Cosplay to nieodłączny element każdej imprezy związanej z fantastyką i sci-fi. Miłośnicy tego gatunku mogą na ten moment wcielić się w swojego ulubionego bohatera i przez chwilę „żyć jego życiem”. Okazją do pokazania światu swojego innego oblicza są imprezy takie jak Fantastyczny Festiwal Wyobraźni StarFest. W tym roku uczestnicy nie zawiedli i w miniony weekend halę Targów Lublin wypełniły fantastyczne postacie.
Strój bardzo często wymaga od nich wiele pracy i wiąże się z dużymi kosztami, ponieważ wydatki na profesjonalne stroje czy ich elementy zazwyczaj są liczone z tysiącach złotych. Można jednak zrobić to mniejszym kosztem: samemu.
Cztery lata w szafie
Ewelina, która podczas festiwalu przebrała się za hrabiego Grafa von Krolocka z musicalu Taniec Wampirów opowiada, jak dużo własnej pracy kosztowało ją stworzenie stroju. Każdy z elementów był wykonany własnoręcznie, z pomocą maszyny do szycia.
– Jestem miłośniczką musicali i jestem zawodowo związana z teatrem. Cosplay zawiera klasyczne elementy stroju XIX wiecznego z elementami teatralnymi. Ja swój strój inspirowałam niemiecką wersją tego musicalu.
Składa się z koszuli, fraka, kamizelki, fragmentu koronki pod szyją oraz płaszcza. To charakterystyczne części ubioru wampira.
Cały cosplay uszyłam osobiście, ręcznie. Jedynie kupiłam perukę i buty. Nie wyjmowałam go przez cztery lata z szafy, a zrobienie go zajęło mi kilka miesięcy. Potrzeba dużo czasu i samozaparcia – podkreśla Ewelina.
Tak samo było z Nekomi (pseudonim artystyczny), która postanowiła wcielić się w postać Lilith.
– Spódnicę szyłam, gorset przerabiałam. Rogi przerabiałam i zrobiłam sama. Spódnicę zrobiłam z mojej starej spódnicy, która była lekko zniszczona. Resztę też robiłam z recyklingu, który miałam w domu. Na te rzeczy, które kupiłam wydałam około 150 złotych – opowiada.
Trytytki i kula ognia
Okazuje się, że można dopełnić strój robiąc zakupy w sklepach budowlanych. Przykładem jest Julia, która stworzyła sama cosplay Doktora Octopusa z uniwersum Spidermana.
– Całe macki zrobiłam sama. Razem z tą kulą ognia kosztowało mnie to około 300 złotych. Byłam stałym bywalcem w Obi, oni już mnie tam znają, to są już moje ziomki. Dopracowanie kostiumu zajęło mi około dwóch miesięcy, żeby to wszystko było gotowe i znaleźć do tego każdy szczegół – wspomina Julia.
Własnoręcznie zrobione dodatki to oszczędność, ale przede wszystkim satysfakcja. Dzięki temu cosplay ma szansę stać się oryginalny i niepowtarzalny.
Tak jak u Moniki, która stworzyła cosplay Calisty, Lady Sith z Gwiezdnych Wojen najbardziej niepozorne przedmioty mogą dopełnić kreację.
– To co mam na głowie to są trytytki. Wymyśliłam to dosłownie w pięć minut, zawsze chciałam coś takiego zrobić. Więc mówię dobra i ukradłam z szuflady męża trytytki i ciągnę na jakiejś opasce. Zrobiłam, założyłam, wygląda to okej, ale coś trzeba z tym zrobić, więc dokupiłam spraye, pofarbowałam na czarno-szaro i wygląda dobrze. Co prawda, niektórym kojarzy się trochę z kościołem i sacrum, ale ja zawsze odpowiadam, że nie, to jest antyaureola przy mojej postaci. Reszta kostiumu jest uszyta. Jest to mój projekt, ale co prawda zlecony krawcowej, która spotykała się ze mną 4-5 razy zanim sfinalizowałyśmy wszystko. Handmade w moim kostiumie to właściwie makijaż i ta korona – wylicza Monika.
Ile kosztuje miecz
Przygotowanie kostiumu może, ale nie musi, zostawić pustki w portfelu. Jest wiele sklepów dla fanów cosplay, zwłaszcza internetowych, które oferują gotowe stroje, gadżety i inne elementy mające dopełnić ubiór danego bohatera.
Ceny za profesjonalne materiały i elementy mogą przyprawić o ból głowy, ale jak się okazuje można zrobić to niższym kosztem, nie tracąc przy tym na jakości. Tak jest w przypadku Emila, który jest wielkim fanem Wiedźmina.
