84-61-89 i 89-62-89 - to wymiary Miss i pierwszej Wicemiss Polski. Ale same wymiary nie wygrywają. Trzeba mieć jeszcze rodzinę w Bychawie i oszałamiający uśmiech.
Rodzice Oli też nie. Byli razem z nią na gali finałowej w Warszawie i kibicowali. - Jak weszła do pierwszej "10” byliśmy bardzo szczęśliwi. To był już sukces. A tu taka niespodzianka, nasza Ola najpiękniejsza - mówi Henryka Ogłaza, mama miss. - Po ogłoszeniu wyników córka pytała mnie: "Mamo, mamo, to się naprawdę dzieje? Uszczypnij mnie, bo nie wierzę”. Dla mnie to też jest jak sen, sen, który się spełnił.
I tata Oli nie kryje wzruszenia. - Byłem tak zdenerwowany, że zdjęć nie mogłem robić, bo mi się ręce trzęsły. Ale po ogłoszeniu wyników to już była euforia - mówi Jan Ogłaza. To on zabrał na pamiątkę z hotelowego pokoju szczęśliwą "12”, numerek, z którym Ola startowała w konkursie.
Uroda to nie wszystko
- To jej wymarzone studia, dlatego na pewno zrobi wszystko, by je dokończyć - uważa pani Henryka. Dodaje, że córka jest konsekwentna i jak sobie coś postanowi, to zawsze tak jest. - Małymi kroczkami, ale zawsze zmierza do celu - dodaje.
Agnieszka, ciemnowłosa 20-latka z Lublina, studiuje politologię na UMCS. Dla niej - mimo tytułu I wicemiss, również najważniejsza jest nauka. - Teraz myślę tylko o egzaminach, bo trwa sesja - mówi.
Od zawsze była miss
- Zawsze była śliczna, musiałem odganiać od niej chłopaków - śmieje się Marcin Ogłaza, o 8 lat starszy brat Oli. On jako jedyny nie wierzył w zwycięstwo siostry. - Ale oglądałem konkurs w telewizji i kibicowałem. I jestem z niej dumny - zapewnia.
Kiedy postanowiła, że zostanie miss? - Miss to ona była od urodzenia. Zawsze o tym marzyła. Dla nas i tak była najpiękniejsza, a teraz inni docenili jej urodę - cieszy się pani Henryka.
Pierwsza wicemiss też miała silne wsparcie. - Byłam pewna, że zajmie wysokie miejsce, bo moja wnusia jest śliczna. Zawsze była jak laleczka - zachwyca się Ksawera Ratyńska, babcia Agnieszki.
Dziewczyna z sąsiedztwa
- To taka skromna dziewczyna. Nigdy się nawet nie malowała, zawsze była sobą. Dobrze, że wygrała - mówi Joanna Fijołek, mieszkanka rodzinnego miasta najpiękniejszej Polki.
- Cieszymy się, że najpiękniejsza jest od nas. Nikt w mieście nie mówi o niczym innym - dodaje Teresa Styk z Bychawy.
- Olę znam bardzo dobrze. Z moim synem chodziła do podstawówki. Zawsze była nie tylko ładna, ale też miła i sympatyczna - podkreśla Andrzej Sobaszek, burmistrz Bychawy.
Radość jest tym większa, że korzenie ma tu również pierwsza wicemiss. W Bychawie urodziła się babcia. - Ale z Olą poznałyśmy się dopiero na wyborach Miss Ziemi Lubelskiej i od tamtej pory trzymamy się razem. Bardzo się cieszę, że obie zwyciężyłyśmy. Lublinianki górą! - triumfuje Agnieszka.
Welon poczeka
- Chcę skończyć studia, mieć rodzinę i robić to co lubię - zapewnia Agnieszka. Wicemiss ma od roku narzeczonego Sylwestra. Ale jak każda finalistka konkursu musiała się zobowiązać, że przez dwa lata nie wyjdzie za mąż. - Wcale mi się nie spieszy do welonu. Najpierw muszę skończyć studia - śmieje się Agnieszka.
Ola narzeczonego jeszcze nie ma. - Nie trafiła na swoją miłość, czeka na właściwego mężczyznę - mówi pani Henryka. - Na pewno go rozpozna. Ola jest w czepku urodzona i wszystko jej się udaje.
Jutro na www.dziennikwschodni.pl film z sesji zdjęciowej.