Kiedyś w Cycowie, jak wszędzie zresztą, język rosyjski był obowiązkowy. W nowych czasach już tylko dla chętnych. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że tych chętnych teraz... przybywa
Mało tego. Jak mówi druga nauczycielka, Jolanta Bartniczuk, rosyjski staje się modny. - To język międzynarodowego biznesu.
W Cycowie dzieci zaczynają naukę w czwartej klasie podstawówki. Tu od lat jest to język wiodący, pierwszy przed angielskim. Zbigniew Rutkowski, dyrektor, nie ukrywa, że sporo wysiłku kosztowało go przekonanie rodziców, żeby nie rezygnować z języka Puszkina. - Ale wtedy, na początku lat 90. wszystko, co było związane ze wschodem, kojarzyło się źle. A dziś to my zbieramy laury na olimpiadach i konkursach.
A potem niemiecki
- Dziś stawia się na komunikację - wyjaśnia Bartniczuk. - Uczymy zwrotów grzecznościowych i potocznego słownictwa; gramatyka zeszła na plan dalszy. I mamy doskonałe podręczniki, nie to, co kiedyś. I młodzież chce się uczyć. Bo tu niedaleko, w Chełmie, jest szkoła celników z którą wiążą swoje nadzieje. Bo tu, na krańcu Unii Europejskiej, bez znajomości rosyjskiego nie mają czego szukać.
Jakubowi Kozakowi nauka szła z trudem. Ale kiedy rok temu pojechał do Rosji i nie był w stanie zrobić zwykłych zakupów, wziął się do roboty. - I są już efekty - mówi z dumą.
Im więcej języków, tym lepiej. Jakub uczy się też angielskiego i zastanawia nad niemieckim.
- Niemiecki mi się nie podoba. Wolę rosyjski - wtrąca Agnieszka Wojtyna. - Może zostanę tłumaczem?