postaci firmy Black Red White. W tym sezonie zmniejszony budżet spowodował, że drużynie ciężko będzie
wywalczyć promocję na zaplecze PlusLigi kobiet.
Inni sobie radzą
W piłkarskiej ekstraklasie mistrzem jest Lech Poznań zasilany pieniędzmi jednego z najbogatszych Polaków, Jacka Rutkowskiego. O czołowe lokaty biją się również Legia Warszawa należąca do ITI czy Wisła Kraków Bogusława Cupiała, właściciela formy Tele-Foniki. W koszykówce od lat nie do pokonania jest Asseco Prokom Gdynia. W siatkówce rządzi Skra Bełchatów, która może sobie praktycznie pozwolić na każdego zawodnika, bo dysponuje środkami od PGE.
Piłka ręczna mężczyzn to kolejny krezus – Vive Targi Kielce. Tą opinię zmienia jednak w bieżących rozgrywkach Korona Kielce, zasilana przede wszystkim pieniędzmi z miejskiej kasy należy do czołowych klubów piłkarskiej ekstraklasy. Nowoczesny stadion w Kielcach odwiedza po kilkanaście tysięcy kibiców, a klub stać na drogie transfery. Przykład Korony pokazuje, że po utracie bogatego darczyńcy (Kolporter SA) można normalnie funkcjonować, a nie tylko bronić się przed spadkiem.