Swoje ostatnie wakacje - w lipcu 2005 r. - spędził w podwarszawskim Aninie pod opieką dr Aldony Kraus. Lubił przebywać na osłonecznionym tarasie i spoglądać na otaczające dom wysokie sosny. Opalony, w dżinsowej koszuli, wyglądał niemal młodzieńczo. Przekorny uśmiech i przenikliwe spojrzenie sprawiały, iż trudno było uwierzyć w to, że ma już 90 lat. - Przewlekła młodość, oto co mi się przydarzyło - mówił z humorem ksiądz Jan Twardowski w jednym z ostatnich przed śmiercią wywiadów.
- Raczej mi je wyprawiono. Odbyła się uroczystość w kościele Wizytek, przyszło wiele osób. Wzruszyłem się, choć tak naprawdę nie przepadam za urodzinami. Jak byłem dzieckiem, u nas w domu obchodziło się imieniny. To przecież pamiątka świętych patronów, których imiona nadano nam na chrzcie. Zawsze wiedziałem, kiedy są imienny rodziców i moich sióstr Marysi, Lucyny, Haliny, ale o urodzinach nie pamiętałem. Zresztą, po co pannom wiek wytykać. No, ale ja przy dziewięćdziesiątce musiałem się już zgodzić.
•I był ksiądz zadowolony.
- A tam, zadowolony! Jak można być ze starości zadowolonym? Ale się nie martwię. Dla mnie i tak imieniny ważniejsze.
•Jest ksiądz niemal rówieśnikiem wieku. Mając tak duże doświadczenie jako człowiek i kapłan, czy mógłby ksiądz powiedzieć, co w życiu jest najważniejsze?
- W życiu najważniejsze jest życie. A zaraz potem miłość.
•Brak akceptacji jest wielkim problemem naszych czasów…
- Pragniemy miłości od urodzin po śmierć. Niezależnie, czy jesteśmy młodzieńcami, czy ludźmi starszymi, chcemy być kochani i dawać miłość. Różne bywają jej rodzaje: miłość do Boga, młodych zakochanych, matki do dziecka, dziadka do wnuczka, profesora do uczniów. Są nie tylko cierpienia młodego, ale i starego Wertera. Człowiek czułby się oszukany, gdyby miłości nie zaznał. Niektórzy się dziwili, dlaczego stary ksiądz pisze o miłości. Ale to był mój temat. I teraz, gdy piszę już mniej, sam lubię te wiersze czytać.
•Z miłością jednak stale są kłopoty. W jej pobliżu krążą: cierpienie, ból, rozgoryczenie.
- Przyjaźń jest zawsze wzajemna, miłość, niestety, nie. Bywa tak, że jedno kocha bardzo mocno, a drugie nie, że ktoś wszystkie swoje uczucia kieruje ku drugiemu, ale bez wzajemności. Ogarnia go wtedy rozpacz i ten nieszczęśnik nie wie, że kocha go Bóg. Bo Bóg kocha tych, którzy kochają innych. On nie otwiera nieba i po głowach nas nie głaszcze, ale daje nam o sobie znać przez innych ludzi.
•Nawet przez tych, którzy nas odtrącają?
- Szczęście to kochać i być kochanym. Ludzie mniej cierpią z powodu, że są biedni, chorzy, a bardziej, że nie są kochani. A jeśli stało się tak, że szczęście się połamało, to człowiek i tak nie jest zupełnie samotny, bo należy do Boga.