Kwiaty, jedzenie, spotkania z wyborcami, ale i nawigacja satelitarna, porady prawne, kalkulatory czy odkurzacze. Na to m.in. wydają pieniądze lubelscy posłowie
Żeby się nie wstydzić
Tradycyjnie najwięcej pieniędzy pochłaniają przejazdy samochodami, wynagrodzenia i czynsze za lokale. Posłowie wydają na każdy z tych celów po 15–40 tys. zł rocznie. Za telefony płacą po kilka, nawet kilkanaście, tysięcy złotych.
Ogromna większość posłów nie wydaje nawet złotówki na ekspertyzy, opinie, tłumaczenia. – Osobiście korzystam z materiałów przygotowanych przez Biuro Analiz Sejmowych – mówi Grzegorz Raniewicz (PO), podobnie tłumaczą inni parlamentarzyści.
Posłowie wydają sporo na kwiaty, wieńce, strony internetowe, jedzenie oraz spotkania z wyborcami. Jarosław Żaczek (PiS) przeznaczył na jedzenie na spotkaniach z mieszkańcami 4987 zł. – Proszę pamiętać, że to pieniądze za cały rok. Prosty catering, kawa, herbata sporo teraz kosztuje. A spotkania organizujemy tak, żeby się potem nie wstydzić – tłumaczy Jarosław Żaczek (PiS).
Adam Abramowicz (PiS) wydał 2550 zł na druk sprawozdań z działalności. – W formie gazetki przedstawiłem mieszkańcom, co zrobiłem w poprzednim roku – mówi polityk.
Trudno powiązać koniec z końcem
Większość posłów kręci głowami na limity wydatków. – Jeśli chce się działać aktywnie i pomagać ludziom, to pieniędzy jest za mało – ocenia Abramowicz. Daje przykład: wynajmuje prawnika, który trzy razy w tygodniu radzi mieszkańcom (w 2009 roku zapłacił za porady 14 tys. zł). – Zainteresowanie jest ogromne. A od pieniędzy zależy też, czy porady są ustne, czy pisemne.
– Ciężko zmieścić się w takich limitach. Gdybym miał więcej pieniędzy na biuro, to mógłbym więcej płacić pracownikom. Osoba, która pracuje u mnie na całym etacie, dostaje 1300 zł na rękę, mam też dwie osoby na połówkach etatu. Na przejazdy dużo dokładam z własnej kieszeni. Zrezygnowaliśmy z telefonów stacjonarnych, żeby zmniejszyć koszty – wylicza Raniewicz.
– Te pieniądze pozwalają pracować bez rozrzutności, muszą wystarczyć. Przy większej kwocie można by np. rozszerzyć porady prawne – wskazuje Żaczek.
Poseł nawigowany satelitarnie
Są posłowie, którzy wpisali mniej lub bardziej oryginalne wydatki. Jan Łopata (PSL) zapłacił 54 zł czynszu za barek, jego partyjny kolega Edward Wojtas dał 400 zł na refundację zakupu okularów korekcyjnych dla pracownika, Zbigniew Matuszczak (SLD) i Wojciech Żukowski (PiS) kupili kalkulatory (za 55 i 29 zł), Jerzy Rębek (PiS) dał 250 zł na odkurzacz, a Joanna Mucha (PO) 665 zł na aparat fotograficzny.
Wśród przedmiotów kupionych przez polityków wyróżnia się GPS posła Grzegorza Raniewicza warta 1250 zł.
Czy posłowi rzeczywiście potrzebna jest kosztowna nawigacja satelitarna? – Tak, mój okręg wyborczy jest bardzo duży (obejmuje Białą Podlaską, Chełm, Zamość – red.) i jeżdżąc po gminach nawet z gps-em mam czasami kłopot z trafieniem do jakiejś miejscowości – tłumaczy Raniewicz (PO).
– Każdy przedmiot wartości powyżej 300 zł jest własnością Kancelarii Sejmu. Nie możemy też kupić przedmiotów kosztujących więcej niż 3,5 tys. zł – mówi Agnieszka Czubacka z biura poseł Magdaleny Gąsior-Marek (PO).
W Brukseli mają lepiej
Jednak zanim zaczniemy narzekać na to, że przez ręce posłów przechodzą setki tysięcy złotych, warto zrobić porównanie z Parlamentem Europejskim. – To kosmiczna różnica – mówi Raniewicz.
Każdy eurodeputowany dostaje miesięcznie do 17 540 euro na biura poselskie (w tym m.in. pensje czy zlecone ekspertyzy) – to w przeliczeniu ok. 68 tys. zł. Otrzymuje również 4202 euro miesięcznie na zwrot "kosztów ogólnych”, np. rachunków telefonicznych czy opłat pocztowych.
Poseł może również rozliczyć rocznie 24 dni podróży służbowych po kraju, z którego pochodzi. Oraz do 4 tys. euro kosztów wojaży zagranicznych.
Również wynagrodzenie unijnych posłów jest zdecydowanie wyższe. Polski parlamentarzysta dostaje 9892 zł brutto uposażenia oraz 2473 zł nieoopodatkowanej diety.
Tymczasem eurodeputowany ma zagwarantowane 7665 euro brutto miesięcznie (5963 euro po opodatkowaniu, czyli ok. 24 tys. zł) z budżetu UE. Oprócz tego przysługuje mu 298 euro diety za każdy dzień posiedzenia plenarnego lub komisji PE.