Myją i ubierają zmarłych, robią makijaż, a nawet specjalne fryzury - praca żałobników w zakładach pogrzebowych nie należy do najprzyjemniejszych. Są tacy, którzy do swojej profesji nie przyznają się nawet znajomym.
Makijaż tylko na życzenie
Marcin ma 22 lata, od dwóch lat pracuje jako żałobnik jednego z zakładów pogrzebowych w Puławach. - Trzeba było się gdzieś zahaczyć i zacząć zarabiać. Wiadomo, że nie marzyłem o takiej pracy, zmusiła mnie do takiego wyboru rzeczywistość - podkreśla mężczyzna. - Ale nie będę tu długo pracował. Tym bardziej że w tej pracy jest tak: jeśli ubiorę zwłoki czy umaluję to zarobię, jeśli nie, to siedzę w domu i nie mam pieniędzy.
Marcin przyznaje, że robi wszystko: od mycia zwłok, przez ubieranie, po malowanie twarzy. - Ale to takie skromne pomadkowanie, czyli lekki makijaż i tylko na życzenie - mówi. Maluje tylko kobiety, nie dostał jak dotąd zlecenia na upiększenie mężczyzny.
Życzenie zmarłego
Ubieranie nieboszczyka też nie jest trudne. Zazwyczaj nie to trwa to dłużej niż kwadrans. - Tylko inaczej się zakłada ubrania niż żywemu: zaczyna się od rękawów i od lewej strony. A jak ktoś mówi, że łamiemy kości nieboszczykowi przy ubieraniu, to bzdura. Przecież za to by kryminał groził - mówi stanowczo.
Najtrudniej założyć rękawiczki. - Ostatnio miałem z tym problem, bo były z materiału, a palce spuchły. Ale często jest tak, że rodzina realizuje tylko życzenia zmarłego. A te bywają różne.
Strach ma wielki oczy
Nie nazywa zmarłych "klientami”, bo to nieładnie. - Klientami jest rodzina, a zmarły to zmarły - kwituje sprawę. Nie ukrywa swojej profesji przed znajomymi czy rodziną.
- Nie dałoby się, bo ja nie tylko ubieram, maluję, ale też jestem w obsłudze pogrzebów, więc ludzie widzą. Poza tym, żadna praca nie hańbi, a moja jest potrzebna, jak widać.
Pocałunek księcia
Takich, by nie zmyły się po wyjęciu z chłodni. W tym celu właściciele domów pogrzebowych coraz chętniej korzystają ze specjalnych szkoleń w zakresie wizażu.
Andrzej do dziś pamięta młodą dziewczynę, której musiał zrobić wyjątkowo elegancki makijaż. - Była ubrana w białą suknię, wyglądała jak śpiąca królewna, która na chwilę zasnęła i czeka na księcia - mówi.
Ubranie
Jak każda praca
- A pracujemy w bardzo trudnych warunkach. Nigdy nie wiadomo, co zastaniemy w domu zmarłego; czasem ktoś chorował, czasem ciało jest już w rozkładzie, bo tydzień leżało. W rękawiczkach pracujemy, ale co to da.... - narzeka 35-letni Kamil z lubelskiego zakładu pogrzebowego. Dlatego nie mówi znajomym, gdzie pracuje. - Nie chce, by po przywitaniu się ze mną, biegli myć ręce.
Żałobnicy zapewniają, że po latach tej pracy nie czują emocji przy szykowaniu nieboszczyka do trumny.
- Można się przyzwyczaić - mówi Kamil. - Pierwszy raz był dziwny i zarazem wyjątkowy, bo się dotyka zmarłej osoby. A potem to już rutyna.
Imiona bohaterów zostały na ich prośbę zmienione