Rozmowa z Marcinem Gortatem, koszykarzem Phoenix Suns.
– Jesteśmy tu już drugi raz i bardzo cieszę się, że mogę znowu pojawić się w Lublinie. To jest koszykarskie miasto, w którym jest pierwszoligowy basket. Jestem przekonany, że niedługo będziecie tu mieli ekstraklasę.
• W sobotę Marcin Gortat pojawił się m.in. na festiwalu Inne Brzmienia...
– Władze Lublina zawsze zapewniają mi tu dużo atrakcji. W innych miejscowościach zamykamy się w hotelu i wychodzimy dopiero na godzinę przed rozpoczęciem campu. A co do festiwalu, to dobrze, że nie kazano mi zaśpiewać, bo wtedy byłyby to prawdziwe inne brzmienia.
• Marcin Gortat Camp to również okazja do podkreślenia roli armii, z którą pańska fundacja stale współpracuje...
– Byłem ostatnio w Afganistanie i każdemu sportowcowi polecam taką wizytę. Nasi żołnierze są postrzegani w USA jako znakomici fachowcy. Oni w Afganistanie budują szkoły, szpitale i inne budynki. To zapewnia Afgańczykom możliwość normalnego funkcjonowania.
• Do NBA został pan draftowany w 2005 r. Jak wspomina pan tamto wydarzenie?
– Pamiętam, że siedziałem wtedy spokojnie w hotelu i czekałem na wieści. Zostałem wybrany z numerem 57 pod koniec drugiej rundy draftu. Nawet nie wiedziałem, że wcześniej byłem obserwowany przez scoutów z NBA. Nie da się jednak ukryć, że to było wspaniałe przeżycie.
• Jak wygląda zwykły dzień Marcina Gortata?
– Przede wszystkim jest bardzo intensywny. Dziennie mam jeden trening, ale jest on bardzo złożony, bo trwa od godz. 7.30 do 14. W jego skład wchodzi siłownia, rzutówka, baseny czy rozciąganie. Fizycznie jestem w najlepszej formie w karierze.
Wiem, że wydolność organizmu jest moją najmocniejszą stroną. Aby zostać dobrym koszykarzem, trzeba mieć jeszcze wiele innych cech, takich jak wytrwałość, cierpliwość czy dyscyplina. Pamiętam taki okres w mojej karierze, że seriami zdobywałem po kilkanaście punktów. Wtedy postanowiłem sobie nieco odpuścić treningi. Spowodowało to, że następne spotkanie zakończyłem z jednym celnym rzutem na koncie. Samodyscyplina jest w tym sporcie bardzo ważna. Nie wolno zapominać o odpowiedniej higienie.
Bardzo ważne jest przebywanie w basenie czy codzienne masaże. Dochodzi do tego jeszcze odpowiednia dieta. Podstawą całego dnia jest śniadanie. Jadam w sumie pięć razy dziennie i zawsze opróżniam cały talerz. Jak widać koszykówka nie polega tylko na odbijaniu piłki i wrzucaniu jej do kosza.
• Jak przyjął pan informacje o odejściu do Los Angeles Lakers Steve'a Nasha?
– Każdy spodziewał się, że to w końcu nastąpi, choć myśleliśmy, że stanie się to za rok. Życzę mu wiele szczęścia na nowej drodze życia.
• Czy Marcin Gortat zdecydowałby się na podobny krok? Kibice Suns i Lakers nie przepadają
za sobą.
– To nie zależy ode mnie, bo to klub podejmuje decyzje. Nie chcę gdybać.
• Orlando Magic to prawdopodobny kierunek w pana przypadku? O odejściu z Magic myśli Dwight Howard. Marcin Gortat wydaje się jego idealnym następcą.
– Widziałem się w tej roli przez ostatnie cztery lata, ale teraz jestem w Phoenix Suns. Po odejściu Howarda sytuacja w Orlando diametralnie zmieni się. Magic będą musieli przebudować grę. Jeszcze raz powtarzam, że w sprawach transferowych mam mało do powiedzenia. Ja mam skupiać się wyłącznie na trenowaniu.
• Następcą Nasha w Phoenix Suns ma zostać Goran Dragić. Jak pan zapatruje się na współpracę ze słoweńskim rozgrywającym?
– Dragić przyszedł do nas z Houston Rockets i jestem zadowolony z tego transferu. To cichy facet, ale
wie, jak dobrze podawać piłki. Jestem przekonany, że stworzymy dobry duet.
• Najlepszy kumpel w Phoenix Suns to...
– Ze wszystkimi zawodnikami dogaduję się bardzo dobrze. Żyjemy jak rodzina, bo razem spędzamy siedem miesięcy w roku.
• W hali Globus pojawi się pan ponownie za niespełna dwa miesiące przy okazji meczu Polska – Albania w ramach eliminacji do mistrzostw Europy.
– Mam nadzieję, że przyjedziemy tu świętować awans do Eurobasketu. To będzie spotkanie kończące eliminacje i nie wyobrażam sobie, abyśmy po tym meczu nie byli w dobrych humorach.