Motor Lublin ostatni raz występował na zapleczu ekstraklasy w sezonie 2009/2010. Kolejne lata spędził w drugiej i trzeciej lidze. W niedzielę piłkarze Marka Saganowskiego znowu mogą się jednak znaleźć w gronie pierwszoligowców. Warunek jest jeden: trzeba w Chorzowie wygrać z tamtejszym Ruchem w finale baraży o awans do Fortuna I Ligi. Spotkanie rozpocznie się o godz. 17
Żółto-biało-niebiescy w końcówce sezonu nie zachwycali. Z pięciu ostatnich meczów ligowych wygrali zaledwie... jeden. W ramach 34. kolejki przegrali z Wisłą Puławy aż 0:3. Efekt? Zamiast zagrać pierwsze spotkanie barażowe z Wigrami u siebie, musieli udać się w daleką podróż do Suwałk. A biorąc pod uwagę, że na odpoczynek mieli tylko dwa dni, to przewaga zdecydowanie była po stronie rywali. Za zespołem Grzegorza Mokrego przemawiała także forma. W końcu jego podopieczni na swoją korzyść rozstrzygnęli pięć ostatnich meczów. Jeszcze miesiąc temu tracili do Motoru dziewięć punktów, a mimo to potrafili drużynę z Lublina wyprzedzić.
Nie pierwszy raz okazało się jednak, że przedmeczowe dywagacje a samo spotkanie to dwie zupełnie inne sprawy. Piłkarze trenera Saganowskiego, na przekór wszystkim, rozegrali kapitalne zawody. Szybko objęli prowadzenie po golu Tomasza Swędrowskiego, a bramka napędziła ich do jeszcze lepszej gry. Do przerwy było 2:0 dla gości po świetnej akcji Macieja Firleja. Szybko po zmianie stron stało się jasne, że Wigry nie będą w stanie odrobić strat, bo Damian Sędzikowski zaliczył trzecie trafienie. A przeciwnika i tak leżącego już na łopatkach dobił jeszcze Paweł Moskwik, który na boisku pojawił się dosłownie kilkadziesiąt sekund wcześniej. Ostatecznie Motor rozbił w Suwałkach gospodarzy aż 4:0 i w wielkim stylu awansował do niedzielnego finału, którego stawką będzie gra na zapleczu ekstraklasy w sezonie 2022/2023.
Kibice w Lublinie nie mogli być optymistami przed półfinałem baraży. Teraz sytuacja zmieni się jednak o 180 stopni. Ruch wymęczył zwycięstwo z Radunią Stężyca po golu w 118. minucie. Co prawda „Niebiescy” w drugiej połowie byli lepsi i zmarnowali kilka dogodnych sytuacji, ale na pewno fakt, że musieli rozegrać dodatkowe pół godziny tym razem przemawia za Motorem. Ekipa z Chorzowa w końcówce rozgrywek też nie zachwycała i od kilku tygodni wyraźnie była pod formą. Wiadomo jednak, że w niedzielny wieczór będą mogli liczyć na doping wielu tysięcy swoich kibiców. W środę na meczu z Radunią trybuny odwiedziło niemal siedem tysięcy widzów. Jak było w poprzednich starciach obu klubów? Łukasz Janoszka i spółka wygrali na Arenie Lublin 2:1, ale u siebie tylko bezbramkowo zremisowali z Motorem.
Pewna wygrana musi dodać żółto-biało-niebieskich skrzydeł. Z jakim nastawieniem drużyna pojedzie do Chorzowa? – Pierwszą część planu wykonaliśmy na szóstkę z plusem. Ruch? Nie pozostaje nam nic innego, jak pojechać do Chorzowa i zrobić dokładnie to samo. Chwilę się pocieszymy, a za chwilę już skupiamy się na kolejnym przeciwniku. Ostatnia forma w lidze? Jeżeli się przegrywa trzy dni przed ważnym meczem 0:3, to niepokój musi się wkraść. Szybko zresetowaliśmy jednak głowy i pokazaliśmy, że wykonaliśmy świetnie swoją robotę – powiedział na antenie TVP Sport Paweł Moskwik.