Jeden przebierał w kobietach i w końcu ożenił się z baletnicą. Drugi kilka razy dostał kosza i w odwecie wypędził wszystkie kobiety z pałacu w Gościeradowie. A gdzie podziały się skrzypce za 5 milionów dolarów?
Dziwak
Skąd nazwa Gościeradów? – Może od jednego z pierwszych właścicieli, który zawsze rad był swoim gościom – zastanawia się Mariusz Szczepanik, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Gościeradowa, który o swojej małej ojczyźnie wie wszystko.
Gościeradów rozsławił Eligiusz Prażmowski, który w 1781 r. wybudował pałac w stylu klasycystycznym. Ten Starosta Mszczonowski był takim dziwakiem, że opisał go w swoich pamiętnikach Kajetan Koźmian.
Prażmowski mieszkał przez kilka lat w Paryżu, robił interesy, zachwycił się modą francuską i miał w planach zrzec się polskiej narodowości by zostać Francuzem. Interes zbankrutował, Eligiusz wrócił do Polski wykupić wierzycieli. – Zasłynął z tego, że po mistrzowsku grał na skrzypcach lewą ręką – opowiada Marta Denys, autorka przewodników.
Trzy kolumny
Żeby wjechać do pałacu, trzeba minąć stylowy spichlerz. – Jeden z nielicznych, lądowych spichlerzy w Polsce – podkreśla Szczepanie. – Tak. Eligiusz Prażmowski był dziwakiem. Front pałacu podparł trzema kolumnami, a nie klasycznie czterema.
Prażmowski musiał się uprzeć wbrew woli architekta i budowniczych.
Środkowa kolumna wypadła na linii drzwi wejściowych tak, że kto przyjeżdżał o zmroku, na nią wpadał. Ekscentryk najbardziej uparty okazał się w kwestii gospodarowania. Wymyślił metodę młócenia zboża za pomocą bydła przepędzanego po rozesłanych snopkach.
– Bydło nie rozumiało, że zboże po młocce powinno zostać czyste, więc starosta kazał wiązać zwierzętom skórzane worki pod ogonami. Tym sposobem cała okolica miała powód do zabawy – opowiada Szczepanik.
Hrabia
W gościeradowskim pałacu często rozbrzmiewała muzyka. Talenty muzyczne po Eligiuszu Prażmowskim odziedziczył jego wnuk Franciszek Suchodolski. Do roku 1812 służył w gwardii cesarskiej w Wiedniu, potem zamieszkał w pobliskim Wojcieszkowie. Koncertował w Lublinie, jego nazwisko umieszczono w Słowniku Muzyków Polskich Alberta Sowińskiego, wydanym w Paryżu w roku 1847.
– Franciszek hrabia Suchodolski miał dwóch synów Eligiusza i Edmunda. I tu zaczyna się najbardziej pasjonująca historia, związana z Gościeradowem – opowiada Mariusz Szczepanik. Hrabia Eligiusz mieszkał w Gościeradowie. Co wypatrzył jakąś pannę, mówiono, że "sięgał za wysoko”. Na amen zakochał się w księżniczce Sapieżance z Galicji. – Znów sięgnął za wysoko. Księżniczka go odtrąciła. Został odludkiem.
Koncert
Hrabia był dobrym pianistą i wiolonczelistą. Po koszu, zaczął w Gościeradowie urządzać koncerty. Ściągał muzyków z Lublina, pałac rozbrzmiewał muzyką klasyczną. Lubił też polowania, ale podczas jednego z nich zastrzelił wiejskiego chłopaka.
Podczas jednego z pobytów w Paryżu zakochał się jeszcze raz. – Można powiedzieć, że raz, a dobrze. Już wydawało się, że nasz hrabia wreszcie się ożeni. Ale jakieś fatum musiało ciążyć nad biedakiem, bo doznał srogiego zawodu miłosnego – opowiada Marta Denys.
– W akcie desperacji kazał wszystkie kobiety z pałacu w Gościeradowie wypędzić, żadna nie miała prawa przestąpić progu jego domu, otoczył się męską służbą – opowiada Mariusz Szczepanik.
Brat nie narzekał
Zupełnie inaczej potoczyły się losy brata Eligiusza, Edmunda. Najpierw pobierał nauki za granicą, potem bawił się ze złotą młodzieżą w Warszawie. Balował też w Paryżu.
– Balował do tego stopnia, że przehulał rodowy majątek w Wojcieszkowie i w 1860 roku musiał go sprzedać, bo zmusili go do tego wierzyciele – opowiada Marta Denys.
Przebierał w kobietach, by w końcu ożenić się z baletnicą, Karoliną Jarecką. Uciekł przed wyrokiem sądowym do Austrii, zamieszkał w Wiedniu. Ze związku z Karoliną urodził się mu syn Stefan. – Niestety był chorowity, młodo umarł na gruźlicę. Gdyby nie to, pewnie stryj Eligiusz zapisałby mu Gościeradów.
Stradivarius
Pod koniec życia pojawiła się w życiu Eligiusza kolejna kobieta. Dla pięknej i młodej hrabiny Anieli Grabowskiej zbudował nawet łuk triumfalny. Ale do ślubu znów nie doszło. Po niespełnionych miłościach została budowla, jakiej nie ma nikt w Polsce. Dziś turyści chętnie się przy niej fotografują. Hrabia z żalu zupełnie odwrócił się od świata. Siadał przy kominku i wyciągał skrzypce. Według legendy wykonał je Antonio Stradivari. Mistrz wykonał około 1200 instrumentów, które miały niezwykłe brzmienie. Robił je z drzewa klonowego, które gotował we własnoręcznie sporządzonym roztworze (a jego tajemnice zabrał do grobu).
Co stało się ze skrzypcami? Nie wiadomo. Wiadomo, że gdyby przetrwały, ich wartość mogłaby dziś oscylować wokół 5 milionów dolarów.
– Wyposażenie pałacu hrabia Eligiusz zapisał Muzeum Książąt Czartoryskich. Kiedy do nich dzwoniłem, żeby spytać, co się z pałacowego wyposażenia u nich zachowało, dostałem dość anonimową odpowiedź. Instrumenty zapisał lubelskiemu konserwatorium muzycznemu – opowiada Szczepanie. – Może Stradivarius trafił do Lublina?