Leszkowice. Adam w ogóle nie pamięta, czy obcinał głowę koledze. Heniek, jak zobaczył tryskającą krew, uciekł z resztką spirytusu. A Tomek i drugi Heniek (brat Adama) twierdzą, że wyszli z popijawy, zanim Edek zginął
Tylko spirytus się zgadza
Na procesie wszyscy zachowali się tak samo. Powiedzieli, że do niczego się nie przyznają. Potwierdzili to, co wcześniej mówili na przesłuchaniach w prokuraturze. I nie chcieli odpowiadać na żadne pytania.
A w śledztwie każdy z nich inaczej opowiadał o tym, co zdarzyło się 22 stycznia ub. roku na popijawie w domu Henryka L. Zgadzało się tylko jedno: razem biesiadowali przy spirytusie.
Adam G.: Nie pamiętam
Pamiętał tylko, że 22 stycznia ub. roku pił z bratem na miejscowym przystanku rozrobiony spirytus. Kupił cały litr w plastikowej butelce. Co było dalej - już nie wie. Jakoś znalazł się w domu, gdzie obudzili go policjanci.
Edwarda Z. tamtego dnia nawet nie widział. Nie pamięta, czy 22 stycznia w ogóle był w domu Henryka L. A wcześniej odwiedził go tylko parę razy.
No i nie wie, w jaki sposób w jego domu znalazła się zakrwawiona siekiera, a krew była też na jego ubraniu.
Heniek L.: Widziałem, jak Adam rąbie siekierą
Potem przenieśli się na przystanek. Spotkali braci Adama i Henryka G. Z kupionym spirytusem poszli do domu Heńka L.
Spirytus rozrobili wodą ze studni. Gdy zostało tylko pół litra doszedł Edward Z. - Taka ciamajda, nie kłócił się z nikim - opisywał go Heniek na przesłuchaniu.
Edek usiadł na krześle. Adam bez powodu rzucił się na niego z pięściami. Uderzył kilka razy, aż Edward spadł z krzesła. Za piecem stała pożyczona od sąsiada siekiera. Była ostra, bo właściciel o nią dbał.
Wracam, a tu zwłoki
Trysnęła krew. Zaatakowany od razu stracił przytomność. Co było dalej, tego Heniek już nie wie. Bo jak twierdzi, wybiegł z domu, zostawiwszy trzech kompanów, nie licząc rannego.
- Przestraszyłem się, pomyślałem róbta, co chceta - relacjonował. Ale przed wyjściem… odlał trochę spirytusu. Wypił go na ławce przed domem, a potem na przystanku. Do domu wrócił o trzeciej nad ranem. Nikogo nie było. Znalazł poćwiartowane zwłoki kolegi. Pobiegł do sąsiada, żeby wezwał policję.
Henryk G. (brat Adama): Brat mnie się czepił
Heniek, młodszy brat Adama, wyszedł z więzienia niedługo przed krwawą jatką. Siedział za napad na miejscowy sklep.
22 stycznia najpierw pił spirytus na przystanku. Potem w domu Henryka L. Tam brat się na niego rzucił. Bili się ze dwie minuty. Ze zwady wyszedł z rozbitym łukiem brwiowym. Zdjął bluzę i wytarł nią twarz z krwi. Pamięta, że przyszedł Edward Z., który położył się na wersalce.
Co było dalej, oczywiście, nie wie, bo poszedł do domu. Położył się spać i nie wychodził już do rana. A o śmierci kolegi dowiedział dopiero od policjantów. - Nie pomagałem poćwiartować zwłok, nie byłem przy tym zabójstwie - mówił śledczym.
Tomasz P.: Adam przyszedł z siekierą
- Mnie przy zabójstwie nie było - twierdził też ostatni z uczestników krwawej libacji. U Henryka L. siedział tylko do 21. Widział bójkę braci i przyjście Edwarda Z. Słyszał, jak Adam pyta go o jakieś pieniądze i zaczyna bić. Wtedy wyszedł i wrócił do domu.
Tomasz P. przypomniał sobie, że tej samej nocy jeszcze raz widział Adama G. O północy do jego drzwi ktoś zapukał. To był Adam. Mówił: Zabiłem, zabiłem, ale nie dodawał kogo. Miał w ręku siekierę, a na sobie zakrwawioną odzież. Kazałem mu odejść i położyłem się spać.
Tak wyjaśniali oskarżeni. Sędziowie przesłuchali już też niektórych świadków. Kolejnych wysłuchają już w piątek, 6 marca.