• Dlaczego myśliwi nie mówią po prostu noga sarny, tylko: „cewka”?
– Mówią też „badyle” na nogi jelenia czy łosia, zamiast wymieniać, co upolowali, mówią, co jest „na rozkładzie”. A może być np. „pióro”, którym to terminem określa się wszystkie ptaki. To jest gwara środowiskowa, która pozwala porozumiewać się precyzyjnie, zawierająca słowa niepotrzebne w języku ogólnym. Dla myśliwego jest istotne, czy spotka w lesie lochę z warchlakami, przelatka, czy odyńca. Zwykły człowiek spotka po prostu dzika.
• Zna pan ten język?
– Poluję ponad czterdzieści lat! Zresztą na egzaminach w Polskim Związku Łowieckim ten słownik jest wymagany. Ma szansę być myśliwym tylko ten, kto umie posługiwać się nie tylko bronią, ale i naszym językiem.
• Proszę nas zaskoczyć...
– Jeśli powiem, że „na bukowisku pojawił się łopatacz z sękami”, albo że „w wieńcu byka oczniak był złamany” – to o czym mówię?
• Bez słownika ani rusz.
– „Bukowisko”, to taniec godowy łosi, a łoś ma poroże (rosochy) jak łopaty, zakończone wyrostkami zwanymi sękami. To jest „łopatacz”. Wieniec to rogi jelenie, złożone z dwóch tyk, te rozgałęziają się w odnogi: „oczniaki”, „nadoczniaki”, „opieraki”, „koronę”. A jest jeszcze „perukarz” – kozioł lub jeleń z porożem czy wieńcem w formie peruki.
• Trudne, ale ładne.