Była sobie kiedyś głupia reklama pasty do zębów. W pokoju, na podłodze, siedzi mała dziewczynka. I rysuje sobie kredkami. Wchodzi mama i tak do dziewczynki rzecze: Aniu, czas na (tu nazwa pasty). Ania odpowiada: Ale, mamo, ja jeszcze rysuję! Mama: To może porysujemy razem? I koniec (mówiłem, ze głupia reklama...).
Ania i jej mama przypominała mi się za każdym razem, kiedy włączałem telewizor i trafiałem na główne wydanie „Faktów” z Tomaszem Lisem. Z racji wojny w Iraku Lis znalazł sobie eksperta wojskowego. We dwóch stawali nad wielka mapą Iraku. I zawsze było tak samo. Lis: – Panie majorze, narysujmy, jak dziś walczyli Amerykanie w Iraku. Major: – Tak jest. Lis: – Panie majorze, narysujmy co będzie jutro. Major: – Oczywiście.
I rysowali na tej mapie jakieś strzałki, z których nic nie wynikało. Jedynie to, że na takich mapach dobrze się rysuje strzałki.
A ja potem czytam w jednej z gazet, że Lis najlepiej komentował wojnę w Iraku, ze był błyskotliwy, inteligentny i ciekawy.
Bełkotliwe zapowiedzi z siedmioma zaprzeczeniami i trzema paradoksami w jednym zdaniu. Z nich słynie Lis. Prawdy objawione. Co Lis powie, to tak jest? Czy kiedykolwiek zauważyliście, by Lis miał wątpliwości? Nie, on wie wszystko. A jeszcze ile ma pomysłów! Że aż przez trzy tygodnie musieliśmy oglądać wspólne rysowanki Lisa z majorem.
Czy inne stacje pokazywały wojnę lepiej, inaczej, ciekawiej? I to jest właśnie problem. Wszyscy chcieli zrobić ciekawy materiał, a to, co się w Iraku działo, schodziło właściwie na dalszy plan.
Ludzie umierali? Ale to mało widowiskowe i oglądalność pewnie spadała. A mniejsza oglądalność oznacza jedno: ucieczkę reklamodawców. A to oznacza mniej kasy, która przecież jest najważniejsza. Telewizje nie poradziły sobie z dramatem wojny. Wojna była za długa, widz się znudził i przełączał na inny kanał. I znowu mniej reklamodawców.
Przed następną wojną warto pomyśleć o bliższej współpracy wrogich wojsk i właśnie reklamodawców. Przede wszystkim na czołgach powinna być sprzedawana powierzchnia reklamowa. Tu reklama frytek, tam kleju do glazury. To samo na samolotach. Hełmy żołnierzy również nie powinny zostać puste. Może Małysz skakać z „Red Bullem” na czole, to może i żołnierz strzelać z „Mc`Donaldem” na hełmie.
No i najważniejsze: samobójcze ataki. Arabscy kamikadze broń Boże nie mogą na chwilę przed wysadzeniem krzyczeć niczego w stylu „Allach Akbar!!!”. O wiele lepsza będzie np. „Coca Cola!!!”. I dopiero po tym eksplodować.
Wtedy wojna będzie ciekawsza dla telewizji. A Lis nie będzie musiał tyle rysować.