– Kosztowało mnie to nie więcej niż dwa tysiące złotych, a najdroższe były miecze. Jeżeli ktoś chce zamówić prawdziwy kuty miecz, to koszt od 7 do 12 tys. złotych. Jeżeli ktoś chce mieć taki nienaostrzony jak mój, to zapłaci od 400 do 800 złotych. Jestem fanem zbierania rzeczy, które można przerabiać. Znajduje je w ciuchlandach, w internecie, bo np. dziewczyna sprzedaje po byłym chłopaku. Ten koszt jest dużo niższy, dlatego ja polecam kupowanie ciuchów z drugiej ręki, bo można sobie pociąć, pozszywać, poprzerabiać i wszystko będzie super wyglądać – mówi Emil wcielający się w Geralta z Rivii. – Zajęło mi dwa lata, aby dopełnić ten cosplay. To trzecie podejście, chociażby sama nauka zakładania soczewek zajęła mi rok. Choć uznałem, że jestem już w tym mistrzem, na StarFest zakładałem je dwie godziny.
– Mam chyba z dziesięć strojów. Jest z tym trochę pracy, ale daje mnóstwo satysfakcji – opowiada Karolina, przebrana za Strzygę, czarny charakter z serialu Kim Kolwiek. – Buty do tego stroju akurat kupiłam w ciuchlandzie za 5 złotych. Czarna szminka i kredka do oczu z promocji. Jeżeli chodzi o kostium, to jest jakieś 100 złotych, a peruka 50 złotych. Kupiłam go na AliExpress, jak większość rzeczy. Czyli nie jest to ogromny wydatek, ale chwilę trzeba poczekać na paczkę. Ja lubię ogólnie tańsze materiały zamawiać i potem z tego coś wykombinować.
Tworzymy własny świat
Cosplay to nic innego jak przebranie się za swoją ulubioną postać. Zazwyczaj na potrzeby festiwalu czy imprezy, ale okazuje się, że część z przebranych wcielając się w rolę bohatera, również utożsamia i identyfikuje się z nim.
Strój może także odzwierciedlać wewnętrzne alter ego, które na co dzień nie jest ukazywane.
– Jestem postacią własną, alter ego, a nie cosplayem. Moje alter ego jest z uniwersum Gwiezdnych Wojen i jest to nowsza wersja postaci Lady Sithów, stworzona na potrzeby bractwa, w którym jestem, czyli Brotherhood of the Sith. Organizacja zrzesza fanów po ciemnej stronie mocy. Robimy sporo rzeczy. Bractwo kiedyś głównie zbierało informacje, było taką wikipedią, bazą wiedzy o Gwiezdnych Wojnach, głównie właśnie o tej ciemnej stronie mocy.
Teraz bawimy się w RPG, piszemy opowiadania, mamy swoją linię fabularną, spotykamy się i tworzymy własny świat.
Oprócz tego jeździmy na konwenty, wystawiamy stoisko, pokazujemy artefakty i robimy areny walki na miecze świetlne. Zawsze arena cieszyła się dużym zainteresowaniem. Moja postać, czyli Calista Dune jest taką moją wersją mnie, tylko bardziej hardkorową, bardziej po tej ciemnej stronie mocy. Jest takim też może moim niespełnionym marzeniem, bo ona jest z wykształcenia wojskową, ja zawsze chciałam też pójść do wojska, ale zostałam makijażystką – przyznaje Monika.
Geralt na ulicy
Emil (Wiedźmin) dodaje, że zdarza mu się wcielać w rolę częściej niż tylko na okolicznościowych wydarzeniach.
– Zdarza się, że tak chodzę po ulicy. Szczególnie jak robiłem jakąś sesję. Zdarza mi się, że wracam sobie wtedy piechotą do domu. Ludzie reagują tak samo jak podczas festiwalu, czyli dwa moje kroki i pytanie „czy można zdjęcie?”, dwa kolejne kroki i komentarz „o, ale super”. Co mnie zaskoczyło, bo zawsze myślałem, że ludzie będą zszokowani, że idzie jakiś przebieraniec dziwny. Od razu rozpoznają Wiedźmina. Widzę, że przynosi to ludziom radość, gdy widzą postać ze znajomego filmu, książki czy serialu.
Cosplay może być pasją, „drugą twarzą” lub po prostu dobrą zabawą. Dla wielu osób samodzielne stworzenie swojego tymczasowego „nowego wizerunku” może przynosić satysfakcję z tworzenia czegoś własnymi rękami.