- W polityce nawet prawy człowiek się ubrudzi. Wiem, że brudy są
i w Hiszpanii, i we Francji, że i tam trafiają się głupi i nieuczciwi posłowie. Ale mnie najbardziej interesuje to, co dzieje się w polskiej polityce, bo tu jest mój dom. A widzę, że w Polsce powodem zdobywania władzy jest wyłącznie chęć osiągnięcia doraźnych korzyści.
• Teraz też?
- A co robi nasz premier Jarosław Kaczyński? On traktuje politykę jak grę planszową, na której ścierają się różne siły. Chodzi tylko o to, by jego siły były większe od tych, którymi dysponuje przeciwnik. Kaczyński nie ukrywa, że nie interesuje się gospodarką i w ogóle się na niej nie zna. A to przecież podstawa rządzenia krajem.
• A jakie są twoje poglądy polityczne?
- Zawsze deklarowałem się jako konserwatywny liberał, ale w pojęciu europejskim. Uważam, że państwo powinno jak najmniej interweniować w działalność człowieka, bo każdy najlepiej potrafi sam zadbać o swoje interesy. Tymczasem u nas, niezależnie od tego kto sprawuje władzę, filozofia jest taka sama: utrzymać się przy korycie. Dlatego za żadną siłą na scenie politycznej nie mogę się opowiedzieć. Kiedyś głosowałem na Janusza Korwin-
Mikkego, ale po rozmowie z nim stwierdziłem, że moralnie i mentalnie nie odstaje od całej tłuszczy politycznej.
• To może sam powinieneś zostać politykiem, jak Krzysztof Cugowski?
- Musiałbym chyba głowę zmienić, żebym w towarzystwie politycznym mógł obracać się bez obrzydzenia.
• To wróćmy do śpiewania:
po śmierci Jana Pawła II wielu twórców wyrażało swój ból z powodu jego odejścia. Ty nie miałeś ochoty o tym śpiewać?
- Na ostatniej płycie Kultu jest piosenka "Pan pancerny”, która opowiada o ostatnich miesiącach życia Jana Pawła II. Wtedy już był w bardzo złej formie, a nam wszystkim próbowano wmówić, że wszystko jest w porządku. W Polsce Jan Paweł II był odbierany absolutnie bezkrytycznie, a jego kult dorównywał, o ile nie przewyższał, kultowi Boga i Chrystusa. Głowa państwa watykańskiego w polskim obyczaju stawała się ważniejsza niż to, co jest najważniejsze w religii katolickiej. Jednak oprócz tej piosenki nie zamierzam pisać nic nowego na temat papieża.
• A ty znalazłeś swoje miejsce w religii? Kiedyś byłeś związany ze świadkami Jehowy.
- Określam się jako niewierzący. Dorosło we mnie przekonanie,
że Boga nie ma. Znajduję w religii wyłącznie tkwiącą w człowieku, zupełnie naturalną chęć, wytłumaczenia sensu swojego życia na ziemi. Przecież gdyby spojrzeć przez lupę na nasz żywot, to nie wygląda on najciekawiej. Rodzimy się, dorastamy, a potem starzejemy i umieramy. Dlatego religia jest jednym ze sposobów, żeby tę brutalną prawdę od siebie odsunąć. Ja po szeregu doświadczeń stwierdziłem, że takiej racjonalizacji mojego życia nie potrzebuję. Bardziej przemawia do mnie tłumaczenie,
że Bóg został stworzony przez człowieka.
• A jest coś, o czym jeszcze nie śpiewałeś?
- O legalizacji narkotyków. Uważam narkotyki za zło, ale jednocześnie myślę, że lepszym wyjściem byłaby legalizacja tego procederu. Przecież wprowadzenie prohibicji w USA spowodowało, że w ciągu trzech lub czterech lat spożycie alkoholu w stanie Illinois wzrosło aż pięć razy! Legalizacja narkotyków zabrałaby je z rąk mafii i skorumpowanych policjantów. Zniknąłby syndrom zakazanego owocu. Oczywiście, nie chcę, żeby narkotyki sprzedawano w sklepie spożywczym. Do tego powinny służyć specjalne sklepy, bardzo rygorystycznie sprawdzane.
• Sklepy z narkotykami!?
- Właśnie dlatego nigdy o tym wszystkim nie zaśpiewałem,
bo słuchacze wyciągają różne wnioski z tekstów piosenek.
• Krytykujesz zakaz sprzedaży narkotyków i jednocześnie twierdzisz, że wódka, która jest legalna, jest twardym narkotykiem?
- Bo podział używek na legalny alkohol i nikotynę, i nielegalne narkotyki jest niespójny. Wódka, która jest jednym z największych źródeł utrzymania budżetu, zdelegalizowana nigdy nie będzie, bo państwo nie może sobie na to pozwolić. Nie będzie zabroniona, choć alkoholizm jest w naszym kraju znacznie większym problemem wśród mężczyzn
niż palenie marihuany.
• W tekstach swoich piosenek dość często przeklinasz. Na co dzień też rzucasz mięchem?
- Mam kolegę, który słowa "k...” używa w ilości przemysłowej. Wypowiada sześciowyrazowe zdania, w których to słowo pojawia się cztery razy. Ale czyni to w sposób tak niezwykle uroczy, że nie sposób czuć się urażonym, bo jest to bardzo zabawne. Ja sam na więcej pozwalam sobie wśród kolegów, a na mniej z rodzicami narzeczonej naszego najstarszego syna, z którymi mieliśmy pierwsze oficjalne spotkanie. Pierdnąć można w łazience, ale nie na raucie w ambasadzie brytyjskiej.
• A podczas oglądania naszych występów na ostatnim mundialu nie chciało ci się kląć?
- Nie chcę komentować tych mistrzostw. Cztery lata temu byłem nieracjonalnym optymistą i uwierzyłem w brednie trenera Jerzego Engela, że jadą po mistrzostwo świata. Teraz spodziewałem się najgorszego, już wtedy, gdy Janas pominął Dudka i Frankowskiego. Dlatego nie zdziwiłem się tym beznadziejnym poziomem gry. Ale nie przygotowuję żadnej płyty: Janas ani pozytywnej, ani negatywnej piosenki ode mnie nie dostanie.