Aparaty z bardzo długimi obiektywami, ukryte kamery i magnetofony chowane w najdziwniejszych miejscach, noktowizory
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
- współczesny detektyw ma więcej z Jamesa Bonda niż z Sherlocka Holmesa. A wszystko po to, by wyśledzić niewiernego męża albo żonę
Wśród klientów biur detektywistycznych zdecydowanie przeważają kobiety. Zwykle podejrzewają o zdradę męża. - W 75 procentach podejrzenia współmałżonka potwierdzają się - mówi Mirosław Flis, właściciel Biura Detektywistycznego w Lublinie, działającego od 17 lat. - Ale co dziwne, niektórzy bywają niezadowoleni, gdy żona okaże się wierna.
Kogo łatwiej się śledzi? - Zależy od sytuacji. Jeżeli dana osoba wie, że jest śledzona lub wcześniej inny detektyw prowadził sprawę i został na tym przyłapany lub mąż jej zapowiedział, że będzie ją śledził, to wtedy taka osoba jest wyczulona. Ciągle się odwraca i od razu widać, że wie - mówi Flis. - Ale generalnie łatwiej śledzić kobiety. Są roztargnione, mniej ostrożne, gadają na cały autobus, albo koleżance w kawiarni zwierzają się z romansu. Przyjaciółka przyjaciółce wszystko powie. Mężczyźni bardziej uważają.
Gdzie zdradzają? W samochodzie, na łonie natury, czasem nawet w miejscach publicznych.
- Niektórym klientom wydaje się, że nam wszystko wolno, że ja zrobię zdjęcie w łóżku w pokoju. Że założę podsłuch. A tego nie możemy robić. Taki obraz naszej pracy to wina filmów; głównie amerykańskich - podkreśla Flis. - Załóżmy: ktoś idzie do czyjegoś domu i tam nocuje. Dla mnie to jest dowód pośredni. Ja nie wiem co oni tam robią. Trzeba obserwować delikwenta, ale niekoniecznie przez dziurkę od klucza.
Nie dla blondynek
- Z każdą osobą rozmawiamy w biurze, bez świadków. Poza tym, każdy człowiek, zanim wynajmie detektywa, powinien poprosić go o okazanie licencji - doradza Flis. - Później podpisujemy umowę, a po wszystkim klient dostaje sprawozdanie końcowe w jedynym egzemplarzu.
Jednak droga do końcowego sprawozdania rzadko jest prosta. W akcji powinny uczestniczyć co najmniej dwie osoby, żeby uniknąć dekonspiracji. Na rynku lubelskim są to zazwyczaj mężczyźni, bo kobiet w tym zawodzie działa niewiele.
- A szkoda. Im czasem łatwiej pozyskiwać informacje - przyznaje Flis.
Wróżka? Dlaczego nie
Prywatni detektywi korzystają nie tylko z najnowszych gadżetów szpiegowskich, ale też np. z pomocy wróżbitów. Szczególnie w sprawie poszukiwania zaginionych osób, które również są zlecane agencji detektywistycznej. - Jakiś czas temu nad jeziorem Białym w ośrodku wczasowym zaginął człowiek. Facet po ognisku przepadł. Matka nas wynajęła, żebyśmy go odnaleźli. Dotarliśmy do wszystkich osób, które miały z nim kontakt. I nic - wspomina nasz rozmówca. -
Dowiedzieliśmy się od miejscowych ludzi, że pop spod granicy ma dar jasnowidzenia i coś wie. Poszliśmy do niego i powiedział, że człowiek nie żyje, a jego ciało jest gdzieś tam ukryte pod ziemią. Trop się urwał. Po paru latach w okolicy tego ośrodka pękła rura i okazało się, że jest tam ukryte ciało.
Takie zlecenia należą jednak do rzadkości i detektywi zajmują się przede wszystkim zdradami.
Czy babcia zdradza?
Choć i tu trafiają się nietypowe przypadki. - Przyszedł do nas elegancki staruszek, z laseczką. Miał około 70 lat. Godzina rozmowy, okazuje się, że po zachowaniu swojej żony doszedł do wniosku, że coś się popsuło w ich związku. Pani była dwa lata młodsza od niego. Zaczął więc podejrzewać, że kogoś ma, bo coraz częściej wychodziła z domu. Tłumaczyłem mu, że to nie musi być zdrada. Ale on się uparł, kazał ją śledzić - opowiada detektyw. - Powiedział, że żona wychodzi codziennie przed 7 rano i dwa razy w tygodniu po południu. Temat wychodzenia rano załatwiliśmy od razu.
Okazało się, że starsza pani chodzi do kościoła. A popołudniowe wyjścia?
Spotkania z koleżankami w kawiarni w supermarkecie. - Starszy pan wydawał się niezadowolony z wyników śledztwa - przyznaje Flis.
Zlecenie z zagranicy
Ostatnio miał się odbyć ślub pewnej pary. Obcokrajowiec miał się żenić z Polką. Wcześniej jednak chciał ustalić, jak narzeczona zachowuje się pod jego nieobecność. Biuro Flisa przyjęło zlecenie.
Śledzona studiowała na jednej z lubelskich uczelni. Po wykładach nie szła do domu, tylko dorabiała sobie w agencji towarzyskiej. - Klient dostał raport, a co dalej ze ślubem, to nie wiem - mówi Flis.
Detektywi mają swój kodeks etyczny, m.in. nie prowadzą równocześnie spraw dwojga małżonków. - Nie ma tak, że najpierw przychodzi do nas mąż, potem żona i bierzemy obie sprawy, to niedopuszczalne - mówi detektyw. - Często też ludziom, którzy do mnie przychodzą, udzielę jakiejś rady, porozmawiamy i to im wystarczy. Za to pieniędzy nie biorę.
Współcześni detektywi nie istnieliby bez osiągnięć nowoczesnej techniki. Mają do dyspozycji aparaty z ogromnymi obiektywami, kamery ukryte dla niepoznaki w różnych przedmiotach użytkowych czy w garderobie. Noktowizor to też typowe narzędzie. - Sherlock Holmes nie miałby dziś co robić - śmieje się Flis. - Chyba tylko mógłby fajkę palić.
Dla zainteresowanych:
kandydatka powinna być wysportowana (bo czasem trzeba pobiegać), znać język obcy, łatwo nawiązywać kontakty, mieć prawo jazdy. A uroda? - Nie powinna się za bardzo rzucać w oczy. Raczej wyzywającej blondynki bym nie zatrudnił - śmieje się Mirosław Flis.
Gdy mąż ma kochanka
Z powodu zdrad pełne ręce roboty ma też inny lubelski detektyw (nie chce podać nazwiska). - Mamy bardzo wielu klientów szukających dowodu na zdradę współmałżonka - mówi. - W Lublinie jednym z powodów są piękne studentki. To z nimi najczęściej umawiają się starsi, zamożni panowie. Drugi wariant to starsza kobieta z młodym mężczyzną. Niektóre panie twierdzą, że lepiej być dla młodego niańką niż dla starego pielęgniarką. Mniej zamożni mają schadzki w samochodach, zamożni wolą wyjazdy: Gołębiewski, góry, Mazury. Również kilkudniowe pobyty za granicą stały się normą. Biznesmenów stać nawet na 4 kochanki. Niektóre panie nie są gorsze, spotykają się naraz z kilkoma panami. Czasami osobę, która wynajmuje prywatnego detektywa, spotyka przykra niespodzianka. Zdarzają się kochankowie tej samej płci. Żona podejrzewa, że mąż ma kochankę. A potem okazuje się, że on ma "kolegę”.
Co robi detektyw
Może zbierać informacje bez wiedzy danej osoby, robić zdjęcia lub kręcić filmy w sprawach cywilnych, w sprawach rozwodowych. Może też uczestniczyć w sprawach karnych, takich jak kradzież, zabójstwo czy szukanie zaginionych osób. również sprawy gospodarcze nie są im obce. Stąd często prywatnych detektywów wynajmują ubezpieczyciele, by sprawdzić czy dana osoba nie ubiega się nieuczciwie o odszkodowanie.